Dziś nadszedł czas na tekst okołomotoryzacyjny, jakie czasem publikujemy na naszych łamach. Wsadzam więc kolejny kij w kolejne mrowisko, bo temat mnie drażni, a widzę, że niewiele się w tej sprawie dzieje, zwłaszcza tam, gdzie dziać się powinno szczególnie. W tekście poniższym samochodów francuskich nie będzie, za to – naprawdę całkiem przypadkowo – pojawi się Volkswagen Golf, choć nie ma to żadnego znaczenia dla sprawy. A może jednak ma? Wszak to tak popularny w kraju model, że kto wie, jak wyglądają statystyki kierowców, którzy jeżdżą na podwójnym gazie…
Pijani kierowcy, to w naszym kraju istna plaga. Na bani jeździ zastraszająco wielu rodaków, co ma miejsce szczególnie w niewielkich miejscowościach i na wsiach, bo tam o patrole policyjne dużo trudniej, policjanci wywodzą się z tych samych środowisk, więc mogą (choć nie muszą) podchodzić do znajomych łagodniej, a gdy nawet przewinienie jest ewidentne, zawsze pojawić się może łagodnie podchodzący do sprawy organ, który kończy postępowanie.
Z takim przypadkiem najwyraźniej mamy do czynienia na Lubelszczyźnie. Nadwiślańskie miasteczko, niewiele ponad 2,5 tysiąca dusz, wcale nie wszystkie wyznania katolickiego, a już na pewno nie rzymskokatolickiego. Pod koniec stycznia kierowca wspomnianego wcześniej Golfa strzela na zakręcie w jadącego Opla Astrę, ale profilaktycznie ucieka z miejsca kolizji. Ot, strzał, jakich wiele. Na szczęście są świadkowie – jeden z nich dzwoni na policję i jednocześnie rusza za oddalającym się z miejsca zdarzenia Volkswagenem. Dogania go, zajeżdża mu drogę i zmusza do zatrzymania, a wkrótce na miejsce dociera radiowóz.
Jak to zwykle w takich przypadkach, następuje badanie trzeźwości. Okazuje się, że kierowca Golfa jest napruty, jak bąk – badanie wykazuje 1,1 promila, a to już zdecydowanie stan nietrzeźwości. Taki poziom alkoholu utrzymuje się w organizmie 2,5 godziny po rozpoczęciu trwającego pół godziny picia, podczas którego mężczyzna o wzroście 175 cm i wadze 90 kg (myślę, że to warunki całkiem nieprzesadzone, jak na przeciętnego proboszcza polskiej parafii…) spożywa 270 ml 40-procentowej wódki. Zatrzymany kierowca tłumaczył się zaś wypiciem piwa. Żeby uzyskać taki wynik, to trzeba by było dwie godziny przed zdarzeniem wychylić w ciągu pół godziny niemal 6 półlitrowych butelek złocistego trunku o zawartości 4,5% alkoholu każda [1]. Czy więc kierowca mówił prawdę?
Ma to znaczenie o tyle, że Golfa prowadził, w ten dość nieszczęśliwy sposób, ksiądz. Osoba, która staje w kościele i poucza parafian, jak mają żyć, by zasłużyć na niebiańską przyszłość, zamiast wiecznego ognia piekielnego. Człowiek, który powinien świecić przykładem, bo należy do grupy ludzi tzw. zaufania społecznego. Ewidentnie księdzu ufać się nie powinno, skoro nie dość, że wsiada za kółko napruty, powoduje kolizję, ucieka z miejsca zdarzenia, to jeszcze najwyraźniej kłamie.
Chciałem się jednak skupić na innym problemie. Często autorytety opowiadają, że charakter wychowawczy i prewencyjny ma nie tyle wysokość kary, co jej nieuchronność. Pewnie mają rację. Jak jednak myślicie – jaka kara spotkała księdza, proboszcza (już byłego) z Annopola? Na razie, o ile wiem, żadna. Żeby było ciekawiej, do sądu, wraz z aktem oskarżenia, trafił bowiem wniosek o ukaranie księdza bez rozprawy. Nie wiem, na ile częsta to procedura, ale jestem zdania, że akurat księdza, osobę zaufania publicznego, powinno się ukarać przykładnie. Z procesem, jawnym jak najbardziej, i surowym wyrokiem. A jaka kara może się stać udziałem księdza? Duchowny zaproponował dla siebie karę złożoną z: półrocznego pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, 1,5 tys. zł grzywny, tysiąc zł świadczenia oraz dwuletniego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Czyli niezbyt dotkliwej, jak na mój gust, ale kto głupi zwracałby się o ukaranie z górnej półki? Dodajmy, że prokuratura zaakceptowała wniosek księdza, czekamy więc na to, co postanowi sąd. Jestem jednak dziwnie przekonany, że będzie dość pobłażliwy dla duchownego.
Nie tak dawno media huczały od tematu biskupa, który postanowił swoim samochodem zmienić lokalizację latarni. Napruty był też niewąsko, na szczęście zniszczył jedynie swój samochód oraz mienie publiczne, ale gdyby wpadł w grupę ludzi? Biskup wydmuchał 2,5 promila alkoholu, a to już dolna granica upojenia alkoholowego. Kara, jaką poniósł, to pół roku odsiadki w zawieszeniu, grzywna, wsparcie Funduszu Pomocy Postpenitencjarnej oraz 4-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Dotkliwa? Pewnie tak, bo prokurator powiedział, że biskup „poniósł karę – całkowicie lub w części stracił zaufanie społeczne. Długi przed nim okres i ciężka praca, aby to zaufanie odzyskać” [2]. Z wyrokami się nie dyskutuje, ale tłumaczenie prokuratora najzwyczajniej spowodowało u mnie potężny atak śmiechu.
Z pewnością w swoich okolicach jesteście w stanie wskazać mnóstwo takich przypadków. Ja na przykład pamiętam nie tak znowu odległe przypadki lekarza z politycznymi ambicjami złapanego na jeździe na bani w długi weekend majowy (jeśli mnie pamięć nie myli), czy prawnika, któremu najwyraźniej nie w smak była instytucja kultury, więc przywalił po pijaku w budynek lubelskiego teatru. O politykach, to już w ogóle szkoda gadać.
Do czego więc, nomen omen, piję? Otóż chciałbym, żeby przedstawicieli tzw. zawodów zaufania publicznego – lekarzy, prawników, polityków, księży, nauczycieli, dziennikarzy itp. – karać z całą surowością prawa za jazdę po pijaku. Zlikwidować immunitety tym, którzy je mają, by nie działały za tego typu przewinienia, zapakować delikwenta do wytrzeźwiałki i naliczyć za to podwójny rachunek, ukarać bez zawiasów i z górnej półki przewidzianej w kodeksie. Opublikować nazwisko i zdjęcie przy wyroku. Kara dla tego typu ludzi powinna być nie tylko nieuchronna, ale i możliwie dotkliwa. Pozwoli to przestrzec innych takich „nietykalnych”, a może wpłynie i na prostych ludzi.
Prowadzenie samochodów na podwójnym gazie jest w Polsce dużym problemem, czas więc przestać udawać, że się coś robi w celu poprawienia sytuacji, tylko wprowadzić konkretne i dotkliwe działania. Nie może być tak, że ktoś, kto mnie poucza z ambony, sam postępuje zupełnie inaczej. I w dodatku spotyka go za to kara jakaś taka mało dotkliwa, co wnoszę z informacji o siedzących w więzieniach pijanych rowerzystach…
[1] http://alkomaty.biz/index.php
[2] http://www.sfora.pl/Tyle-biskup-dostanie-za-jazde-po-alkoholu-Na-to-sie-zgodzil-a51810
KG; zdjęcie: Demotywatory.pl
Najnowsze komentarze