I znowu ani jednego samochodu francuskiego nie uświadczycie na okładce tygodnika „Auto Świat”, który powinien się chyba jednak nazywać „Auto Niemcy” :-/ Owszem, można tam dostrzec Kię i Volvo, a nawet Nissana, ale reszta zaprezentowanych samochodów pochodzi z koncernów niemieckich. I oczywiście nie mogło się obyć bez Škody, Audi i Volkswagena. Jaki to więc „świat”? To tuba propagandowa niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, a nie pismo o światowej, czy choćby europejskiej motoryzacji!
„Auto Świat” nr 23 (1023) z 1.VI.2015
Wydawca: Ringier Axel Springer Polska Sp. z o.o.
Stron: 52 (z okładką)
Cena: 2,50 zł
Koszt 1 strony: ponad 4,8 grosza
Warto kupić? Niekoniecznie
O jakich interesujących nas markach piszą: Citroën, DS, Peugeot, Renault Citroen
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: C3 Picasso, C4 Cactus, C4 Picasso, C5, DS, 3, 407, 508, Captur, Laguna
Propagandę widać wyraźnie choćby w teście Volkswagena Caddy. Bo owszem, widzę nawet ja, że ten samochód został odświeżony, ale żeby pisać o „nowej stylistyce auta”, to trzeba było chyba spożyć sporo trunku o kolorze podobnym do karoserii opisywanego samochodu trunku. Swego czasu nawet zakazanego, za to wcześniej popularnego wśród artystów. Mam też dziwne wrażenie, że gdyby pisano o Citroënie Berlingo, czy Peugeocie Partnerze, to wówczas pojawiłby się wtręt o Caddym, ale w odwrotną stronę to nie działa…
Ale wróćmy do samochodów francuskich. Pierwszą okazję ku temu mamy „już” na stronie 9., gdzie wspomina się co nieco o DS – wyodrębnionej w koncernie PSA marce luksusowej, co zilustrowano zdjęciem DS 3 Cabrio. W tekście wspomniano też o Citroënie DS.
464 zarejestrowane egzemplarze w ciągu minionych pięciu miesięcy, to 9,55% udziału w sprzedaży marki. Dużo to, czy mało? Dodajmy, że ten model zajmuje czwarte miejsce pod względem popularności w Polsce w ofercie producenta, a wyprzedzają go jedno auto wielozadaniowe (kombivan), jedno użytkowe i jeden kompaktowy minivan o uznanej renomie. Citroën C4 Cactus, bo o nim mowa, przegrywa wciąż z Berlingo, C4 Picasso i Jumperem, ale pozostawia za sobą dość daleko w tyle całą resztę Citroënów. Można więc mówić o sporym sukcesie, bo przecież na C4 Cactusa decydują się ludzie, którzy nie boją się wyróżniać, a w naszym konserwatywnym społeczeństwie to rzadka cecha.
Test Citroëna C4 Cactusa 1.6 BlueHDi 100 zamieszczono na stronach 22-23. Auto uzyskało cztery gwiazdki z pięciu, jakie uzyskać można, a Redaktor Borkowski uznał, że zakup diesla w aucie raczej miejskim mija się z celem. Cóż – od ładnych paru lat twierdzę, że silnik wysokoprężny ma uzasadnienie, gdy pokonuje się rocznie co najmniej 30.000 km.
Wśród konkurentów C4 Cactusa wymieniono m.in. Renault Captura, acz moim zdaniem Citroën z Airbumpsami realnie konkurentów nie ma. To samochód inny pod każdym względem i, jak kiedyś pisałem, nawet crossoverem trudno mi go nazwać.
Autorowi nie podoba się sterowanie większością elementów, w tym klimatyzacją, za pomocą dotykowego ekranu, brakuje mu też obrotomierza i impulsowego sterowania szybami. Za poważny brak uznał też nieobecność dzielonej kanapy, docenił za to parę innych elementów wyposażenia, jak kamerę cofania, czy system automatycznego parkowania. Skrytykował też jedynie uchylne tylne szyby. Moim zdaniem to czepianie się trochę dla samego czepiania się, tak ogólnie, bo wiadomo, że trafią się klienci, którzy bez dzielonej kanapy żyć nie będą mogli. Cóż – taki lajf ;-) Mi to zupełnie nie przeszkadza, podobnie jak uchylne tylne szyby.
Redaktor Borkowski pochwalił za to 100-konnego diesla – za „dobrą dynamikę i wysoką kulturę pracy”. Nawet pięciobiegowa skrzynia okazała się niezła, choć „podczas próby szybkiej zmiany biegów zdarza się jej haczyć” – stały zarzut w prasie motoryzacyjnej, moim zdaniem powtarzany mocno na wyrost.
Niespecjalnie przypadł zaś Autorowi do gustu układ kierowniczy, a także niezbyt przestronne wnętrze. To dziwne, bo jakże często podkreśla się, że ten samochód powstał na płycie podłogowej używanej przez PSA do budowy aut segmentu B, a jeśli będziemy go właśnie tak rozpatrywać, to przestronność jest wręcz świetna, podobnie, jak i 358-litrowy bagażnik, tu nazwany jedynie przyzwoitym. Redaktor Borkowski pochwalił za to regularne kształty kufra, funkcjonalny porządek w kabinie i czytelność wyświetlaczy.
Citroëna C4 Picasso można dostrzec na zdjęciu zamieszczonym na stronie 29.
Z kolei Citroëna C5 pierwszej generacji można zauważyć na zdjęciu na stronie 34.
Citroëna C3 Picasso pokazano w roli rywala dla opisywanej na stronach 38-39 Kii Vengi.
Kolejny odcinek poświęcony utracie wartości, tym razem samochodów segmentu D, zamieszczono na stronach 40-43. Nie rozumiem tylko, czemu znowu pojawiła się w tym zestawieniu kompaktowa Škoda Octavia! Widzę, że znowu muszę regularnie tę głupotę wyśmiewać, żeby przestano czytelnikom robić wodę z mózgu! Octavia, to kompakt i nic więcej!!!
Oczywiście wśród najnowszych modeli, w ciągu pierwszych trzech lat od zakupu, najwięcej tracą głównie auta francuskie. Renault Laguna zajmuje miejsce 15. z utratą 48,7% wartości, a Citroën C5 siedemnaste ze stratą aż 55,1%. Nieco tylko lepiej wypada Peugeot 508 zajmujący miejsce 11. i tracący 44,91%.
Nieco lepiej jest w kolejnym przedziale wiekowym – 4-7 lat. Citroën traci niewiele mniej od Octavii (umieszczonej w tym zestawieniu zupełnie z czapy) i zajmuje 10. pozycję (-31,23%), Laguna jest dwunasta (-32,00%, za to Peugeot 407 dopiero dwudziesty (-37,27%).
W gamie aut 8-11 letnich Citroën zajmuje pozycję szóstą (-23,13%), ciut lepszą niż Audi A4. Peugeot 407 jest ósmy (-24,18%), a Renault Laguna trzynasta (-28,57%).
I to już wszystko o francuskich samochodach w aktualnym numerze „Auto Świata”.
Krzysiek Gregorczyk.
Najnowsze komentarze