Masz ostatnią okazję, aby kupić samochód z silnikiem o dużej pojemności. Za kilkanaście dni część modeli samochodów z silnikami 1600cm3 i większymi stanie się niedostępna. Wszystko przez nowe przepisy w zakresie efektywności energetycznej, które przyjęła Unia Europejska. Zgodnie z nimi, każdy nowo wyprodukowany samochód nie może mieć silnika większego niż 1.6 litra.
Od 1 września wchodzi w życie zakaz produkcji oraz importu samochodów osobowych z silnikami o pojemności 1,6 litra. Wszystko w trosce o środowisko. Tak właśnie mógłby brzmieć oficjalny komunikat, który pojawiłby się w mediach po wprowadzeniu tego typu przepisów. Na szczęście ich jeszcze nie ma i mam nadzieję, że nigdy nie powstaną. Ale niczego nie można być pewnym, bo powyższe informacje są w dużej części prawdziwe, dotyczą jednak… odkurzaczy.
Urzędnicy Unii Euroepjskiej od czasu do czasu wpadają na bardzo dziwne pomysły. A to określali krzywiznę bananów, a to zakazali żarówek oświetleniowych o mocy powyżej 100W, co wymusiło na producentach wymyślenie żarówki specjalnej. Dzisiaj zabrali się za odkurzacze. Obawiam się jednak, że to nie koniec i wkrótce przyjdzie ograniczenie pojemności silników samochodów. Skoro ślimak jest rybą, marchewka owocem, to czemu by nie zakazać dużych silników? Przecież to doskonały moment, by za jednym zamachem pozbyć się kilku problemów.
Problem pierwszy to kulejąca gospodarka, obciążona ogromnymi podatkami. Urzędnicza pomoc nie będzie przecież polegała na obniżaniu podatków, bo wtedy biurokraci obcinali by gałąź na której siedzą. Będzie za to polegała na zakazach. A cóż przyjemniejszego niż zakazanie używania starych, rzekomo nieekologicznych samochodów. Nakaże się kupowanie aut nowych, z mniejszymi silnikami, zadowoleni będą producenci aut (kto wie, czy nie prowadzą właśnie stosownego lobbingu w Brukseli), zadowoleni będą właściciele salonów samochodów. Tylko klienci nie będą zadowoleni, ale kogo dzisiaj obchodzi klient? Urzędnika na pewno nie. Gospodarka „ruszy” z takiego kopyta, że szkapina aż się wywróci.
Problem drugi to co zrobić z tymi wszystkimi starymi samochodami. Pod hasłami ekologia uber alles zrobiono już niejedną głupotę, to zrobi się kolejną. Urzędnik orzecze, że pojemność 1600 i większa jest niezdrowa i że od dzisiaj wszystko co w salonach musi mieć mniej. A jak ma więcej to, zakleić plastrem, bo więcej być niemożwe i niezdrowo. Na posiadaczy tak ukochanych 3.0 V6 padnie strach blady a właściciele warsztatów tuningowych będą oferować zupełnie nową usługę, przepiłowanie silnika na pół i wyjęcie 3 cylindrów. Co bardziej przedsiębiorczy wymyślą do tego jakieś nowe usługi tuningu mocy, bo skoro z 200 kucyków zostanie 100, to może da się je jakoś bacikiem podkręcić, żeby gnały jak 130.
Problem trzeci, to ograniczenie zużycia ropy, którą stare auta tak podobno lubią. Małe silniki, szczegórnie z „turbo-flaszką” są przecież ekonomiczne. No może nie zawsze i nie wszędzie, ale co tam. Pod pretekstem zwiększania sankcji i zmniejszania obciążeń ludu pracującego, będzie się mówić, że teraz palić wolno, ale mało. Żeby zamaksować problem spalania przy wyższych prędkościach, ograniczy się odgórnie prędkość na autostradach do 110 km/h, a wtedy wszyscy będziemy jeździć bardzo tanio a i korki mniejsze, bo zrozpaczeni biznesmeni przesiądą się do (na razie) mało ekologicznych samolotów odrzutowych.
Wszyscy zyskają, prawda? ;-) Witamy w erze 0.4 quadro-turbo. Dobrze, że dzisiaj piątek i pożartować trochę można. A osobiście mam nadzieję, że do tego typu pomysłów nigdy nie dojdzie. Chociaż patrząc na marny los odkurzaczy zaczynam powoli się bać.
Najnowsze komentarze