Gdy do Jerzego Staszewskiego dotarła informacja o wybuchu wojny na Ukrainie, nie zastanawiał się długo. Ogłosił na Facebooku zbiórkę pieniędzy, w rekordowo krótkim czasie zebrał ze znajomymi kilkadziesiąt tysięcy złotych, skontaktował się, poprzez znajomych Ukraińców, z potrzebującymi i pojechał zawieźć kupiony dla nich sprzęt.
Zapotrzebowanie, które otrzymał z Ukrainy, obejmowało m.in. generatory prądu, latarki, sprzęt ochronny i akcesoria związane z funkcjonowaniem w wojennych warunkach. Kupno tego wszystkiego nie było wcale łatwe, w ciągu jednego dnia trzeba było zebrać i dowieźć towar z kilku miast, ale ostatecznie się udało. W całej akcji pomogli mu niezawodni koledzy. Z jednym z nich zapakował dosłownie po dach firmową Dacię Lodgy, generatory prądu zapakował na przyczepkę i wyruszył w stronę granicy. Wracając zamierza jeszcze zabrać osoby, które będą potrzebować transportu w stronę Warszawy.
W ten sposób włączył się w wielką akcję pomocy, która od kilku dni trwa w naszym kraju. Zaangażowane są w nią setki tysiące osób, które przekazują pieniądze, środki medyczne, ubrania, koce, chemię i żywność. Przy granicy wciąż są ogromne ilości osób, matek, dzieci, seniorów, którzy pilnie potrzebują pomocy, uciekają przed wojną, śmiercią i zniszczeniem.
Poza swoją pracą zawodową Jerzy Staszewski wraz z fundacją Break The Limits pomaga dzieciom z domów dziecka. Letnie akcje fundacji, w tym rejsy żeglarskie, na których zbierane są pieniądze na pomoc, od lat cieszą się wielkim powodzeniem. Fundacja zorganizowała już 45 obozów dla dzieci!
Sam o sobie mówi, że w wolnych chwilach chodzi do pracy – ma agencję, która zajmuje się obsługą techniczną wydarzeń i konferencji, realizuje również projekty IT. W zeszłym roku to on odpowiadał za internetową część akcji upamiętniającej przyjazd Andre Citroena do Głowna. O trzeciej nad ranem uruchamiał wtedy systemy odpowiadające za lokalizację naszego zabytkowego Citroena C4 i włączał streaming z kamer.
Jest bardzo skromnym człowiekiem i nie widzi w tym co robi nic wielkiego.
– Myślę, że każdy by to zrobił – mówił w rozmowie z Francuskie.pl na chwilę przed wyjazdem na granicę. – Wracając mam nadzieję zabrać kilka potrzebujących transportu osób z granicy, mamy pięć miejsc wolnych, a na przyczepce pojadą bagaże.
Nie wyklucza, że będą kolejne akcje. – Trzeba pomagać, trzeba działać – rzuca tuż przed odjazdem.
Na miejscu trzeba było przejechać przez granicę. To żaden problem, bo wszystko wcześniej umówione i przygotowane. Samochód szybko minął polskie posterunki graniczne i wjechał na teren Ukrainy, gdzie czekał specjalnie przygotowany plac, na którym są już odbiorcy transportu. Podziękowaniom nie ma końca, potem jeszcze szybkie przepakowanie całego towaru i powrót do Polski, specjalnym korytarzem. Wszystko odbyło się bardzo szybko. Tuż za granicą czeka jeszcze pięć umówionych osób: to mama z dwójką dzieci oraz młoda para, mają po 17 lat. Cieszą się, że mogą jechać do Warszawy, z dala od tego całego piekła wojny.
Po godzinie 4 rano Dacia bezpiecznie zaparkowała w Warszawie. Uciekinierzy z Ukrainy zostali bezpiecznie rozlokowali w przygotowanych mieszkaniach a organizator akcji, zmęczony ale zadowolony przed szóstą udał się na dobrze zasłużony odpoczynek.
Najnowsze komentarze