Sportowy Alpine A290 to najnowszy model marki z grupy Renault. Jest szybki, oryginalny i całkiem komfortowy jak na auto tego typu. Jakie wrażenia wywołuje za kierownicą?
Przedwczoraj miałem niewątpliwą przyjemność krótko przetestować Alpine A290 – Samochód Roku 2025 (wraz z Renault 5 E-Tech). Pojeździłem nim najpierw w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego, a potem po Torze Modlin. Wybrałem taką kolejność, żeby najpierw sprawdzić auto w warunkach normalnego ruchu, a potem dopiero na technicznym torze, gdzie w sąsiedztwie swoją siedzibę ma Szkoła Bezpiecznej Jazdy Renault.
Już na gorąco z Toru Modlin raportowaliśmy pierwsze wrażenia. Wieczorem zamieściliśmy cennik Alpine A290. Dziś przyszedł czas na troszkę głębszą analizę tego, jak jeździ ten elektryczny samochód.
Alpine A290 jest autem miejskim, ale w pełni funkcjonalnym – ma pięciodrzwiowe nadwozie, 326-litrowy bagażnik, a do środka – zgodnie z prawem – może wsiąść pięć osób. Realnie z tyłu miejsca jest raczej w sam raz dla nie za dużych dzieci, i raczej dla dwojga, ale cóż – Alpine A290 jest samochodem segmentu B, więc cudów nie ma co oczekiwać.
Auto ma 399,7 cm długości, 182,3 cm szerokości i 151,2 cm wysokości. Rozstaw osi, to 253,4 cm. Prześwit, to 15,1 cm. Pozycjonowana w podobnym segmencie elektryczna Alfa Romeo Junior ma 256-centymetrowy rozstaw osi, ale długość już 417 cm.
Przy tak krótkim rozstawie osi, jaki mamy w Alpine A290, trzeba zadbać o stabilność prowadzenia, zwłaszcza w samochodzie tego typu – o zacięciu sportowym. Rozstaw osi udało się wypracować bardzo przyzwoity, jak na tę długość auta, ale zadbano także o rozstaw kół – poszerzono go w stosunku do np. niemal bliźniaczego Renault 5 E-Tech o 6 cm. To już jednak spora różnica, jak na ten segment. I to czuć podczas jazd na takim obiekcie, jak Tor Modlin.
Alpine A290 jest samochodem, który pozwala na wybór mocy silnika (180 KM lub 220 KM), ale zespół akumulatorów trakcyjnych zawsze będzie taki sam – ma pojemność 52 kWh. Zapewnia ona zasięg do 380 km, a seryjnie montowana w samochodzie pompa ciepła pozwala ma optymalizację temperatury w samochodzie bez większego wpływu na zasięg. Co więcej – przygotowuje ona termicznie akumulatory do procesu ładowania, aby w momencie, gdy dojeżdżacie do ładowarki miały one – niezależnie od warunków otoczenia – odpowiednią temperaturę najbardziej optymalną dla procesu uzupełniania energii.
Jeżeli macie do dyspozycji 100-kilowatową ładowarkę, to prąd w zakresie 15-80% pojemności akumulatora uzupełnicie w pół godziny. Połowa tego czasu pozwoli zyskać 150 km zasięgu. Niestety w domu raczej mało kto dysponuje takim poziomem ładowania, ale to dobrze – „zdrowsze” dla akumulatorów jest ich wolniejsze ładowanie – więc pewnie będziecie korzystać z mocy rzędu 7 lub 11 kW. Alpine A290 akceptuje prąd zmienny o mocy do 11 kW i czasie 3 godzin i 20 minut pozwala naładować akumulator w zakresie 10-80% jego pojemności. To wydaje się optymalnym rozwiązaniem.
Dodajmy przy okazji, że wbudowana ładowarka posiada unikatową w tej klasie funkcję ładowania dwukierunkowego V2L („vehicle to load”), umożliwiającą zasilanie urządzeń elektrycznych z gniazda ładowania. Jest również kompatybilna z funkcją V2G („vehicle to grid”), która umożliwia oddawanie energii elektrycznej do sieci i oszczędność nawet do 50% kosztów ładowania samochodu w miejscu zamieszkania. Na razie funkcja ta jest niedostępna w Polsce, ale niebawem taka możliwość ma się pojawić i u nas.
OK, przejdźmy jednak do tego, jak jeździ Alpine A290. Konstruktorzy Alpine – marki słynącej z lekkości, znakomitego rozkładu masy i w efekcie ze świetnego prowadzenia aut – bardzo dobrze wykonali swoją pracę. Samochód posadowiono na platformie AmpR Small, która powstała specjalnie z myślą o samochodach elektrycznych. To oznacza, że nie trzeba było iść na kompromisy w wielu kwestiach. Dzięki temu uzyskano świetny rozkład masy pojazdu – 57% przypada na przód, a 43% na tył. W przypadku przeciętnego spalinowego hot hatcha tego segmentu na przód przypada zwykle ok. 66% masy.
Aluminiowa rama pomocnicza zastosowana w Alpine A290 pozwoliła na korzystniejsze umieszczenie silnika oraz lepsze tłumienie drgań. Amortyzatory z hydraulicznymi odbojnikami sprawiają, że Alpine A290 prowadzi się z jednej strony pewnie, z drugiej zaś zapewnia mnóstwo – jak na ten segment i ten typ auta – komfortu! Byłem naprawdę pod dużym wrażeniem sposobu, a jaki ten samochód pokonywał progi zwalniające! A jednocześnie w szybko pokonywanych zakrętach to auto jest jak przyklejone do drogi.
No, nie zawsze… Udało mi się, w sumie niechcący ;-) lekko zawinąć tyłem na publicznej drodze, na wyjściu z dość ostrego zakrętu. Stabilność samochodu pozwala jednak momentalnie zapanować nad takimi reakcjami. To wszystko działa naprawdę znakomicie. Rzecz jasna można wyłączyć szereg systemów wspierających kierowcę, a i tak będziecie się czuć w Alpine A290 bezpiecznie i komfortowo. O równowagę dbają stabilizatory poprzeczne zamontowane z przodu i z tyłu.
Mimo sporej mocy i 300 Nm momentu obrotowego trakcja samochodu pozostaje na dobrym, łatwym do kontrolowania poziomie. Alpine A290 jest zwrotne (średnica zawracania, to tylko 10,2 metra), ale i na szybko pokonywanych prostych odcinkach dróg nie ma tendencji do uciekania z obranego toru jazdy. To nie jest samochód, który szuka sposobności, żeby w ekologiczny sposób, przy pomocy elektrycznego noża, odciąć Wam głowę. On chce zapewnić świetne osiągi bez konieczności emisji tony dwutlenku węgla.
Alpine A110 – jak pisałem w pierwszym teście tego modelu – zapewnia niesamowitą jedność z kierowcą, jakby wymieniał z prowadzącym go człowiekiem część genów. A Alpine A290 aż tak tego nie czułem, ale też nie powiem, że brakowało mi tej jedności. Po prostu genów wymieniliśmy mniej ;-) co mogło wynikać z tego, że mniej czasu spędziłem za jego kierownicą.
A ta zapewnia dobry kontakt z samochodem i wiele informacji o tym, co dzieje się z przednimi kołami. Precyzja prowadzenia jest bardzo wysoka, komunikatywność również – tym samochodem chce się bawić, bez względu na to, czy jeździcie po torze, czy po normalnych drogach. I praktycznie każdy zakres osiąganych prędkości może wywołać uśmiech na twarzy, a już na pewno szczęście w duszy.
Proste odcinki dróg mogą się w Alpine A290 podobać, gdy chcecie dynamicznie przyspieszyć, ale tak naprawdę to w zakrętach ten samochód pokazuje swój potencjał. Chętnie się w nie składa, nadzwyczaj chętnie – jak na przednionapędówkę – z nich wychodzi, czasem potrafi pójść trochę bokiem (wystarczy na wyjściu z łuku odjąć nieco gazu), ale wszystko w sposób kontrolowany i przewidywalny. Bezpieczny.
Z przednim zawieszeniem zapewniającym precyzję i komfort świetnie współpracuje wielowahaczowe zawieszenie tylne, konstrukcja raczej rzadko spotykana w tym segmencie (auta miejskie). Tu także mamy wysoki komfort w połączeniu z pewnością prowadzenia – cechy jakże charakterystyczne dla samochodów Alpine.
Kierowca ma do dyspozycji cztery tryby jazdy przełączane przyciskiem na kierownicy (Drive Mode). Opisane są jako Normal, Sport, Save i Perso. W tym ostatnim kierowca ma możliwość niezależnej regulacji poziomu wspomagania układu kierowniczego, czasu reakcji na wciśnięcie pedału gazu, oświetlenia ambientowego i brzmienia silnika Alpine Drive Sound. Ponadto istnieje możliwość całkowitego wyłączenia elektronicznego systemu stabilizacji toru jazdy ESC.
Alpine A290, w odróżnieniu od niejednego rywala, rozwija prędkość progresywnie, dzięki czemu nie macie wrażenia początkowego kopnięcia w nerki, a potem dziwnego rozleniwienia. Tu wzorem do kalibracji był sposób rozpędzania się wspomnianego już A110. Oczywiście w różnych trybach jazdy będzie to działało z różną intensywnością, ale progresywny charakter rozwijania prędkości pozostaje niezmienny.
Alpine A290 ma też cztery tryby odzyskiwania energii podczas hamowania – można je wybierać w dowolnym momencie poprzez niebieskie pokrętło na kierownicy )opisane jako RCH – od recharge). Różnice w poszczególnych trybach są świetnie wyczuwalne. Kierowca może więc zadbać zarówno o odzysk energii, jak i o wrażenia z hamowania.
Alpine A290 wyposażono w tarczowe hamulce przy wszystkich kołach. Te z przodu mają tarcze o średnicy 320 mm, z tyłu jest to 288 mm. To elementy przejęte praktycznie wprost z Alpine A110, które dostarcza Brembo. Zaciski są czterotłoczkowe, więc hamowanie jest naprawdę skuteczne. Dla estetów przygotowano trzy wersje kolorystyczne zacisków – szare Brut, czerwone Racing oraz niebieskim Alpine.
Zaciski owe można obserwować przez kilka typów 19-calowych felg ze stopów lekkich. Wzór Iconique są inspirowane kołami Alpine A310, zaś Snowflake (płatek śniegu) nawiązuje do nazwy marki zaczerpniętej od zaśnieżonych Alp. Te drugie oferowane są w trzech wersjach: czarne błyszczące, czarne z częściowym szlifem diamentowym oraz czarne z pełnym szlifem diamentowym.
Kokpit Alpine A290 skierowany jest w stronę kierowcy tak, aby ten miał wszystko pod ręką. Mamy połowę trzeciej dekady XXI wieku, nic więc dziwnego, że klasyczne zegary ustąpiły tu miejsca ekranom o wysokiej rozdzielczości, czytelnym i atrakcyjnym wizualnie, z grafikami dopracowanymi pod względem designerskim i również nawiązującymi do Alp.
Oprócz wspomnianych już wcześniej przycisków RCH i Drive Mode kierowca ma do dyspozycji jeszcze czerwony przycisk OV (od overtake) – pozwala on na udostępnienie maksymalnej mocy, co przydaje się np. w trakcie dynamicznego wyprzedzania. Alpine A290 wyposażono także w funkcję launch control zapewniającą uzyskanie najlepszego możliwego przyspieszenia ze startu zatrzymanego.
Kierowca i pasażer mogą się cieszyć z bardzo wygodnych, dobrze obejmujących ciało foteli. To nie są klasyczne kubełki, bo Alpine A290 ma być samochodem miejskim ze sportowym sznytem, dlatego nie zapomniano o komforcie. Łatwo się w tych fotelach siada, łatwo się z nich wysiada, a jednocześnie są sportowe w charakterze. Seryjne jest podgrzewanie foteli.
Ponieważ Alpine A290 nie jest bezkompromisowym samochodem sportowym, a usportowionym hatchbackiem, na jego pokładzie znajdziecie 26 systemów wspomagania kierowcy w zakresie bezpieczeństwa (ADAS). Jednakże ku radości wielu kierowców jest też przycisk „My Safety Switch”, umieszczony po lewej stronie kierownicy, umożliwiający wybranie jednym ruchem preferowanych ustawień systemów ADAS. Można w ten sposób zdecydować na przykład, czy systemy mają być włączone, czy wyłączone, jaki ma być poziom wspomagania lub czy mają im towarzyszyć alarmy dźwiękowe.
Ponadto Alpine A290 jest standardowo wyposażony w aktywny tempomat z funkcją Stop & Go oraz funkcję umożliwiającą zjechanie z osi pasa ruchu, na przykład w celu przepuszczenia jednośladów. Bo te wciąż bywają bardziej dynamiczne od Alpine A290.
Podejrzewam jednak, że więcej radości kierowcom Alpine A290 da system pozwalający na obserwowanie parametrów silnika i samochodu. Nazywa się Live Data i pozwala na:
– prezentację danych związanych ze zwrotnością i prowadzeniem: przyspieszeń wzdłużnych i poprzecznych, aktywacje ABS/ESC, zwiększanie mocy Overtake;
– prezentację danych związanych z dynamiką: monitorowanie przyspieszania i hamowania (odzyskowego lub hydraulicznego), ładowanie akumulatora trakcyjnego i pozostały potencjał funkcji Overtake;
– prezentację danych związanych z energią: jej zużycie, zapas i status akumulatora trakcyjnego;
– prezentację danych podczas jazdy torowej: czasy okrążeń, dane samochodu (temperatura silnika i akumulatora, ciśnienie i temperatura opon, temperatura hamulców).
Alpine A290 zostało też wyposażone w pakiet o nazwie Coaching, czyli zestaw objaśnień i porad z zakresu jazdy ofensywnej, który z czasem prezentuje coraz więcej coraz bardziej zaawansowanych informacji. Dzięki nim kierowca może się rozwijać i wykorzystywać Alpine A290 w coraz większym stopniu. Bo limity samochodu są zarysowane dość daleko…
A wtedy można korzystać z aplikacji Challenges (wyzwania). Jej koncepcja mocno nawiązuje do gier wideo czy poziomy do pokonania w celu poczynienia postępu. Niektóre wyzwania wymagają jazdy po zamkniętych odcinkach dróg (przyspieszanie, hamowanie, procent wciśnięcia pedału przyspieszenia na danym dystansie), natomiast wyzwania wytrzymałościowe mogą być podejmowane na drogach ogólnodostępnych i pomagają uczyć się reagowania z wyprzedzeniem.
Jeśli zaś chcielibyście poduczyć się jazdy ofensywnej pod okiem doświadczonych instruktorów, to polecam Wam kurs w Alpine Driving Experience Center. Korzystają tam z 300-konnych Alpine A110S przyspieszających do setki w 4,2 sekundy.
W przypadku Alpine A290, jak przystało na auto naszych czasów, producent zapewnia apkę na smartfona, która dostarczy Wam szeregu informacji na temat auta. Będą to m.in. lokalizacja pojazdu, jego przebieg, poziom naładowania akumulatora trakcyjnego, pozostały zasięg, czy czas pozostały do pełnego naładowania. Można też zaplanować trasę podróży z uwzględnieniem potrzeby doładowywania akumulatora trakcyjnego, zaprogramować jego ładowanie bądź wstępne ogrzanie/schłodzenie kabiny, a także zdalnie włączyć klakson i światła, np. po to, by odstraszyć kogoś, kto zaczyna majstrować przy Waszym Alpine A290.
Dla wielu osób nie do zaakceptowania jest fakt niemal bezgłośnej jazdy samochodem elektrycznym, szczególnie takim o sportowym zacięciu. Alpine A290 może generować dźwięki, które połaskoczą włosy w uszach ludzi lubiących ryk silnika. OK, nie będzie to prawdziwy ryk, ale niektórym może się to jednak spodobać. Zwłaszcza w wersji z opcjonalnym systemem audio francuskiej firmy Devialet z siedzibą w Paryżu. Alpine A290 jest pierwszym samochodem marki, w którym wykorzystano ten 615-watowy system nagłośnienia.
Jeszcze chwila o osiągach. Alpine A290 w wersji 180-konnej rozpędza się do setki w 7,4 sekundy, zaś w wersji 220-konnej potrzebuje na to o sekundę krótszego czasu. Prędkość maksymalna wynosi odpowiednio 160 km/h i 170 km/h. Wersja 180-konna zużywa średnio (wg WLTP) 15,8 kWh energii w cyklu mieszanym i 11,9 kWh w ruchu miejskim, zaś odmiana 220-konna odpowiednio 16,5 kWh i 12,6 kWh. W efekcie zasięg w mieście wynosi odpowiednio 507 km i 480 km.
Podsumowując – Alpine A290, to ciekawe autko, które łączy niezłą funkcjonalność ze sportowymi osiągami. Jeśli kogoś stać, to niech się z nim zapozna – to może być miłość od pierwszego wejrzenia!
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze