Peugeot 2008 to bardzo przyjemny w prowadzeniu crossover. Z silnikiem diesla jest oszczędny, z benzyną cichy i miękki, bardziej komfortowy. Oto zapis wrażeń z testów w Alzacji.
Przyznam się szczerze, że miejski crossover Peugeota nie zachwycał mnie designem na salonach samochodowych. Wydawał mi się jakiś taki mało wyrazisty, choć zauważyłem chyba wszystkie smaczki stylistyczne, jakie wtopiono w bryłę auta i ukryto w jego wnętrzu. Niby trudno mi się było czepić, ale coś mi nie pasowało i wskazywałem jako źródło wszystkiego tę dziwną listwę nad tylnymi drzwiami. Wydawało mi się, że to była już przesada. Ciekawy więc byłem bardziej tego, jak Peugeot 2008 będzie jeździł, bo wyglądem nie przypadł mi do gustu.
Kiedy jednak wybrałem się z kilkunastoma innymi dziennikarzami z Polski, a także grupami z Węgier, Słowenii i Słowacji bodajże, na testy do Alzacji, odkryłem jakiś taki trochę inny samochód. A że alzackie wina średnio mi pasują, nie był to więc efekt ich degustacji. Po prostu ten samochód poza halami targowymi wygląda jakoś inaczej ;-) Nie umiem powiedzieć, na czym to polega, ale może po prostu na dworze mniej widoczny staje się ten element stylistyczny nad tylnymi drzwiami?
Samochody czekały na nas już na przylotniskowym parkingu, gdzie sobie je wybraliśmy i pojechaliśmy na trasę wytyczoną na pierwszy dzień testów. Liczyć sobie ona miała około 180 km i wiodła w sporej części przez malownicze Wogezy, dzięki czemu mogliśmy sprawdzić, jak radziły sobie w tych warunkach auta napędzane silnikami o pojemności 1.6 litra, zarówno benzynowymi, jak i wysokoprężnymi. Na dzień następny przygotowano parę aut z mniejszymi jednostkami napędowymi, udało mi się więc pojeździć wszystkimi dostępnymi odmianami.
Wydawać by się mogło, że 120 KM, to minimum dla takiego samochodu, a tymczasem w tej chwili w ofercie nie ma większych jednostek! Okazuje się jednak, że Peugeot zachował się całkiem rozsądnie – przecież 2008 bazujące na modelu 208 reprezentującym – z sukcesami! – markę w segmencie B, jest niewiele cięższe od podstawowego modelu, czemu więc nie wstawić tam silników niezbyt mocnych? Przecież jeszcze nie tak dawno w ważących o dobre 200 kg autach segmentu D moc rzędu 120 KM była czymś normalnym, a 140 KM z reguły było już lekkim nadmiarem. Teraz w aucie ważącym poniżej 1.200 kg, a nawet poniżej 1.100 kg, mamy do dyspozycji max 120 KM i zdajemy się narzekać ;-)
Jak się okazało – niesłusznie. W zasadzie tylko podstawowy 68-konny diesel 1.4 HDi okazał się nieco zbyt słabowity do jazd po Wogezach, choć w ruchu miejskim na płaskich terenach z pewnością byłby w stanie zadowolić niejednego kierowcę o niezbyt wybujałym temperamencie. W Polsce jednak raczej nie należy się takiej wersji silnikowej spodziewać, problem więc niejako będziemy mieli rozwiązany już na wejściu ;-)
Wróćmy jednak do testu podstawowego, czyli odmian 1.6. Najpierw wziąłem w obroty 120-konnego benzyniaka VTi, który okazał się całkiem sensownym wyborem. Radził sobie dobrze zarówno na autostradzie, jak i w górach, choć zdecydowanie wolał nieco wyższe obroty – w zakresie powyżej 2.500, a jeszcze lepiej powyżej 3.000 obr./min. czuł się o wiele lepiej nie zagłuszając przy tym ani radioodtwarzacza, ani mojego partnera w tej podróży. Przy okazji – pozdrawiam Cię, Piotrze! Za osiągami silnika spokojnie nadążał układ jezdny – 2008-ka prowadzi się świetnie, niemal neutralnie, z leciutką tylko podsterownością, którą czuć jedynie w przypadku zauważalnie za szybkiego „napadnięcia” na ostry zakręt. Nie udało mi się przy tym zmusić do konkretnej interwencji układu stabilizacji toru jazdy (ESP), co znaczy, że auto prowadzi się samo w sobie bardzo dobrze. Widać dobry francuski dotyk speców od zawieszenia, uznawanych od lat za jednych z najlepszych w branży – oczywiście przez niezależne media.
Mniej więcej w połowie dystansu wytyczono miejsce, w którym mogliśmy się lekko posilić (tarta z jagodami była rewelacyjna!), a jednocześnie zamienić się samochodami, w efekcie czego wybraliśmy z Piotrem diesla. Samochód oszczędniejszy w kwestii spalania, ale droższy zarówno w zakupie (polskich cen jeszcze nie znamy), jak i w serwisie. Diesla polecam więc zawsze tylko osobom, które jeżdżą naprawdę dużo i to w dodatku na dłuższych dystansach – jeżdżąc w mieście wybierzcie silnik benzynowy.
Po tej ogólnej uwadze wróćmy do Alzacji. Testowany przez nas Peugeot 2008 1.6 e-HDi osiągał 115 KM, ale dysponując zauważalnie wyższym momentem obrotowym (270-285 Nm przy 1.750 obr./min.) zapewniał niewiele gorszą dynamikę, niż model benzynowy. A i to z uwagi na dwa fakty:
– występowania pięciobiegowej skrzyni z silnikiem 1.6 VTi w przeciwieństwie do sześciobiegowego manuala w 1.6 e-HDi o mocy 115 KM;
– wyższą o 100 kg masę auta z silnikiem wysokoprężnym.
Stąd minimalnie gorsze własności przyspieszania i elastyczności diesla, ale różnice te są pomijalne – wszystkie poniżej sekundy.
W prowadzeniu (w sensie stabilności) tej różnicy masy praktycznie nie czuć. Nie miałem wrażenia, by diesel był bardziej podsterowny. Nie narzekałem też na skrzynię biegów, czy układ kierowniczy, choć spotkałem się z krytyczną opinią dotyczącą pracy tego pierwszego podzespołu. Nie mam jednak pojęcia, dlaczego taką opinię ów dziennikarz wygłosił, bo jak dla mnie nie było w pracy lewarka żadnych dziwnych zachowań. Co więcej – parę dni później przewiozłem się ideałem nad ideałami, czyli nowym Passatem z dwulitrowym dieslem pod maską i z manualną skrzynią biegów. Zupełnie nie wiem, gdzie ta osławiona precyzja! W ślepym teście dziennikarze z pewnością nie odróżniliby tych skrzyń!
Zawieszenie 2008-ki stanowi udany kompromis między pewnością prowadzenia, a komfortem. Prawdę mówiąc spodziewałem się o wiele twardszego strojenia „zawiasu” z uwagi na wysokość auta – Peugeot 2008 mierzy sobie 1.556 mm. Nie jest to więc tak znowu dużo – przy szerokości 1.739-1.829 mm ma „zdrowe” proporcje i nie pojawia się tendencja do nadmiernych przechyłów nadwozia liczącego sobie 4.159 mm długości. A wszystko to przy rozstawie osi wynoszącym 2.538 mm. O 11 mm większy rozstaw kół tylnych, niż przednich (1.488 vs 1.477 mm), poprawia stabilność prowadzenia na krętych drogach, a prześwit wynoszący 165 mm pozwala w miarę bezproblemowo zjechać na nierówny trawnik ;-)
Wspomniane zawieszenie bardzo dobrze radziło sobie zarówno na autostradach, jak i na krętych serpentynach Wogezów. Nieźle jechało także po gorszych nawierzchniach skutecznie tłumiąc nierówności i – co dla niektórych bardzo ważne – pracując cicho. Mi jednak najbardziej spodobała się jazda w zakrętach wijących się, jak jelito cienkie – auto pozwalało na wiele i taka odrobina ofensywnej jazdy w tego typu samochodzie stanowi niewątpliwie sporą wartość dodaną. Nie rezygnując z dość jednak rodzinnego charakteru tego samochodu możecie się cieszyć przyjemnością z jego prowadzenia. Pamiętajcie tylko, żeby dobrze poprzypinać dzieci w fotelikach, żeby nie rzucało nimi po całym tyle, gdy zechcecie poszaleć na krętych drogach ;-)
No właśnie – i to dochodzimy do pewnej wady tego samochodu. Z tyłu miejsca na nogi wystarczy i dla dorosłych pasażerów, ale mogą oni mieć problem z wysiadaniem – wyciągnięcie stóp może się bowiem okazać kłopotliwe. To w tym momencie widać najwyraźniej, że 2008-ka powstała na bazie autka miejskiego. Trzeba o tym pamiętać wybierając takie auto, bo później niełatwo będzie wyciąć dodatkowe miejsce na stopy w dolnej części słupka B. A raczej wyciąć się da, ale ucierpi na tym sztywność konstrukcji samochodu ;-)
Jeśli zaś naprawdę miałbym coś ciąć w tym samochodzie, to byłby to słupek A. Jest on chyba trochę za szeroki, w efekcie czego trochę przysłania to, co dzieje się na „przednich bokach” samochodu. To może być problem zarówno podczas jazd miejskich, gdzie zapewne przeciętna 2008-ka (choć nie chcę przez to powiedzieć, by było to przeciętne auto!) spędzać będzie najwięcej czasu, jak i na krętych drogach, na które z pewnością wypuści się niejeden kierowca żądny wrażeń podróżniczych. No ale wymogi dotyczące wspomnianej wcześniej sztywności konstrukcji powodują, że słupki w samochodach bezpiecznych są dziś naprawdę grube. Dbając więc o bezpieczeństwo z jednej strony obniża się nieco jego poziom z drugiej.
Jeździliśmy 2008-kami nie tylko po Wogezach, ale i po malowniczych alzackich miasteczkach, ciasnych momentami, jak szyjki butelek na wino. Okazało się, że miejski crossover Peugeota świetnie sobie radzi z takimi przesmykami – jego zwrotność momentami była wręcz zaskakująca. Auto nie jest zbyt długie, ale mimo całkiem przyzwoitego, jak na ten segment, rozstawu osi, skręca bardzo wydajnie i jest w stanie bez trudu zawrócić nawet na wąskiej drodze. To duży plus tego autka, bez względu na teren, po jakim przyjdzie mu się poruszać.
Bagażnik pozwoli się bez większego trudu (acz przy zachowaniu rozsądku) spakować rodzinnie nawet na wyjazd wakacyjny – trzeba tylko ograniczyć zapędy kobiet (niezależnie od wieku) ;-) ale 360 dm³ wg norm VDA (422 litry wody) wydaje się być wystarczające. Pamiętam, jak w trzy dorosłe osoby i 1,5-roczne dziecko zapakowaliśmy się na wakacyjny wyjazd do 285-litrowego bagażnika Citroëna Saxo. A tu – 360 litrów wydawać się może przestrzenią międzygalaktyczną wręcz ;-) Tym bardziej, że kształty kufra są regularne, a próg załadunkowy praktycznie nie istnieje. Podłoga bagażnika położona jest na wysokości 60 cm od podłoża, co nie jest wielkim problemem przy pakowaniu cięższych przedmiotów.
Drugiego dnia testów dorwaliśmy z Piotrem dwie podstawowe wersje silnikowe Peugeota 2008. Pierwsza, to diesel 1.4 generujący 68 KM – jednostka, którą polecić można jedynie kierowcom o wyjątkowo spokojnym usposobieniu i dodatkowo ze skłonnościami do oszczędzania. W Polsce taka konfiguracja najprawdopodobniej w ogóle nie będzie oferowana, więc problemu mieć nie będziecie, ale w krajach, gdzie motoryzacyjny system podatkowy uzależniony jest od mocy silnika bądź emisji dwutlenku węgla, taka odmiana sprzedawać się może całkiem nieźle. Auto jeździ, ale „szału ni ma” – będzie to świetny towarzysz do codziennego użytkowania w mieście, sporadycznych wypadów poza jego granice, ale na pewno nie do jazdy dynamicznej. W Wogezach ta jednostka napędowa wymagała już wchodzenia na wyższe obroty, co odbijało się na spalaniu, a i jej dźwięk nie zachwycał. Lepiej jeździć taką wersją tam, gdzie wzniesienia są niewielkie i występują raczej sporadycznie.
Z kolei trzycylindrowy benzyniak 1.2 VTi o mocy 86 KM radził sobie nadspodziewanie dobrze! Byliśmy zaskoczeni, że ta jednostka napędowa tak dzielnie radzi sobie choćby na podjazdach pod górę, na której szczycie wzniesiono kiedyś Zamek Königsburg (rdzennie francuska nazwa, prawda?). Z tego wniosek, że silnik 1.2 VTi jest naprawdę fajną jednostką napędową, która z jednej strony zapewnia dobrą wydajność, z drugiej zaś nie drenuje kieszeni. To całkiem sensowna propozycja dla osób, które nie chcą diesla, a 120-konny silnik 1.6 VTi okazuje się za duży, bo zwyczajnie takiego nie potrzebują.
Peugeot 2008, to samochód, w gamie którego chyba każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Podstawowe wersje mają zwyczajne radio i manualną klimatyzację, a o szklanym dachu można w nich zapomnieć. Bogate odmiany kuszą dotykowym ekranem z aplikacjami ułatwiającymi poruszanie się (np. podawanie cen na stacjach benzynowych, sytuacji pogodowej, informacji o korkach, restauracjach i wielu, wielu innych), szklanym dachem skrywanym za lekko przepuszczalną roletką sterowaną elektrycznie, systemem audio JBL, dwustrefową automatyczną klimatyzacją, czy skórzaną tapicerką i podgrzewanymi fotelami. A wszystko to w atrakcyjnym opakowaniu, niezbyt krzykliwym, ale eleganckim, które długo powinno cieszyć oczy swoim designem.
Problemem pozostają jedynie ceny. We Francji na 2008 szykować trzeba przeszło 15.000 euro, co w polskich warunkach jest wartością zaporową. Z drugiej strony przy poziomie cen, jakie Renault zaproponował za Captura, Peugeot Polska ma twardy orzech do zgryzienia – wypadałoby utrzymać podobne wartości, a to nie musi być łatwe. Czekamy więc na cennik, bo od niego w dużej mierze zależeć będzie powodzenie miejskiego crossovera z kroczącym lwem na masce. Cała reszta jest naprawdę godna zainteresowania i życzymy Peugeotowi dalszych sukcesów w rynkowej ofensywie w naszym kraju, gdzie marka ostatnio znowu odżyła i sprzedaje się coraz lepiej po czterech miesiącach znajdując się już na szóstym miejscu pod względem rejestracji nowych aut.
tekst i zdjęcia: Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze