Dzisiaj niedziela, można więc trochę odpocząć od dnia codziennego i zastanowić się nad kondycją naszego transportu. Dzień dobry państwu, poproszę bilety do kontroli. Tak zaczyna się nasza podróż pociągiem. Nowoczesny Flirt, nazwany Łuczniczka, pędzi sobie z Bydgoszczy do Warszawy. W środku cicho, przyjemnie, wygodnie. Wsiadasz i jedziesz. I w reklamach przekonują, że podobno szybciej i taniej niż samochodem. Ale czy tak jest w istocie?
Jazda pociągiem jest dla mnie okazją do relaksu, bo zwykle podróżuję za kierownicą. Już za kilka dni zacznę test kolejnego samochodu, tym razem Citroena, będę więc chciał zrobić dla Was jak najdłuższy przejazd, odbyć jak najwięcej spotkań z ludźmi, odkryć wiele aspektów podróżowania. Tymczasem w nowoczesnym pociągu mogę wyciągnąć komputer i nie przejmując się specjalnie tym co za oknem, pisać, pisać i pisać. Jest nawet gniazdko z prądem. I działa!
PKP niewątpliwie zmienia się na lepsze. I niewątpliwie rozwój kolei jest potrzebny, bo mamy w Polsce takie regiony, do których jedzie się długo i bardzo powoli. Taki na przykład Przemyśl. Dojazd do tego miasta z mojej rodzinnej Bydgoszczy zajmuje pociągiem wieki. Można się solidnie zmęczyć, zanim człowiek dotrze na miejsce. Szybka kolej rozwiązuje wiele problemów. Ale wprowadza też inne, przede wszystkim koszty.
TGV jest znacznie szybsze niż Pendolino
Polska jak zapewne wiecie, jest krajem solidarności społecznej. Tak zapisano w naszej konstytucji, a złośliwi komentują to następująco: należy zabrać wszystkim a dać niektórym. Z koleją tak dokładnie jest. Ta część osób, która korzysta z połączeń kolejowych, korzysta z dotowanego transportu. Innymi słowy, jadąc koleją, korzystasz z pieniędzy wszystkich podatników. Dopłacamy do Ciebie. Dzisiaj, gdy jadę pociągiem, dopłacacie też do mnie. Koszt biletu nie pokrywa wszystkich kosztów kolejowego raju.
Z samochodem jest inaczej. Samochód to okazja dla państwa dla ściągnięcia z obywatela podatków. Zaczyna się jeszcze zanim odbierzesz auto z salonu. Importer płaci akcyzę i podatek. Potem kupujący płaci VAT. A jak już szczęśliwy zaczniesz jeździć, zaczynasz płacić akcyzę w paliwie. Podatków wokół samochodów jest nawrzucanych kilkadziesiąt. Za każdym razem, gdy wsiadam za kierownicę i przypomnę sobie ile mnie to kosztuje, tracę momentalnie humor. Droga ta nasza impreza. Niektórzy mówią, że za luksusy trzeba płacić. A ja odpowiem, że samochód to cywilizacyjny przywilej człowieka.
Samochód daje wolność wyboru. Można stanąć i wysiąść w dowolnym momencie. W pociągu tak dobrze nie ma, chociaż rzeczywiście można wstać, przejść się po korytarzu czy skorzystać z przyciasnego metrażu Warsu. Jednak to w samochodzie mogę zdecydować o wyborze ciekawej jadłodajni i dojechać tam, gdzie pociąg nie dotrze nigdy.
Innym aspektem, często poruszanym, nawet w reklamach PKP, jest kwestia szybkości. Oto pociąg ma być panaceum na kwestię prędkości w poruszaniu się, zarówno w mieście jak i w kraju. Mieszkając w okolicach stolicy mogę po latach doświadczeń powiedzieć z całą pewnością, że nie jest to prawda. Po pierwsze, pociągi mają bardzo dziwną tendencję to bycia zależnymi od pogody. Wystarczy, że trochę popada śnieg albo deszcz i Szybka Kolej Miejska zaczyna mieć spore problemy z punktualnością. Koleje Mazowieckie, pędzące z Wołomina do Warszawy też do punktualnych nie należą.
Nie tylko o problem punktualności tu chodzi. Gdy liczymy czas dojazdu, to nie możemy przecież brać pod uwagę wyłącznie czasu jazdy samym pociągiem. Moja przykładowa podróż z Bydgoszczy do Warszawy nie zaczyna się i nie kończy na dworcu PKP. Muszę zacząć w domu i zakończyć w domu. Tu zaczyna się robić ciekawie. Samochodem jestem w stanie dojechać z Kujaw do stolicy w mniej więcej 3 godziny, nie spiesząc się zbytnio. Pociągiem, dokładając do tego dojazdy i oczekiwanie na dworcu, nawet najkrótsze, zajmuje mi to godzin cztery i kawałek. I to jeszcze gdy wykorzystam taksówkę, bo dojazd komunikacją miejską generuje kolejne minuty.
Miało być szybciej i taniej a wychodzi na to, że taniej może jeszcze będzie, w ujęciu indywidualnym, ale czy kolej nie okaże się droższa dla całości społeczeństwa? A przecież, jak niewątpliwie słusznie zauwazyła Margaret Tatcher, żaden rząd nie ma swoich pieniędzy, tylko ma te, które zabierze ludziom w postaci podatków.
PKP używa też argumentu bezpieczeństwa. Pociąg ma być lepszy pod tym względem od auta. Szczerze mówiąc, nie czuję się jakoś specjalnie zagrożony na drodze. Oczywiście, spotykam czasem kierowców nieodpowiedzialnych lub przesadnie wolnych, ale lubię w samochodzie swoje poczucie wolności. To ja, kierowca, muszę być świadomy i odpowiedzialny, to ja odpowiadam za bezpieczeństwo moje i pasażerów. Ta odpowiedzialność mi odpowiada. Wzmaga czujność i daje mi poczucie kontroli. W pociągu ktoś odpowiada za mnie. A ja nie lubię oddawać kontroli.
Są oczywiście i takie argumenty, z którymi nie będę polemizował. Mówi się, że ludzie lubią kolej, lubią tramwaje. Pojazdy szynowe mają w sobie coś z magii. Zakochani na pewno się zgodzą z tym, że nie ma wiele rzeczy przyjemniejszych nad słodycz powitania ukochanej czy ukochanego na kolejowym peronie. Zgadzam się z tym! Czarodziejski świat transportu szynowego przyciąga. I jestem gotów za to płacić. Chciałbym tylko, żeby rachunek był w pełni jawny. Że jeśli mówimy o tym, iż pociągi są fajne, to niech społeczeństwo ma świadomość ile ta fajność kosztuje.
I mimo wszystkich za a nawet przeciw wybieram komfortowe francuskie samochody.
Najnowsze komentarze