Październikowe wydanie miesięcznika AUTO MOTOR I SPORT ma trafić do sprzedaży dokładnie w połowie września, czas więc najwyższy na publikację w stronniczym przeglądzie prasy numeru wrześniowego. A tam na okładce Volvo XC60, niewielka fotka BMW 760LI oraz Opel Insignia. Francuskich aut na tytułowej stronie nie ma, ale cóż – to wszak pismo bazujące na niemieckim „Auto Motor und Sport”.
AUTO MOTOR I SPORT nr 09 (316) z IX.2017
Wydawca: Motor Presse Polska zależne od Motor-Presse Stuttgart
Stron: 116 (z okładką)
Cena: 9,99 zł
Koszt 1 strony: blisko 8,8 grosza
Warto kupić? Raczej nie
O jakich interesujących nas markach piszą: Citroën, Peugeot, Renault, Dacia
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: C3, 508, Megane, Sandero
Na 10. stronie, małym druczkiem i na samym dole, napisano, iż Alians Renault Nissan został największym producentem samochodów na świecie.
Alians wspomniano ponownie na stronach 14-15, gdzie zaprezentowano pick-upa Mercedesa bazującego na Nissanie. Ciekawe, czy Renault Alaskan też będzie zbierał takie pochwały. Pewnie nie, bo tylko temu modelowi „nadano mercedesowskiego szlifu” ;-)
AUTO MOTOR I SPORT opublikował test Dacii Sandero Laureate. Znajdziecie go na stronie 40. Auto napędzane litrowym 75-konnym benzynowym silnikiem SCe kosztuje 37.400 zł, ale można je mieć z tym motorem już za 29.900 zł. Czy warto dopłacić 7.500 zł do bogatej wersji? AUTO MOTOR I SPORT uważa, że to dość drogo, choć testowane Sandero ma klimatyzację, radio, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, elektrycznie sterowane szyby w przednich drzwiach, fotel kierowcy regulowany na wysokość, a za dodatkowych 950 zł otrzymacie jeszcze dotykowy ekran i nawigację. No i dochodzi standardowa dla Sandero duża przestronność i 320-litrowy bagażnik. Niepodpisany Autor stwierdza jednak, że w Sandero nie ma mowy o radości z jazdy, że nadwozie się przechyla w zakrętach, że „zawieszenie słabo wybiera nierówności”, a kabina jest źle wyciszona. Trzycylindrowy silnik trzeba zaś „zaganiać do roboty”. Doceniono coś na szczęście. Po stronie zalet pojawiły się niewielki promień skrętu, niewielkie gabaryty i niewysokie spalanie. W konkluzji Autor dochodzi do wniosku, że to Sandero, to najlepsza wersja, jaką można kupić i ją poleca. Choć na początku nie wydawało się to rozsądnym wydaniem pieniędzy. Ktoś inny pisał wstęp, a ktoś inny zakończenie? W takim krótkim tekście? Niemożliwe.
Co ciekawe na sąsiedniej stronie malutka 75-konna Škoda Citigo kosztująca o przeszło 7.000 zł więcej od Sandero okazuje się już świetna pod każdym względem. No cóż – to przecież AUTO MOTOR I SPORT…
Koncern PSA wspomniano na początku testu Opla Insignia, który to test zamieszczono na stronach 50-55.
Kolejne auto francuskie znalazłem dopiero na stronie 66. Opublikowano tam test Renault Megane Bose 1.2 TCe. Dostrzegłem jednak pewną manipulację. W tytule i w podtytule AUTO MOTOR I SPORT pisze o 100.000 złotych, ale w ramce jak byk stoi: wersja testowana: 83.900 zł. Nawet w zaokrągleniu trudno tu mówić o stówce. Otóż podobno testowany egzemplarz został wyposażony w dodatkowe wyposażenie o wartości 18.500 zł. Wtedy rachunek się zgadza – stówka przekroczona. Ale czy nie można było podać tej kwoty w ramce? Oczywiście znowu niepodpisany Autor uważa, że w tej sytuacji trudno to uznać za promocyjną cenę. Dziwne, że podobne, a nawet sporo wyższe kwoty nie robią na nich negatywnego wrażenia w przypadku aut z koncernu VAG…
Na szczęście w pewnym momencie AUTO MOTOR I SPORT dochodzi do wniosku, że nawet przy rezygnacji z tych dodatków (a w zasadzie wtedy, kiedy się ich nie zamówi) „Megane wciąż będzie świetnie wyposażone”. To po cholerę było bić pianę? Czy zrobicie tak opisując jakiegoś Volkswagena albo Škodę, w których z reguły bardzo wiele dodatków wymaga dużej dopłaty? Tam pochwalicie fakt, że model ma bardzo bogate możliwości konfiguracji, bardzo bogatą listę wyposażenia dodatkowego, albo jeszcze inaczej nazwiecie to, że za wszystko trzeba dopłacać. I zaliczycie to na plus.
Oczywiście skrytykowano też silnik 1.2 TCe, bo do setki przyspiesza w Megance w aż 10.6 sekundy. Na szczęście stwierdzono, iż „subiektywnie Megane z tym silnikiem jest dość dynamiczne i bez zarzutu spisuje się w mieście”. Pochwalono nawet reakcję na gaz i zużycie paliwa. Nawet miękko zestrojone zawieszenie uznano za zaletę!
Kolejny raport z testu długodystansowego Citroëna C3 znajdziecie na stronie 76. Auto pokonało już 25.000 km i bez trudu zaliczyło przegląd. ASO skasowało 930,17 zł. Pochwalono miejskiego Citroëna za pakowny bagażnik, niezłą pracę zawieszenia oraz precyzję prowadzenia. Spodobała się też stabilność na drodze. Przednie fotele są wygodne i „dobrze wyprofilowane”, więc nawet po kilkuset kilometrach nikt nie narzeka na niewygody. Nas to w ogóle we francuskich samochodach nie dziwi ;-) I to mimo tego, że fotele te z reguły nie mają wystawianych jakichś certyfikatów – nie jest im to po prostu potrzebne ;-)
W przeglądzie rynku wtórnego pod kątem aut hybrydowych na stronie 92. przedstawiono Peugeota 508 RXH. Niespecjalnie go pochwalono, a o realnym napędzie 4×4 nawet się nie zająknięto obchodząc temat mocno dookoła. Krytyce poddano masę własną, krótki zasięg na silniku elektrycznym, wysokie koszty i mały bagażnik. Doszukano się nawet niedużej masy przyczepy z hamulcem najazdowym! Rzeczywiście zakup takiej hybrydy nie jest opłacalny ekonomicznie (do takiego wniosku doszedłem po teście takiego samochodu), ale zaletami pozostają realnie napędzane cztery koła, suma mocy obu silników, świetna trakcja i podwyższony prześwit z osłonami nadkoli. Również jeden z naszych Czytelników był zadowolony z tego typu auta.
I to już wszystko, co o naszych ulubionych samochodach napisano w dziewiątym tegorocznym numerze AUTO MOTOR I SPORT.
Krzysztof Gregorczyk; grafika: Auto motor i sport
Najnowsze komentarze