Ale nie sposób nie wrócić do tematu, ponieważ władze miasta dalej uprawiają swój proceder, dlatego warto, szczególnie w okresie wakacyjnym, przypomnieć o Białym Borze, by ostrzec wszystkich, którzy tamtędy mają zamiar jechać.Biały Bór zarabia rocznie miliony złotych z mandatów, wystawianych na podstawie zdjęć z fotoradaru. Jak im się udaje ta sztuka? To bardzo proste. Trzy mobilne fotoradary, zainstalowane w pojemnikach na śmieci, ustawione na długich prostych, oraz znaki, które mogą wprowadzić w błąd kierowcę. Jednocześnie jeden stacjonarny fotoradar oraz ograniczenie do 40 kilometrów na godzinę na długim przejeździe przez miasto. Urządzenia pracują całą dobę.
Oto jedziemy sobie piękną i malowniczą drogą od strony Bydgoszczy nad morze. Długa prosta, zaczyna się miejscowość Biały Bór. Ograniczenie wskazuje 70 km/h. Ale po dłuższej chwili ograniczenie przestaje obowiązywać. Ponieważ jest to teren zabudowany, należy jechać 50 km/h. Tuż za znakiem, który znosi 70kę po prawej stronie co bardziej bystrzy kierowcy zauważą mały pojemnik na śmieci. Na nim napis Pomiar. W środku jest fotoradar, jeden z trzech mobilnych fotoradarów w Białym Borze. Miejsce wybrano doskonale, bo mało który prowadzący zwolni, jadąc po bardzo długiej prostej, która ma kilka kilometrów. Kilkadziesiąt metrów od tego miejsca jest drugi fotoradar, patrzący w drugą stronę. Robi też zdjęcia od tyłu. Tylko jazda 50 km/h spowoduje, że unikniemy mandatu.
Kolejna pułapka na zmotoryzowanych czeka w samym centrum miasteczka. Kilka kilometrów należy jechać z prędkością 40 km/h. W połowie drogi wysoki, srebrny i nieoznakowany fotoradar stacjonarny. On też przynosi zyski. Miejscowi wiedzą, jeżdżą wolno lub unikają tego miejsca. Jedziemy dalej w stronę morza. Tutaj też możemy spotkać śmietnik z fotoradarem. Codziennie, 24h/dobę, urządzenia pracują i przynoszą zyski miastu.
Czy te urządzenia służą bezpieczeństwu? W licznych wywiadach z władzami Białego Boru możemy przeczytać, że przede wszystkim mają dawać pracę. Przekleństwo dla kierowców, zatrudnia ponad 30 osób, które zajmują się obróbką zdjęć, wysyłaniem zapytań i mandatów. Perpetum mobile? Nie, luka w prawie, która pozwala stawiać dowolnie ograniczenia prędkości i budować swoiste pułapki na zmotoryzowanych.
Apelujemy do kierowców – skoro władze miasta tak bardzo chcą się zaopiekować zawartością naszych portfeli, to my zaopiekujmy się ich finansami. Polecamy trzy sprawdzone sposoby, które skutecznie pokażą nasz stosunek do działań Białego Boru:
1. Zmień trasę – jeśli możesz, jedź po prostu inną drogą. Jest ich kilka w okolicy. Unikniesz ryzyka nadziania się na jeden z czterech fotoradarów, a jednocześnie zobaczysz nowe, ciekawe miejsca.
2. Jeśli już jedziesz przez Biały Bór, nie zatrzymuj się tam. Jedź zgodnie z przepisami, nie stawaj ani na stacji benzynowej ani w sklepie. Nie korzystaj z żadnych usług, jeśli nie musisz – bojkot ekonomiczny miasta, to najlepszy sposób, by pokazać, jakie zdanie mają kierowcy na temat fotoradarów.
3. Wyślij e-mailem ostrzeżenie do znajomych, którzy wybierają się w okolice Koszalina czy Słupska na polskie wybrzeże. Niech dowiedzą się o Białym Borze.
I na koniec ostrzeżenie – fotoradarów przenośnych w tych okolicach jest więcej. Nie tylko władze Białego Boru chcą zarobić na kierowcach.
Najnowsze komentarze