Kiedy czytam relacje z aktualnych wydarzeń na Krymie, sięgam pamięcią kilka lat wstecz, gdy miałem okazję z ekipą Francuskie.pl pojechać na ten przepiękny półwysep. Wyprawa z Radiem Zet i Telewizją Polską na długo pozostała w pamięci. Dlatego dzisiaj wracamy na Krym w nieco sentymentalnej podróży, by przybliżyć Wam jak naprawdę ten Krym wygląda. Przejechaliśmy dużą jego część.
Dlaczego Krym jest ważny i dlaczego ktokolwiek chciałby go posiadać? Jest to przede wszystkim miejsce o przyjaznym klimacie, który sprzyja uprawie oraz wypoczynkowi. Położenie na mapie sugeruje możliwość strategicznej kontroli basenu Morza Czarnego. A nad Morzem Czarnym leżą kraje takie jak Rumunia, Bułgaria, Turcja i Gruzja. Ale zostawmy sprawy wojskowe i sprawy strategii, chciałbym się skupić na samym kraju. Warto wspomnieć, bo mało kto o tym pamięta, że na wschodzie Krym leży przy Morzu Azowskim a tamtejsze odległe wschodnie plaże są najpiękniejsze na całym półwyspie. Byliśmy tam.
Na Krym z Polski dojeżdża się przez Ukrainę. Droga jest długa, od granicy to ponad 700 kilometrów. Jakość dróg? Trzeba mocno uważać i mieć oczy dookoła głowy. Dla polskiego kierowcy żaden problem, jesteśmy świetnie zaprawieni w bojach. Problem mogą sprawiać jedynie ukraińscy milicjanci, którzy wypatrują aut zagranicznych przez lornetki i zatrzymują do kontroli, oczekując zapewne jakiejś drobnej gratyfikacji za zakończenie czynności bez mandatu. Na drodze na Krym panuje duży ruch, bo wjechać tam można wygodnie tylko dwoma drogami, które i tak spotykają się w jednym miejscu. Dla amatorów jazdy poza utartymi strzałkami jest jeszcze Arbatska Striełka, ale o niej wspomnę przy końcu.
Zanim dojedziemy na Krym zauważymy gwałtowną zmianę mniej więcej w połowie drogi, na wysokości Humania. Od tej miejscowości kończy się Ukraina ukraińska i zaczyna rosyjska. Ludzie mówią tu po rosyjsku, a na swoją walutę mówią rubel, chociaż jest to hrywna. To zmiana naprawdę gwałtowna, jak nożem odciąć. Przynajmniej my mieliśmy takie wrażenie. Nie zmienia się tylko jedno – nadal wszyscy są bardzo otwarci, przyjaźni i pomocni. Ta niesamowita cecha Słowian była widoczna przez całą naszą wyprawę. Ale Ukrainę zostawiamy za sobą, bo oto dojeżdżamy do Krymu.
Na Krym wjeżdżamy drogą zachodnią. Już w pobliżu półwyspu nasz wzrok przykuwają dziesiątki straganów z pięknymi pomidorami, papryką, ogórkami a przede wszystkim arbuzami. Jechaliśmy w październiku, kiedy to wszystko było dostępne w ogromnych ilościach. Smak pomidorów czy ogórków z Krymu jest niezapomniany. Bogaty, pełen aromatu i naturalnego smaku. Wjeżdżając na Krym zmienia się nieco krajobraz. Nizinna Ukraina ustępuje miejsca krajobrazowi nieco górzystemu. My postanowiliśmy objechać półwysep dookoła. Nie jest on taki duży, jakby się mogło wydawać. W najdłuższym miejscu ma nieco ponad 100 kilometrów. Gdyby były tu normalne drogi, dałoby się przejechać dookoła w trzy-cztery godziny. Ale drogi są… różne.
Krym sam w sobie też jest podzielony. My zaczęliśmy od mocno rosyjskiej Eupatorii, w której nie ma raczej nic ciekawego, poza blokowiskami, ośrodkami wypoczynkowymi, z których wiele pamięta czasy komunizmu i domkami. Od czasu do czasu jakiś zabytek, nieźle utrzymany. To co jest największą wartością tych okolic to piękne wybrzeże. Szybko uciekliśmy z tych okolic, by udać się na południe. Sewastopol, Foros, Ałupka czy wreszcie Jałta, to miejscowości, które są również mocno rosyjskie. Ten rosyjski wpływ słabnie im dalej poruszamy się na wschód. Ale do tego jeszcze dojdziemy.
Sewastopol to ogromny nowoczesny ośrodek miejski. To tutaj, na mocy porozumienia Ukrainy z Rosją stacjonuje flota czarnomorska. Ulokowano ją tutaj z powodu głęboko wcinającej się w ląd zatoki. W skałach wykuto ogromną tajną bazę okrętów podwodnych. Dzisiaj jest tu między innymi muzeum. Ale wróćmy do samego Sewastopola. Miasto ma przepiękne nabrzeża i jest nastawione na turystykę. Gęsta zabudowa, mnóstwo zabytków a na mniejszych uliczkach jakże powszechny tu bałagan a może bardziej chaos. Na każdym kroku oferty wynajmu kwatery. Na wybrzeżu trudno o piaskową plaże, tutaj miejsca wypoczynku są betonowe lub kamieniste. Największe wrażenie robi niewątpliwie port floty. Miasto zostało założone stosunkowo niedawno, w 1783 roku. Samo miasto ma dość specyficzny charakter prawny, jest to miasto wydzielone na prawach obwodu. Sewastopol nie należy do republiki Krymu. Miasto liczy sobie około 400 tysięcy mieszkańców, tyle co Bydgoszcz. Co mi się tam najbardziej podobało? Oprócz robiącej wrażenie floty to samo położenie miasta, wąskie uliczki pnące się w górę i w dół, atmosfera wakacji, piękne nabrzeże.
Ciekawsze dla nas były jednak rejony położone na wschód od Sewastopola. Jechałem więc wybrzeżem w stronę Jałty, chcąc zobaczyć miejsca, o których tyle słyszałem na lekcjach historii i w domu. Teren na południu jest górzysty, dlatego wszystkie miasta są położone na zboczach. Jest to bardzo malownicza okolica, chociaż dla mieszkańców nie jest to optymalny teren do poruszania się. Bez samochodu czy choćby motoru jest tu zwyczajnie ciężko.
Pierwszym punktem na naszej południowej trasie jest Ałupka. Znajduje się tutaj miejsce, które zna każdy z nas, kto miał okazję wychowywać się w latach 70-tych i 80-tych. Jednak mało kto wie, że to właśnie pałac Woroncewa zna i uwielbia ze swoich lat dziecinnych. Ja nie miałem wątpliwości i podziwiałem kunszt filmowców, którzy pokazali to miejsce w sposób,który pobudzał wyobraźnie i do dzisiaj zakorzeniony jest w naszej świadomości. Wszystko przez „Podróże Pana Kleksa” – to tutaj swój pałac miał król Bajdocji, Apolinary Baj. To tutaj pan Kleks odkrył ogromne złoża atramentu. Poznajecie?
Pałac Woroncewa to jedno z najpiękniej położonych miejsc na Krymie. Blisko morza, u podstawy gór, tutejsze widoki zapierają dech w piersiach. Budowę zaczęto w 1828 roku a zakończono w 1848. Zbudowano tu również ogromny park. Jest to moim zdaniem jedno z miejsc, które na Krymie odwiedzić po prostu trzeba. Piękne wnętrza pełne są obrazów, rzeźb i oryginalnych mebli z epoki.
Niedaleko znajduje się masyw Aj Pietri. Wapienne skały mają prawie 1300 metrów wysokości a na szczyt można wjechać niezwykłą kolejką linową. Podróż tą kolejką dostarcza niezapomnianych wrażeń przede wszystkim z uwagi na długość lin i brak stacji pośrednich. Dodatkowo, jakby tej atrakcji było mało, jest to najbardziej wietrzne miejsce na Krymie, w związku z tym wagonik zwykle buja się w lewo i prawo, trzeszcząc do tego potępieńczo, doprowadzając pasażerów do rozstroju nerwowego. Tylko niewzruszony spokój obsługi hamuje nieco zapędy turystów. Ale pietra można mieć.
Wizyta w Symferopolu, stolicy Krymu, trwała krótko. Jedną z ciekawostek miasta jest najdłuższa chyba na świecie linia trolejbusowa, blisko 90 kilometrów trakcji łączy Symferopol z Jałtą. My udaliśmy się w tą podróż samochodem.
Odwiedziliśmy Bakczysaraj, czyli pałac chanów krymskich. Powstał on w XVI wieku i właśnie stąd Tatarzy zarządzali swoim imperium. Gdy pomyślimy jak wielkie podboje udało im się dokonać, to skromność pałacu może dziwić. Nie ma tu ani ogromnych powierzchni, ani wielkiego przepychu. Skromność tego miejsca zadziwia, chociaż zrekonstruowane pomieszczenia działają na naszą wyobraźnie. Nietrudno ujrzeć harem czy chana, który przechadza się korytarzami. To tutaj mieszkała i zmarła Maria Potocka, ulubiona żona chana Krymu. Po jej śmierci chan wybudował mauzoleum Dilary, które zachowało się do dzisiaj. Smutek chana symbolizuje też fontanna łez, na której codziennie leżą biała i czerwona róża.
Marii Potockiej poświęcił jeden z sonetów krymskich Adam Mickiewicz – „Grób Potockiej”:
W kraju wiosny, pomiędzy rozkosznymi sady,
Uwiędłaś, młoda różo! bo przeszłości chwile,
Ulatując od ciebie jak złote motyle,
Rzuciły w głębi serca pamiątek owady.
Tam na północ ku Polsce świecą gwiazd gromady,
Dlaczegoż na tej drodze błyszczy się ich tyle?
Czy wzrok twój ognia pełen, nim zgasnął w mogile,
Tam wiecznie lecąc jasne powypalał ślady?
Polko, i ja dni skończę w samotnej żałobie;
Tu niech mi garstkę ziemi dłoń przyjazna rzuci.
Podróżni często przy twym rozmawiają grobie,
I mnie wtenczas dźwięk mowy rodzinnej ocuci:
I wieszcz, samotną piosnkę dumając o tobie,
Ujrzy bliską mogiłę, i dla mnie zanuci.
Bakczysaraj to dzisiaj nieduża miejscowość, w której domy stoją na kolejnych poziomach stromo pnących się w górę wzgórz. Okolica jest bardzo malownicza i trudno się dziwić, że Mickiewicz opisał je w kilku sonetach, do których przeczytania zachęcam. Zupełnie inaczej czyta się je, będąc na miejscu. Udało nam się zresztą trafić na Polaka, który przebywa tu od wielu lat. Jego wzruszające opowieści zostały w nas na długo.
Chociaż z Krymem związanych jest wiele wydarzeń w historii Polski, to jedno z najbardziej znaczących miało miejsce w pałacu Potockich w Liwadii. O nazwie Liwadia mało kto słyszał, więc łatwiej będzie Wam określić położenie tego miejsca jako leżące pod Jałtą. Pałac ten zaczęto budować w 1834 roku. Leon Potocki, który rozpoczął ten proces, nie mógł przypuszczać, że to właśnie tutaj Polska straci swoje ziemie w wyniku traktatu jałtańskiego. Ponad 100 lat później Churchil, Roosvelt i Stalin podpisali dokument, w którym określono, że Polska traci Kresy Wschodnie.
Sam pałac jest ogromny a jego dokładne zwiedzanie może zająć kilka godzin. Z pałacowych tarasów rozpościera się przepiękny widok na Morze Czarne a wnętrza, bogato urządzone, zachowano w większości w stanie, w jakim znajdowały się podczas konferencji jałtańskiej. Chodząc po tych wszystkich miejscach można poczuć prawdziwego ducha historii. Kilkadziesiąt lat temu po tych korytarzach chodzili najwyżsi światowi przywódcy i decydowali o losach świata. Warto odwiedzić to miejsce.
Krym to także miejsce, gdzie produkuje się doskonałe wina. Wizyta w wytwórni Massandra to moim zdaniem również punkt obowiązkowy w czasie podróży. Trzeba jednak zostawić samochód i pojechać popularnym tutaj tanim i zatłoczonym busem, który pełni rolę komunikacji miejskiej, ponieważ testowanie win w Massandrze to proces długi i składający się z wielu różnych win. Wstępem do tego jest długa wycieczka po ogromnych podziemnych halach, gdzie składowane jest i produkowane wino.
Wytwórnia zajmuje spory teren, ale prawdziwe skarby kryją się w jaskiniach, wykutych w 1898 roku. I znów mamy polski akcent, bo Masandrę założył Lew Golicyn, syn rosyjskiego arystokraty, którego żoną była Maria Ewa z Jezierskich. Po blisko dwugodzinnej wycieczce i opowieściach o wspaniałościach krymskich win, można skosztować trunków. Najlepsze z tych win to Madera Massandra, które można kupić także w Polsce i serdecznie zachęcam. Nawet jeśli lubicie wyłącznie wina wytrawne lub nie pijacie win w ogóle. Madera Massandra to ambrozja wśród win, należy do 100 najlepszych win świata.
Jadąc dalej na wschód docieramy do Sudaku. Tu widać, że kończą się rosyjskie wpływy a coraz więcej widać z kultury tatarskiej. Samo miasteczko nie jest może specjalnie godne uwagi, poza tym, że jest tutaj niezła baza noclegowa i piękna plaża. Jednak w Sudaku najciekawszym elementem krajobrazu jest niewątpliwie ogromna twierdza, górująca nad miastem. Wspinaczka tam zajmuje kilkadziesiąt minut, ale warto – z murów rozpościera się oszałamiający widok na okolicę. Miejsce to założyli w średniowieczu genueńczycy, którzy utworzyli wtedy Republikę Genueńską i z Włoch dotarli aż tutaj. Republika ta przetrwała od XI do XVIII wieku a genueńczycy znani byli między innymi z budowy najlepszych na świecie żaglowców.
Twierdzę w Sudaku zbudowano w 1365 roku. Zdobyć ją od strony morza było niepodobieństwem. Ogromny obszar murów krył nie tylko miejsce dla wojska ale również zabudowę cywilną. Spacer murami pokazuje ogrom zabudowy. Do dzisiaj zachowało się 14 baszt, ruiny kościoła, meczet oraz rozległe podziemia. Na ich zwiedzanie warto wziąć latarkę. Zabytek utrzymany jest w bardzo dobrym stanie. Kolejne miejsce, które warto odwiedzić.
Na samym wschodzie Krymu znajduje się Kercz. To nieduże miasto ma historię, którą liczy się prawie 3 tysiące lat! W tym rejonie Krymu nie znajdziecie wielu mieszkańców, za to poczujecie prawdziwy klimat wschodu. Miasto jest nowoczesne, znajduje się tutaj duży port. Wśród najciekawszych zabytków znajdziecie tu robiącą ogromne wrażenie cerkiew św. Jana Chrzciciela, zbudowana w VIII wieku.
Kunszt budowniczych zasługuje na najwyższe uznanie. Budowla, niepozorna z zewnątrz, znajduje się w środku miasta.W środku miasta wznosi się wzgórze Mitrydat. Stojące tu antyczne ruiny przypominają starożytną historię miasta z czasów królestwa Bosporu. Jeśli będziecie tu kilka dni, warto zajrzeć do Muzeum Antycznego, w którym eksponowana jest niezwykła złota komnata, najlepsze świadectwo czasów świetności Kerczu.
Kilka kilometrów od Kerczu znajdują się niesamowite budowle ziemne – kurhany, w tym wielki Kurhan Cesarski. Z zewnątrz wyglądają jak zwyczajne niewielkie wzgórza, za to w środku zobaczymy przykład kunsztu budowlanego starożytnych. Wchodzi się korytarzem złożonym z ociosanych bloków skalnych. Ma on 7 metrów wysokości i blisko 40 metrów długości. Komora grobowa ma wysokość blisko 9 metrów. Trzeba tam być na miejscu by poczuć atmosferę i zrozumieć wielkie osiągnięcia osób żyjących przez tysiącami lat.
Kercz jest miastem ciekawym także z powodu przeprawy promowej do Rosji. Brzegi półwyspu, gdzie jest już Rosja, widać doskonale z portu. Jeśli ktoś ma ochotę, może popłynąć tam, by pojechać na Kaukaz. To najszybsza droga do Gruzji, pod warunkiem, że otwarte jest przejście graniczne z tym krajem. W czasie gdy my tam byliśmy, przejścia graniczne były niestety nieczynne, dlatego rok później pojechałem do Gruzji przez Turcję. Ale to zupełnie inna historia. Za to w Kerczu widać ślady wspólnej historii z Rosją. Wszędzie.
Jedną z najbardziej malowniczych części Krymu jest Arbatska Striełka. To pasek lądu, z jednej strony otoczony przez Morze Azowskie a z drugiej przez potężne rozlewiska. Jest to płaski obszar, przypominający krajobraz pustynny. Biegnie tam jedna z najdziwniejszych dróg, jaką zdarzyło mi się jechać. Licząca blisko 100 kilometrów, wzdłuż pięknych, pustych plaż, na której można od czasu do czasu spotkać mieszkańców czy pasące się bydło. Ta droga jest bardzo malownicza, przystanek na plaży dla kąpieli w morzu to obowiązek, warto jednak pamiętać o zatankowaniu, bo najbliższa stacja benzynowa sto kilometrów dalej.
Im bliżej lądu stałego, tym Striełka staje się szersza i tym dalej od morza prowadzi droga. W końcu można trafić na ośrodki wypoczynkowe, dawno opuszczone, gdzie przyjeżdżali za czasów Związku Radzieckiego pionierzy lub robotnicy, spragnieni słońca i wypoczynku. Potem maleńkie wsie, zagubione gdzieś na Krymie, o których mało kto wie i rzadko kto w nich bywa. Arbatska Striełka to również wielkie wyzwanie dla zawieszeń samochodów. Droga w dużej części jest wytralkowana i można dziesiątkami kilometrów jechać po nierównościach, trzęsąc się w środku – a jedynym wyjściem, żeby było bardziej komfortowo jest szybka jazda. Dopiero po kilkudziesięciu kilometrach pojawia się droga betonowa.
Krym jest przepięknym miejscem, które warto zobaczyć na własne oczy. Turystom oferuje piękne krajobrazy, ciekawe zabytki, wiele wzruszeń związanych ze wspólną historią i Polakami, którzy z tą ziemią związali swoje życie.
Wyprawa na Krym miała miejsce w 2009 roku.
Dziękujemy firmie Peugeot Polska za udostępnienie samochodu Peugeot 3008 na ten wyjazd.
Pomysłodawcą i głównym organizatorem wyjazdu był Jędrzej Chmielewski.
W wyprawie uczestniczyli również Marzena Chełminiak (Radio Zet), Małgorzata Karolina Piekarska (TVP Warszawa) oraz Krzysztof Gregorczyk (Francuskie.pl).
Najnowsze komentarze