Co jakiś czas słyszę, że elektryczna motoryzacja, to ślepa uliczka. Nawet niedawno, podczas prezentacji odświeżonego Peugeota 208 miałem okazję rozmawiać z niezależnym, mądrym dziennikarzem, którego opinie sobie cenię (nie podam nazwiska, bo nie wiem, czy nie miałby nic przeciwko temu, choć zapewne nie), i on również stwierdził, że nie ma sensu brnąć dalej w tym kierunku. Cóż – być może ma rację.
Jednakże pewne działania we Francji dowodzą, iż nie wszyscy są takie zdania. Tak, wiem, że elektryczne samochody sprzedają się w dużej mierze dzięki wsparciu – czy to zwolnieniom podatkowym, czy to różnego rodzaju ulgom, dotacjom, dopłatom, po prostu regulacjom prawnym. I choć nie lubimy, gdy ktoś wydaje nasze pieniądze na innych (wszak bierze się to wszystko z płaconych przez nas podatków), to jednak tak działa system podatkowy praktycznie na całym świecie. Kijem Wisły nie zawrócimy.
U nas samochody elektryczne są pomijalnie popularne ;-) Kiedy oferowali je tylko Francuzi, prasa motoryzacyjna była na „nie”. Kiedy pojawili się na rynku gracze niemieccy, nagle jakieś tam auto BMW okazało się rewelacją, coś tam od Volkswagena też chyba jest, przestano więc w czambuł krytykować ten kierunek w mainstreamowych mediach. Ja osobiście nie wiem, czy chciałbym jeździć elektrykiem. Myślę, że na co dzień, do pracy, na zakupy, poruszając się w ruchu miejskim generalnie, nie miałbym nic przeciwko temu. Zasięg oferowany dzisiaj wystarczałby w zupełności. 100-150 km na jednym ładowaniu, to dla mnie 2-3 dni jeżdżenia. Dałbym radę. Acz w trasę, zwłaszcza z rodziną, wolałbym się udać mając szansę na pokonanie kilkuset kilometrów bez tankowania. Niektóre samochody testowe z napędem spalinowym, jakie ostatnio miałem okazję prowadzić, były w stanie pokonać nawet ponad 1.000 km na jednym baku, i to mając pod maską silniki benzynowe! Niesamowite, prawda? Pod tym względem „elektryki” jeszcze długo nie będą mogły się zmierzyć z tradycyjnym podejściem do motoryzacji. Bo cena akumulatorów rośnie liniowo do ich ilości (cena baku nie rośnie liniowo wraz ze wzrostem jego objętości, acz cena wlanego do niego paliwa już tak), bo ich masa też rośnie, a trzeba je przecież ze sobą targać, co zwiększa zużycie energii. Są ciężkie i wciąż jeszcze niezbyt wydajne.
Tylko czy faktycznie potrzebujemy dużo akumulatorów? Okazuje się wszak, że samochody elektryczne używane są raczej w ruchu miejskim i mają realnie niewielkie przebiegi, choć – to ciekawostka – i tak nieco większe, niż auta z napędem spalinowym wykorzystywane tylko do jazdy miejskiej! Zapewne wynika to z ceny prądu – realnie taka jazda jest tańsza „elektrykiem”.
W każdym bądź razie we Francji ruszył już projekt Corri-Door. Co to takiego? Chodzi o rozmieszczenie punktów szybkiego ładowania dostosowanych do wszystkich samochodów elektrycznych w punktach obsługi podróżnych rozmieszczonych przy francuskich autostradach. Uruchomiono właśnie dwa pierwsze takie punkty (Bosgouet Nord przy autostradzie A13 oraz Tardenois Nord przy autostradzie A4), a do końca bieżącego roku ma ich być 200!
Te punkty ładowania pozwalające w czasie do pół godziny naładować akumulatory są forpocztą systemu krajowego współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej (Program TEN-T) oraz konsorcjum mobilności elektrycznej stworzonym przez zainteresowane strony, a prowadzonym przez Grupę EDF. Corri-Door, to znaczący przełom dla rozbudowy gamy pojazdów elektrycznych i ogromny krok dla rozwoju mobilności elektrycznej.
Punkty ładowania powstające w ramach projektu Corri-Door powstaną przy głównych autostradach zarządzanych przez Grupę Sanef (SANEF, SAPN), APRR oraz przez Vinci Autoroutes (ASF, COFIROUTE, ESCOTA). Będą też zlokalizowane przy wielu dużych centrach handlowych. Umieszczone zostaną w mniej więcej 80-kilometrowych odstępach, dzięki czemu nie będzie najmniejszego problemu z dotarciem od jednego do drugiego.
Należy się spodziewać, że jeśli wspomniany projekt odniesie sukces we Francji (a inaczej być raczej nie może), to zostanie rozszerzony na kolejne kraje. Oczywiście mowa o Europie Zachodniej, bo zanim w Polsce ktoś się nad tym pochyli, to Zachód będzie już jeździł autami na powietrze ;-)
Francja jest jednym z najbardziej zaawansowanych na świecie krajów we wdrażanie elektrycznej mobilności, w tym punktów szybkiego ładowania. Punkty ładowania Corri-Door produkowane są we Francji i bazują na odnawialnej energii elektrycznej dostarczanej przez EDF.
Projekt Corri-Door jest w połowie współfinansowany przez Trans-European Transport Networks (TEN-T), a realizowany przez konsorcjum, w skład którego wchodzi siedmiu partnerów:
– EDF S.A.,
– Sodetrel – spółkę zależną EDF,
– Renault,
– Nissan,
– BMW,
– Volkswagen,
– ParisTech (12 szkół technicznych i biznesowych).
KG; grafika: Renault
Najnowsze komentarze