Tylko trzy samochody pokazano na zdjęciach na okładce dezaktualizującego się już wydania miesięcznika „Auto motor i sport”, ale największa z tych fotografii przedstawia samochód francuski, a to czymś częstym bynajmniej nie jest. Wprawdzie skażono nieco tę fotkę mniejszym zdjęciem Škody Fabii, nudnej stylistycznie, jak zwykle, ale za to Twingo ma żółty kolor kojarzący mi się z jajecznicą, wygląda więc o wiele weselej i nawet sąsiedztwo Škody mu nie szkodzi. Zresztą pokażcie mi Renault, które byłoby nudniejsze z wyglądu, niż Škoda ;-)
„Auto motor i sport” nr 10 (281) z X.2014
Wydawca: Motor Presse Polska zależne od Motor-Presse Stuttgart
Stron: 148 (z okładką)
Cena: 8,60 zł
Koszt 1 strony: ponad 5,8 grosza
Warto kupić? Tak
O jakich interesujących nas markach piszą: Citroën, Peugeot, Renault, Dacia Citroen
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: C1, C3, C4, C4 Cactus, C4 Picasso, 108, 208, 2008, 308, 508, RCZ, Captur, Clio, Laguna, Megane, Twingo, Twizy, Duster, Lodgy, Sandero
Za to na okładce – już bez zdjęcia – wspomniano też Citroëna C4 Cactusa, o którym napisano „ma formę, w teście pokazał treść”. Czyżby to zapowiedź pozytywnej oceny najnowszego Citroëna?
Twingo wspomniano już na stronie 3. pisząc, iż ma znacznie przestronniejszą kabinę, niż poprzednik, choć trzecia odmiana jest krótsza o 10 cm, ma za to o 13 cm większy rozstaw osi.
Peugeota 208 pokazano na stronie 8. w roli konkurenta dla nowej Škody Fabii? Nowej?… ;-)
Renault Twingo, Citroëna C1 i Peugeota 108 wspomniano pokrótce na dole strony 12. pisząc o poddaniu ich testom zderzeniowym. Wszystkie uzyskały po cztery gwiazdki EuroNCAP.
O tym, jak działa system Stop&Start i czego nie należy się obawiać, dowiecie się z dolnej części strony 20. Wspomniano tam m.in. Peugeota 308 1.6 e-HDi.
Ile kosztuje aktualizacja map do fabrycznych nawigacji? Różnie, sporo zależy od marki. W Renault jest to 279-500 zł, w Peugeocie aż 800 zł, ale w Volkswagenie trzeba szykować 700-1.000 zł, a w Škodzie aż 1.200 zł! Czemu ludzie kupują te auta??? To kolejny przykład, że jest to dziwna decyzja;-) Sprawdźcie to na stronie 22. „AMiS”.
Renault wspomniano przy okazji opisywania zasad Formuły E na stronie 24.
Citroëna C4 i Peugeota 308 wspomniano krótko w teście Nissana Pulsara zamieszczonym na stronach 26-28.
Krótki test Renault Megane GT 220 znajdziecie na stronie 30. Nie jest to R.S., ale i tak potrafi sprowadzić uśmiech na twarz ;-) Niestety nie na twarz Redaktora Popkiewicza z „Auto motor i sport”, bo usztywnione zawieszenie mu przeszkadzało każdego dnia (a jakie ma być w tego typu samochodzie? jakoś w niemieckich autach Redaktorom „AMiS” takie nie przeszkadza), a wrażliwe uszy kłuł „hałas toczenia opon”. Był też załamany zużyciem paliwa (średnio 7,3 l/100 km, to faktycznie porażka w 220-konnym usportowionym samochodzie… owszem, to dane producenta, ale o innych nie napisano ani słowa, więc skąd mam wiedzieć, jakie są?). I wcale nie poprawiły sytuacji dobre fotele, silnik, czy skrzynia biegów. „Irytujący” jest też system Stop&Start – „regularnie zdarzają się chwile kiedy gasi silnik chociaż nie powinien”. Dziennikarze wiedzą zawsze lepiej, co powinien, a co nie powinien taki system. A już całkiem zabiło mnie stwierdzenie, iż Megane Coupe „nie zwraca uwagi”. Uwagi, to nie zwraca jakikolwiek Golf, czy inna Octavia, nudne do bólu, przy których nawet najtańsza Meganka Coupe wygląda, jak z innego świata. W degradowaniu samochodów francuskich co poniektórzy dziennikarze osiągnęli już taki poziom kompromitacji, że brakuje mi słów.
Co ciekawe ani słowa nie napisano o zawieszeniu testowanego dwie strony dalej Volkswagena Scirocco dysponującego taką samą mocą maksymalną. Czy głupio byłoby chwalić twarde, jak sądzę, zawieszenie zaledwie dwie strony po tym, jak skrytykowano je w Megane?…
Kolejny krótki – mieszczący się również na jednej stronie, teścik samochodu znajdziecie na stronie 36. Tym razem zaprezentowano Peugeota 308 SW ze 150-konnym dieslem 2.0 BlueHDi. Na karb młodego, jak sądzę, wieku Redaktora Piaskowskiego zrzucam początek artykułu brzmiący „Jakoś tak się ostatnio w motoryzacyjnym światku porobiło, że diesle znad Sekwany mają przewagę nad tymi znad Renu – po pierwsze pracują cisze, po drugie spijają z baku mniej oleju napędowego, a po trzecie bardziej liniowo rozwijają moc”. Co to znaczy „ostatnio”? Mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że zawsze tak było ;-) zwłaszcza w odniesieniu do diesli ukochanych przez Polaków, czyli tych z literkami TDI. Mercedes, czy BMW robiły i robią nadal dobre silniki wysokoprężne, ale te volkswagenowskie, zwłaszcza na pompowtryskiwaczach, ani nie były ciche, ani realnie zbyt oszczędne, o liniowym rozwijaniu mocy już nie wspominając.
Autor docenił precyzję skrzyni biegów, co mu się chwali. Również fotele spotkały się z przychylnym przyjęciem, ale już obsługa dotykowego wyświetlacza niespecjalnie. A to młody człowiek przecież pisał. Dziwne…
Dużo większy test zamieszczono na stronach 38-43. Opisano tam nowe Renault Twingo napędzane wolnossącym silniczkiem o mocy 70 KM. Napęd z tegoż podzespołu umieszczonego nad tylną osią przekazywany jest na koła tylne, a nad zespołem napędowym znalazło się jeszcze miejsce na 219-litrowy bagażnik. W efekcie Twingo jest samochodem naprawdę rewolucyjnym, bo któż dziś stosuje takie rozwiązania?
Znalazło się w tekście odniesienie do Golfa, które w tym przypadku… pochwalam. Chodzi o porównanie rozstawu osi – Nowe Twingo ma 2.492 mm, a jeszcze Golf miał mniej – 2.475 mm. To nie dziwi – raz, że samochody rosną, a dwa – Grupa Volkswagena nigdy pod tym względem nie brylowała w stosunku do rywali. Dodajmy jeszcze przy okazji, że Golf IV oferował w tej kwestii jedynie 2.512 mm (czyli tylko o 2 cm więcej, niż Twingo III), a było to przecież auto oferowane do 2003 roku, czyli wcale nie tak dawno temu. W tym czasie (2003 rok) Renault Megane miało osie oddalone od siebie o 2.580 mm.
Z większością tez i ocen tego testu się zgadzam. Trudno nie pochwalić starań konstruktorów o wykorzystanie dosłownie każdego kawałka kabiny. Trudno nie dostrzec pomysłowych rozwiązań. Ale trudno też nie stwierdzić, że przednie fotele ze zintegrowanymi zagłówkami nieco ograniczają widoczność pasażerom posadzonym z tyłu. Na to samo uskarżała się moja młodsza córka.
Generalnie cały artykuł bardzo mi się podoba – Redaktor Majcherek potrafi po prostu wziąć pod uwagę, jaki rodzaj samochodu testuje, i pod tym kątem ocenia dany pojazd. To rzadkość wśród dziennikarzy, którzy czasem jedną miarę przykładają do wszystkich aut, a potem się dziwią, że miejskie autko ma niespecjalną elastyczność, a sportowe dużo pali. Brawa dla Redaktora Adama Majcherka!
Renault Twizy pojawiło się w porównaniu pięciu aut elektrycznych bądź hybrydowych, jakie opublikowano na stronach 44-51. To najtańszy z opisanych tam pojazdów, ale i najmniej funkcjonalny, mogłoby się zdawać. Czy jednak rzeczywiście? Jeśli weźmie się pod uwagę, w jakich warunkach korzystamy z samochodów elektrycznych, to już nie jest tak źle. Nikt przy zdrowych zmysłach nie kupuje takiego samochodu, jako podstawowego pojazdu w rodzinie, nawet tzw. single, chyba, że żyją jedynie w mieście i nie wyściubiają poza nie nawet czubka zderzaka.
Twizy jest autkiem dwuosobowym, całkowicie elektrycznym, rozpędza się w 17-konnej wersji do 80 km/h i ma realny zasięg ok. 60 km. I do zastosowań takiego pojazdu wydaje się to wystarczający dystans, tym bardziej, że „do pełna” można akumulatory naładować w zaledwie 3,5 godziny. To bardzo dobry wynik w przypadku samochodów o napędzie elektrycznym!
Problemem Twizy w naszym klimacie jest półotwarta kabina. We Francji, gdzie powstaje, nie stanowi to w większości departamentów żadnego problemu, ale u nas owszem, może. Za to nie ma co bać się baterii. Zresztą do tego tematu wkrótce powrócę, bo mam tu parę słów do napisania, również w odniesieniu do pewnej prasowej „rewelacji”…
Niestety Twizy otrzymało najmniej gwiazdek ze wszystkich porównanych samochodów, choć nie rozumiem, czemu za cenę przyznano mu tylko dwie, tak jak BMW (153.700 zł), czy Mitsubishi (176.990 zł), skoro kosztuje 33.900 zł. Tu powinno być gwiazdek pięć, a tyle dostała Toyota kosztująca 63.900 zł. Coś się tu chyba Redaktorom pomyliło… Za to za „szanse rynkowe” nie przyznano dwuosobowemu Renault ani jednej gwiazdki. Łącznie Twizy „wyceniono” na 11 punktów, choć można było spokojnie – po realnym uwzględnieniu ceny – dać 14. I tak byłoby to najmniej, ale wyglądałoby uczciwiej. Bo nie wiem, od kiedy to 33.900 = 153.700 = 176.990…
Strony 52-57 poświęcono na opis wrażeń z jazdy Citroënem C4 Cactusem. Auto uznano za „stylistyczną awangardę”, którą Citroën zawsze lubił, i trudno się z tym nie zgodzić. C4 Cactus faktycznie jest samochodem, za którym ogląda się mnóstwo ludzi, a miłośnicy marki takie rzeczy uwielbiają.
Pochwalono wiele elementów samochodu poza udaną stylistyką. Spodobały się fotele, funkcjonalność, komfort, bagażnik, czy niska masa własna samochodu. Nie marudzono też specjalnie ani na jedynie uchylne szyby w tylnych drzwiach, ani na brak możliwości dzielenia tylnej kanapy. Skrytykowano zaś obsługę wielu elementów wyposażenia samochodu za pomocą dotykowego ekranu, co mi osobiście bardzo się podoba.
Silnik o niedużej mocy (82 KM) wprawdzie nie pozawala na szaleństwa, ale też nie jest jakiś dychawiczny, a co ważniejsze – zużywa niewiele benzyny. Pochwalono też właściwości jezdne – pewność prowadzenia idealnie połączoną z komfortem. Dobrze wypadła też ocena układu kierowniczego. Jedynie hamulce uznano za niezbyt dobre.
Wśród rywali wymieniono m.in. Peugeota 2008.
Kolejne francuskie auto pojawia się na stronach 70-73, a powodem jest początek długodystansowego testu. Długodystansowego, bo potrwać ma pół roku, a poddany mu zostanie Citroën C4 Picasso, który ma przyjechać w tym czasie 50.000 km. Takie są założenia. To sporo, ale i bardzo dobrze, że auto będzie intensywnie eksploatowane.
Ten samochód zaskakuje pod wieloma względami, ale w moim (i nie tylko moim) odczuciu są to z reguły zaskoczenia bardzo pozytywne. Możecie o tym przeczytać już w pierwszym materiale poświęconym temu autu.
W tekście wspomniano też inne modele koncernu PSA – Citroëny C1 i C4 Cactus oraz Peugeota 308.
A tego ostatniego znajdziecie już na stronie 74. To kolejny zapis testu długodystansowego, już przy przebiegu 46.660 km, kiedy to diabli wzięli pasek osprzętu silnika. Z jakiego powodu? Trudno zgadnąć, ale biorąc pod uwagę, że wcześniej zwierzaki pogryzły im przewody układu chłodzenia. Nie doszukiwałbym się więc w tej sytuacji wady materiałowej…
Francuskie auta znajdziecie wśród kandydatów w plebiscycie Best Cars 2015 na stronach 75-102, ale pozwolę sobie ich nie wymieniać.
Macie 30.000 zł i chcecie kupić auto, ale nie interesuje Was niewielki samochodzik z salonu? „Auto motor i sport” analizuje rynek i proponuje trochę samochodów, w tym Renault Lagunę III (na stronie 120.) i Dacię Duster (na stronie 121.), ale wzmiankuje też Citroëna C3 i Renault Clio w opisie Forda Fiesty na stronie 118.
W dziale Ranking sprzedaży na stronach 144-145 znalazły się wzmianki o Renault Clio, Peugeocie 208, Dacii Sandero, Renault Megane, Peugeocie 508, Peugeocie RCZ, Dacii Duster, Renault Capturze, Dacii Lodgy i Citroënie C4 Picasso.
I to już wszystko, co o naszych ulubionych samochodach napisano w datowanym na październik numerze „Auto motor i sport”.
Stronniczy przegląd prasy: „Auto motor i sport” nr 10/2014
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze