Dzisiejszy felieton muszę poświęcić policji. Nie tej Policji przed duże P ale właśnie małej, policji prowincjonalnej i zaściankowej, która zaczyna się w Komendzie Głównej w Warszawie. Siedzi tam sobie pan komendant, który zapomniał, że nie stanowi on w Polsce prawa. Mianował się szeryfem wszystkich policjantów oraz obywateli i próbuje prawo stanowić. Ale nie ma do tego prawa. I o tym właśnie będzie ten felieton.
Znam wielu policjantów. Z czystym sumieniem mogę nazywać ich Policjantami. Są świetnymi funkcjonariuszami, doskonale radzą sobie w pracy, łapią przestępców i odpowiedzialnie służą nam, obywatelom. Wszyscy oni zgodnie narzekają na swoją górę, która każe im robić rzeczy na granicy prawa a czasami prawo łamać. Rozkazy idą z samej góry. A to zwiększenie ilości mandatów, bo wpływy do budżetu muszą się zgadzać, a to zwiększenie ilości odbieranych praw jazdy, bo znowu wpływy do budżetu muszą się zgadzać, a to naginanie prawa podczas oceniania czy dana broń na ślepaki jest zgodna czy niezgodna z ustawą którąś kolejną.
Nie wiem czy prawo w Polsce jest złe czy dobrze, ale z całą pewnością wiem, że komendant główny policji nie ma prawa tego prawa stanowić. On ma realizować to, co jest napisane w przepisach. Tymczasem dzieje się … nieco inaczej. Trzy przykłady, które skłoniły mnie do napisania tego felietonu.
Kontrole trzeźwości
Polska kultura picia jest kulturą wschodnią. I nie ma co ukrywać, że sporo kierowców wsiada za kierownicę po kielichu. Promil powoduje wypadki. 99,999% kierowców po kielichu dojeżdża do celu. Co wymyślił komendant policji? Wymyślił kontrole prewencyjne. Polega to na tym, że na drogach wlotowych do miast stoją sobie patrole i zatrzymują wszystkich jak leci i do dmuchania zapraszają. Wygląda fajnie? Niestety nie, bo policjant, żeby zatrzymać auto do takiej kontroli a kierowcę poddać dmuchaniu, zgodnie z przepisami, mieć powinien uzasadnione podejrzenie. A co ma? Zarządzenie komendanta głównego. Jego, jako policjanta, teoretycznie obowiązuje, ale w praktyce policjant nie ma prawa działać niezgodnie z przepisami. Ale działa. A wiecie dlaczego? Znajomy policjant wytłumaczył mi to bardzo prosto: wiesz, po co się idzie do Policji, prawda? No to sobie teraz wyobraź, że krzywo spojrzysz na takie rozkazy z góry i powiesz, że to niezgodne z prawem. Zaraz ci coś wynajdą, wpiszą do papierów i do końca służby będziesz krawężnikiem. Policjanci wiedzą, że robić tak nie powinni, ale robią, żeby ktoś im w papiery nie nas…marował czegoś. Szkoda słów.
Niezdrowego smaczku sprawie dodaje fakt, że budżet państwa czerpie gigantyczne korzyści z alkoholu. Wiecie jaka jest akcyza w butelce wódki? Innymi słowy ile oddajecie haraczu państwu swemu (bardzo) drogiemu? To sprawdźcie. Po takiej informacji człowieka od razu odchodzi ochota na kupowanie w sklepie i patrzy łakomym okiem (jeśli pić musi) na towar przemycony bezakcyzowy, prawda?
Odbieranie prawa jazdy
Ostatnio w mediach fala strachu się przetacza, gdy policja bierze się za odbieranie praw jazdy i kierowanie wniosków do sądu. Będziemy odbierać aż się będzie się kurzyć – zapowiadają niedorzecznicy. No i dobrze, odbierają te prawa jazdy na podstawie tego, że ktoś rażąco naruszył przepisy. Kazał komendant – oficjalnie czy mniej oficjalnie – policjanci wzięli się do pracy. Tylko znowu, zamiast zdrowego rozsądku jest tutaj widzimisię pana policjanta. Kazali, to robi. Nieprecyzyjny przepis czy zła wola? Ktoś próbuje stanowić prawo? To już oceńcie sami.
Pozwolenia na broń, chociaż nie są wymagane
To już dalej od spraw kierowców, ale przykład jest piękny. Jest w Polsce do kupienia w sklepie pistolet na ślepaki, do którego można załadować kule gumowe i ćwiczyć „prawdziwe” strzelanie. Nazwy wymieniać nie będę, bo to nie o tym. Według wszelkich ekspertyz oraz decyzji prokuratur czy sądów pistolet spełnia wymogi broni bez pozwolenia. Co tymczasem czyni policja? Próbuje ustawiać przepisy po swojemu i wszczyna postępowania oraz konfiskuje takową broń. To już zakrawa na delikatnie mówiąc paranoję. Nie wiem z czego policyjne działanie wynika, być może – jak piszą zwolennicy obywatelskiego dostępu do narzędzi obrony – ze strachu przed obywatelami, którzy broń takową mogą nabywać i bronić się przed niegodziwcami.
Tak czy inaczej panie komendancie, pan nie stanowi w Polsce prawa, tylko stoi na jego straży. I bardzo bym pana prosił, żeby tak było naprawdę. W innym przypadku może nastać taki piękny dzień, gdy obywatele powiedzą dość, skorzystają ze swojego konstytucyjnego uprawnienia i przejmą władzę bezpośrednio a wtedy scenariusze mogą być bardzo różne.
Najnowsze komentarze