300 km Citroënem BX przez fiordy i… 300 euro mandatu. Baltic Sea Circle – Winter Edition (Część 7)

Siódmy dzień Baltic Sea Circle to walka z przeciwnościami losu – nieudana próba naprawy uszkodzonego Citroëna BX-a, pokonanie 300 km przez fiordy oraz spotkanie z lokalną policją i mandat w wysokości 300 euro. Przeczytajcie relację Tomka Nowaka z rajdu wokół Bałtyku.

Dzień 7 rozpoczął się wcześnie. Wstaliśmy o 6:00 a o 8:00 byliśmy już gotowi do działania. Naszym głównym celem na dziś było zdobycie części i naprawa Citroëna. W hurtowni kupiliśmy zamówiony wcześniej przegub, a w kolejnym sklepie zaopatrzyliśmy się w klucz niezbędny do odkręcenia półosi.

Z pomocą naszego rodaka Leszka udało nam się skontaktować z księdzem Andrzejem mieszkającym w Tromsø, który udostępnił nam garaż. Ostatnio walczyliśmy z naprawą na parkingu pod dworcem kolejowym, tym razem mieliśmy do dyspozycji cywilizowane warunki.

Razem Konradem zabraliśmy się za naprawę BX-a, tymczasem reszta ekipy Marcin i Sławek uczestniczyli w sportowych zadaniach, które przygotował organizator. Ich zadaniem był zjazd na dętce z góry i strącenie jak największej liczby pachołków. Marcin zbił ich pięć, a Sławek trzy.

Test: Citroën C4 X Hybrid 136 ëDCT6 po pokonaniu 1200 km. Komfort i oszczędna jazda

Naprawa Citroën BX-a

Rozebranie BX-a było nie lada wyzwaniem. Najpierw nie mogliśmy odkręcić śruby. Klucz, który mieliśmy nie sprawdził się i musieliśmy posłużyć się młotkiem, a potem walczyliśmy ze sworzniem. Ostatecznie, udało nam się rozebrać samochód, ale tylko po to, by przekonać się, że przegub, który zdobyliśmy ogromnymi nakładami sił i czasu nie pasuje do uszkodzonego BX-a.

W ferworze emocji, podczas zakupu popełniliśmy błąd. Nie sprawdziliśmy dokładnie parametrów samochodu i okazało się, że Citroën BX z ABS-em wymaga innego przegubu niż wersja bez ABS-u. Różnica polega na liczbie frezów. Niestety nie było możliwości zamontowania części w uszkodzonym samochodzie. Byliśmy niepocieszeni.
Dzięki księdzu Andrzejowi ruszyliśmy w kolejną rundę po hurtowniach, a nawet odwiedziliśmy serwis Citroëna. Niestety, pracownik firmy, mimo konsultacji z najstarszym mechanikiem warsztatu, w którym pokładaliśmy duże nadzieje potwierdził, że część nie jest dostępna. Nie było możliwości zdobycia jej w Norwegii.

Nie pozostało nam nic innego, jak poskładać Citroëna do pierwotnego stanu, kontynuować podróż na tylnym napędzie i próbować znaleźć przegub w kolejnych krajach – Finlandii i Estonii.

300 km przez fiordy i spotkanie z patrolem policji

Ruszyliśmy w trasę do Alty – około 300 km malowniczej drogi przez fiordy. Dwukrotnie korzystaliśmy z promu, podziwiając niesamowite widoki. Niestety, nie obyło się bez kolejnych przykrych przygód – znowu mieliśmy spotkanie z lokalną policją. Przekroczenie prędkości o 10 km/h skończyło się mandatem w wysokości 300 euro a jakby tego było jeszcze mało dopadła mnie grypa.

Po przyjeździe do Alty zatrzymaliśmy się w centrum handlowym po leki na przeziębienie, a potem dotarliśmy do naszych domków kempingowych na skraju fiordu.

Magia norweskiej nocy

Trudy całego dnia wynagrodził nam magiczny wieczór. Na niebie pojawiła się zorza polarna – zjawisko, które zapiera dech w piersiach i urządziliśmy grilla w niezwykłych warunkach: -10 stopni Celsjusza, fiordy dookoła, trzaskający mróz i nasze małe ognisko. Towarzyszyło nam piwo i dobre humory. Tego wieczoru zapomnieliśmy o wszelkich trudach i problemach.

Jako ciekawostkę dodam, że Norwegia to kraj o powierzchni zbliżone do Polski, ale jej linia brzegowa liczy aż 20 tysięcy kilometrów, ze względu na fiordy. To niezwykłe miejsce na podróż, pełne wyzwań, ale i niezapomnianych chwil.