Renault Clio 1.5 dCi z silnikiem o mocy 90 KM jest oszczędne, komfortowe i wygląda bardzo biznesowo. To zasługa koloru. Samochód może się podobać a klienci bardzo lubią ten model.
Czarne Clio wygląda jak auto służbowe. To skojarzenie, które towarzyszyło mi od samego początku testowania. Było wiele momentów, w których miałam wrażenie, że to jest właśnie taki samochód. Pozytywny, ale często pojawiało się jakieś „ale”.
Po pierwsze: wygląd
Klasyka. Według mnie ten samochód nie przyciąga uwagi, nie wyróżnia się specjalnie na ulicy. Nie onieśmiela właścicieli innych samochodów, nie jest ani za duże, ani za małe. Dokładnie tak powinno wyglądać auto służbowe, które nie nasuwa skojarzeń, że za pieniądze klientów firmy kupują sobie drogie zabawki. Mamy tu do czynienia z dość klasyczną linią (w sensie nieekstrawagancką – niestety Renault czasami potrafi poszaleć ;) w opływowym kształcie. W sumie na pierwszy rzut oka trudno odróżnić nowe Clio od Megane. Ciekawym elementem testowanego egzemplarza były ozdobne groszki na dachu. No i klamki tylnych drzwi umieszczone z boku szyby, co jest rozwiązaniem znanym wszystkim doskonale z Alfa Romeo. Większość widzianych przeze mnie Clio nie miało metalicznego lakieru i podejrzewam, że to celowy zabieg, który ma podbić wizualnie załamanie światła na wygięciach karoserii podkreślających jej opływowe modelowanie– szczególnie na masce, dolnej partii drzwi i tylnej części.
Wygląd wnętrza również jest wyważeniem między wyższą i niższą półką. Są elementy identyczne z wyposarzeniem np. Fluence, dla przykładu wskażę uchwyty pasów bezpieczeństwa, srebrne, bardzo ciekawie wyprofilowane klamki, podobny wyświetlacz mediów… Z drugiej strony mamy też elementy typowo „plastikowe”. W środku możemy się jednak poczuć całkiem komfortowo. Kierownica jest jednym z fajniejszych elementów wnętrza. Skórzana w części, na której najczęściej spoczywają ręce, posiadająca elementy dekoracyjne (i miłe w dotyku) w jej dolnej połowie, o średnicy dobrze pasującej do damskich dłoni. I tu pojawia mi się kolejne skojarzenie z autem służbowym (wiem, wiem, w innych modelach Renault jest podobnie), dlaczego zamiast sterować tempomatem manetkami , a mediami przyciskami umieszczonymi w/na kierownicy jest dokładnie odwrotnie? Tempomat chyba służy po to, żeby go raz ustawić i dalej już sobie jechać zgodnie z tymi ustawieniami. Stacje radiowe, głośność czy kolejność piosenek zmieniamy podczas jazdy dużo częściej.
Po drugie: wyposażenie.
Jakie? Optymalne. Kolejną rzeczą po kierownicy, która zasługuje na dużą pochwałę są siedzenia. Każde z nich (za wyjątkiem kierowcy ;-) ) miało mocowanie ISO FIX dla fotelika dziecięcego. Są świetnie wyprofilowane i wykonane z materiału, który zdaje się lekko „odbijać” i amortyzować każdy drobny ruch. Osobiście kojarzyło mi się to z uczuciem odbijania się od żelowej wkładki. Uczucie bardzo przyjemne, relaksujące do tego stopnia, że się zwalnia! Clio relaksuje.
Podczas odbioru Clio usłyszałam, że powinnam zwrócić uwagę na wyświetlacz i nawigację. Więc zwróciłam. Od razu widać, kto wyposażył auto w monitor, ponieważ po uruchomieniu silnika widać logo producenta. Po chwili pojawia się sześć kolorowych ikon: radio, media, telefon, mapa, nawigacja, ustaw. Fantastycznie, że ekran jest duży i dotykowy! Najlepiej to docenić kiedy wyszukuje się punkt docelowy w nawigacji, bo większość innych ustawień łatwo zmienić manetkami przy kierownicy. Każdy kto usiłował wpisać adres podczas jazdy używając pokrętła, doceni to udogodnienie.
Ciekawym rozwiązaniem, możliwym po zamontowaniu takiego wyświetlacza, jest nawigowanie się od razu do miejsc wskazanych na mapie, bezpośrednio po ich dotknięciu. Na przykład widzimy ikonkę apteki, dotykamy ją i już po chwili mamy wskazana drogę jak tam dojechać, choć nie znamy adresu. Fajne!
Kolejna aspiracja do auta z wyższej półki – pokryty skórą drążek zmiany biegów. I tu mam poważne zastrzeżenia do wykończenia szycia „nitką” z zupełnie innej bajki. Mam też nadzieję, że to wyjątkowa sytuacja tylko i wyłącznie w tym egzemplarzu (albo jestem prawdziwą księżniczką), ale to szycie było ostre i wystające. Po krótkim czasie prowadzenia samochodu i ciągłej zmianie biegów (Warszawa by piątek – mieszkańcy Stolicy wiedzą o co chodzi) autentycznie bolała mnie wewnętrzna część dłoni.
Kolejne elementy, które zwróciły moją uwagę już tylko wymienię – na francuskie.pl pojawił się wcześniej męski tekst o tym samochodzie ;-)
Nagłośnienie – całkiem ok, od razu rzucają się w oczy duże głośniki w przednich drzwiach. Wydaje mi się jednak, że dźwięk dobywający się z radia bądź telefonu, czasami trochę się rwie. Nie wiem jak brzmiałaby płyta, ponieważ wg Renault era cd już minęła (?) i nie ma możliwości jej odtworzenia. Nie mogłam przetestować mojej kolekcji. Mamy za to wejście usb, aux no i oczywiście bluetooth. Bardzo miękkie w ustawieniu lusterko i rzeczywiście widać w nim „wtyczkę” pasa bezpieczeństwa. Nie psuje to widoczności, ale trzeba się przyzwyczaić. Bagażnik dość duży, ale właściwie należy go zamykać trzymając rękę na karoserii po zewnętrznej stronie. Specjalnie do tego zainstalowane otwory na dłonie po wewnętrznej stronie drzwi mogą ułatwić zadanie jedynie wtedy gdy zamykający siedziałby w bagażniku Widocznie na projekcie wyglądało, że jest dobrze i już nikt tego nie sprawdził.
Po trzecie: ekonomia jazdy.
To już pewnie ostatni moment, żeby wspomnieć, że jeździłam 5-cio biegową wersją ECO, z silnikiem diesel. To główny powód, dla którego uważam to auto za stworzone do bycia „flotowym”. Po przejechaniu powyżej 250 km wskaźnik paliwa zmienił jedynie miejsce na drugą stronę kreski. Po późniejszym ustawieniu się na wersję eco, średnie spalanie już po mieście to 5,3 l. Po raz pierwszy zwracałam auto z bakiem zapełnionym w 80% pojemności. Przy moim trybie jazdy spokojnie dojechałabym nad morze i z powrotem bez dodatkowego tankowania. W trybie eco mamy też automatyczne wyłączanie silnika, ale z tej funkcji tez się chyba trzeba nauczyć, bo ze 2 razy silnik mi się wyłączył do końca, tzn. musiałam go uruchamiać już STARTem.
Osobiście w ogóle nie odczułam braku 6 biegu. Uważam nawet, że dzięki temu sprawniej się jeździ, bo wrzucanie wstecznego nie wymaga dodatkowego wciskania czy wyciągania drążka.
Podsumowując: Renault Clio IV jest estetyczne, bardzo komfortowe i ekonomiczne prawie do przesady. Nie jest to auto moich marzeń, ale na pewno warte zastanowienia jeśli już kierujemy się przy zakupie rozsądkiem.
dziękujemy firmie Renault Polska za udostępnienie samochodu do testu.
testowała: Jola Leszczyńska
zdjęcia: Jędrzej Chmielewski
Najnowsze komentarze