Część z Was zapewne pamięta czasy wcale nie tak odległe, gdy niektórzy Polacy wsiadali w okresie urlopowym w swoje zdobyte „na talon” Maluchy i jechali – o ile udało im się otrzymać paszport – na wakacyjny wypoczynek do Rumunii, czy Bułgarii. Oczywiście nie każdy mógł sobie na taką wyprawę pozwolić i to wcale nie tylko dlatego, że nie każdy miał samochód. Ale ja tu nie o ekonomii socjalizmu chciałem, a bardziej o tym, jak to nasi rodacy cieszyli się z Maluchów i możliwości wyjazdu nad Morze Czarne.
Nie byłem w tak dobrej sytuacji, bym jako dziecko odwiedził któryś z demoludów, choć jako wczesny nastolatek miałem okazję pojechać pociągiem do Berlina, Wschodniego oczywiście. Nie zaznałem więc trudów, wówczas zwanych przyjemnościami, podróży przez dzisiejszą Ukrainę, a wówczas Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, ewentualnie przez Węgry, prowadzących do możliwości zanurzenia się w ciepłych wodach Morza Czarnego, które po raz pierwszy zobaczyłem już grubo po zmianie ustroju. I generalnie klimaty czarnomorskie mi się podobają, nie powiem.
Mając w pamięci tamte czasy, przez wielu uważanych za słusznie minione, wpadłem na pomysł, by dziś sprawdzić, czy urlopowy wyjazd niewielkim samochodem ma sens także w dzisiejszych czasach. Szybko bowiem przywykliśmy do dużych, przestronnych aut, i nie wyobrażamy sobie, jak można było takim Maluchem jechać do Bułgarii na przykład.
Oczywiście nie zdecydowaliśmy się na Citroëna C1, Peugeota 107, czy Renault Twingo – taki hardcore byłby już jednak przesadą i mordęgą, której nie zrozumiałyby nasze dzieci. A i w dzisiejszych czasach jakoś tak chyba więcej majmy w pasie, niż nasi rodzice, czy dziadkowie w tamtych latach, więc i przestrzeni zajmujemy więcej ;-) Stąd pomysł sprawdzenia dwóch samochodów segmentu B – czy takie auto ma sens, jako samochód rodzinny?
Skąd mi to wpadło do głowy? Otóż większość Polaków kupuje samochody używane. Czyni to, naturalnie, z przyczyn ekonomicznych – rzadko kogo stać na wydanie kilkudziesięciu, czy stu kilkudziesięciu tysięcy złotych na nowe auto w salonie. Ale jeśli ktoś decyduje się na samochód za 25-30 tysięcy, to jest szansa, że może uda się go przekonać na wydanie około 40 tysięcy. Tyle, że musielibyśmy go jednocześnie namówić na samochód mniejszy, niż ten kupowany na rynku wtórnym, za to nowy, pachnący, z gwarancją, o znanej przeszłości (a w zasadzie o jej braku), który w dodatku można wybierać spośród dziesiątków konfiguracji, kolorów, dodatków…
Polacy, mam wrażenie, zachłysnęli się dostępem do samochodów, które jeszcze 20-30 lat temu dla wielu z nas wydawały się odległe bardziej, niż Księżyc. Nic więc dziwnego, że wydaje nam się, że nas na takie pojazdy stać. Bierzemy bowiem pod uwagę z reguły tylko cenę zakupu, nie przejmując się potem kosztami utrzymania, zwłaszcza serwisem. Później zaś różnego rodzaju druciarze robią z naszych aut coś, co jeździ, ale czy aby na pewno bezpiecznie? Spójrzmy prawdzie w oczy – stan techniczny przeciętnego auta poruszającego się po polskich drogach pozostawia nader wiele do życzenia, prawda?
Dlatego właśnie postanowiliśmy sprawdzić, czy dzisiejsze samochody segmentu B, w drugiej dekadzie XXI wieku, są w stanie pełnić rolę aut rodzinnych. Urosły wszak na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat dość znacząco, są nierzadko bardzo bogato wyposażone, oferują oszczędne silniki. Czy jednak spełniają oczekiwania – i aspiracje – dzisiejszych rodzin? Czy jeszcze potrafimy pakować się oszczędnie? Czy umiemy wykorzystać miejsce w samochodzie?
Nie, nie zabieramy żadnej butli z gazem, żadnej kuchenki turystycznej, ale że każdy z nas ma na pokładzie same dziewczyny, to wiecie, z czym musieliśmy walczyć przed ruszeniem w drogę… Selekcja ciuchów zabieranych na wakacje była ostra. One chciały ograniczać nas, my wyrzucaliśmy im ich ubrania, ale wreszcie udało nam się spakować i jedziemy. Ruszamy właśnie w tej chwili, dwoma autami z koncernu PSA. Wiozą nas Citroën C3 1.6 VTi oraz Peugeot 208 1.2 VTi. Dzięki temu sprawdzimy, czy downsizing ma sens, czy trzycylindrowa jednostka faktycznie okaże się znacząco oszczędniejsza od czterocylindrowej, a pamiętać należy, że auto z mniejszym, 82-konnym silnikiem, waży o 165 kg mniej, niż to z większym, 120-konnym, co nie pozostaje bez wpływu na spalanie. Na obronę 208-ki dodam, że jedzie w niej dziś cztery osoby, zaś w C3-ce zajęte są trzy miejsca, ale w połowie drogi zamienimy się samochodami, żeby nasze pomiary rzeczywistego spalania były możliwie obiektywne.
Pierwszy etap (z Warszawy do Kraśnika, w piątek) przyniósł niewielką różnicę w spalaniu – lżejsze, ale i o niższej mocy auto, potrzebowało na tej samej trasie średnio 5,3 litra benzyny na każde 100 km. Cięższe, 120-konne, zużyło tejże benzyny 5,7 litra na 100 km. Uwzględniając 17-procentową różnicę w masie własnej (kierowcy o podobnej wadze, oba auta z pełnymi na początku trasy zbiornikami) wychodzi na to, że to czterocylindrowy silnik jest oszczędniejszy, bo spalił tylko o 7,5% paliwa więcej musząc zmagać się z większą masą. Zobaczymy, jak temat spalania będzie się rozwijał, ale być może ten downsizing wcale nie ma tak znowu dużo sensu ;-)
Postaramy się, w miarę możliwości technicznych, informować Was na bieżąco o naszych wojażach, ale także – a może przede wszystkim – o tym, jak zachowują się samochody. Liczę, że uda nam się publikować regularnie informacje z naszej podróży, które mam nadzieję ilustrować zdjęciami z miejsc jeszcze dość rzadko odwiedzanych przez Polaków. Kiedy bowiem planowaliśmy tę wyprawę, wiele osób zastanawiało się, po jaką cholerę jedziemy tam, gdzie jedziemy ;-) A to ciekawe okolice, bliskie nam, a jednocześnie tak odległe…
Zapraszam Was do regularnego odwiedzania łamów naszego wortalu wierząc, iż będę miał na tyle dużo czasu i na tyle dobry dostęp do Internetu, że uda mi się publikować kolejne odcinki tego mini-cyklu regularnie, może nawet codziennie. A jeśli ktoś z Was natrafi na nas gdzieś na trasie, to niech nam pomacha – na zdjęciu widać, jakich aut macie wypatrywać ;-)
Przy okazji wielkie podziękowania dla Działów Prasowych Citroën Polska i Peugeot Polska za użyczenie samochodów do testu.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze