Milnius obliczał przed wyjazdem, że założona trasa wyniesie ok. 16 tys. km, ale okazało się, że był pesymistą ;-) W rzeczywistości była o ok. 800 km krótsza, co zresztą w pewien sposób wpłynęło na czas przejazdu. A ten był niebagatelny – niewiele ponad 11 dni i 16 godzin. To oznacza, że średnia prędkość podróży przekroczyła 54 km/h! To niesamowite, biorąc pod uwagę, że w ten czas wliczamy nie tylko jazdę, ale i wszelkie postoje!!!
Informowaliśmy o wyprawie Vitoldasa na kilkanaście godzin przed startem, który miał miejsce o północy 15.IV. Litwin ruszył w trasę praktycznie seryjną Dacią Sandero 1.6 87 KM pragnąc pobić rekord świata w szybkości przejazdu przez Eurazję. Dokonał tego w czasie o wiele krótszym, niż planowane 15 dni!
Problemy pojawiły się już pierwszej doby. Pogoda niespecjalnie sprzyjała, solidnie wiało, śmiałkowi towarzyszyły ulewy, a w okolicach Madrytu Litwin wpadł w korki na autostradzie. Mimo to pokonał 860 km i osiągnął Saragossę. Ale to nie był cel pierwszego dnia podróży, nawet nie połowa dystansu… Milnius pokonał bowiem pierwszego dnia aż 1.800 km!
Kolejna doba oznaczała przejazd przez Francję i Niemcy. Przeskoczył też Polskę – w nocy – dzięki czemu już po nieco ponad 50 godzinach od startu dotarł do rodzinnego Wilna! Autostrady Europy Zachodniej były w zasadzie jedynym miejscem, gdzie Vitoldas mógł zyskać na czasie i tak się właśnie stało – w niewiele ponad dwie doby pokonał przeszło jedną czwartą część założonej odległości!
Na Litwie dokonano przeglądu Dacii i wymieniono przy okazji opony na gumy o wyższym profilu, pozwalające na bardziej komfortową jazdę w centralnej i wschodniej części zaplanowanej trasy.
W niedzielę Milnius dotarł do Moskwy, gdzie po kilkugodzinnym odpoczynku ruszył w dalszą drogę. W Rosji dziennikarz kilkakrotnie miał przygody, przed jakimi ostrzegaliście nas, gdy ruszaliśmy Peugeotem 3008 na Krym – musiał się opłacać rosyjskim milicjantom za mniej, lub bardziej wymyślone przewinienia drogowe. Ale tych, im dalej na wschód, było coraz mniej. Po prostu drogi nie pozwalały na zbyt wiele szaleństwa, bowiem nie zawsze Vitoldas miał przyjemność podróżowania po asfalcie… Sporo było odcinków szutrowych, czy raczej – po prostu ziemnych.
Po sześciu dniach, czyli jak się później okazało – w połowie czasowej wyprawy, Milnius pokonał 6.400 km. Dwa dni później było to już 8.800, ale Litwin dopiero ruszał dalej. Pogoda jednak zrobiła się mniej przyjemna – temperatura spadła do kilku stopni powyżej zera, a na bezkresnych połaciach w okolicach Krasnojarska coraz częściej zaczął się pojawiać śnieg…
Syberyjski odcinek wyprawy przyniósł wiele ciekawych spostrzeżeń. Samochód osobowy nie jest tym, co sprawdza się tam najlepiej – w surowym klimacie i na drogach jeszcze dużo gorszych, niż w Polsce, lepiej sprawdzają się ciężarówki. Woda z przydrożnych rzek potrafi wystąpić z koryta i przelewać się przez trakt (bo nie wszystkie drogi zasługują na tą szlachetną nazwę…), za to po niektórych ziemnych duktach da się jeździć z prędkościami niemalże autostradowymi. Są jednak i takie odcinki, gdzie przejazd wymaga dziesięciokrotnie niższych limitów, głównie z powodu licznych dziur. Czyli jak w Polsce ;-) Sandero jednak doskonale radziło sobie z takim terenem i nie uległo przez tych kilkanaście tysięcy kilometrów żadnej awarii.
W poniedziałek, 26.IV., Vitoldas Milnius dotarł do Władywostoku na wschodnim wybrzeżu Rosji. Pokonał 15.200 km w czasie niespełna 270 godzin i ustanowił w ten sposób rekord świata. A kilkadziesiąt fotek z tej wyprawy (nie licząc tych z przygotowań) obejrzeć możecie poniżej.
KG
zdjęcia: Vitoldas Milnius
Najnowsze komentarze