Kierowcy znowu na celowniku urzędników. Co prawda na razie tylko w Kalifornii, który to stan w USA jest znany z wprowadzania różnych kontrowersyjnych pomysłów, ale sytuacja zaczyna wyglądać groźnie, bo samochody mają nie tylko automatycznie rozpoznawać znaki, ale również ograniczać prędkość maksymalną pojazdu.
Ministerstwo Głupich Pomysłów – tak kierowcy oceniają to co dzieje się w Kalifornii. Co prawda na razie są to pomysły i próby wprowadzenia ograniczeń wolności, ale samo pojawienie się tego typu kwestii w przestrzeni publicznej musi nas mocni zaniepokoić, bo w Europie niewątpliwie znajdą się naśladowcy. Jesteśmy w przededniu wyborów europejskich i dobrze by było tą kwestię uczynić przedmiotem debaty publicznej, aby nie dopuścić do parlamentu osób, które chciałyby takowe pomysły wcielać w życie.
Zobacz: wiadomości motoryzacyjne. codziennie, aktualne, ciekawe
O co chodzi? Samochód ma już nie tylko rozpoznawać znaki drogowe, ale odpowiednio ograniczać prędkość maksymalną pojazdu. W założeniach twórców rozwiązania jeszcze nie do prędkości wskazanej na znaku, ale nieco jej powyżej. Co w tym złego? Wydawałoby się, że ma to służyć bezpieczeństwu, prawda? W rzeczywistości jest to jednak zamach na wolności obywatelskie, na wolność samą w sobie, która powinna być wartością najwyższą.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów. pomiary, spalanie, opinie
Bo od takiego ograniczenia już tylko krok to przejęcia pełnej kontroli nad Twoim samochodem, rzekomo w imię bezpieczeństwa, ale taka totalna kontrola zaczyna przypominać ustrój, którego bardzo byśmy nie chcieli powtarzać. Państwa totalitarne, opresyjne, które w momencie kryzysu przejmują kontrolę nad wszystkim, aby nie dopuścić do przemieszczania się, państwa, które kontrolę nad człowiekiem traktują jako element systemu jego oceny i dopuszczania do pewnych dóbr społecznych lub nie – a to się dzieje na przykład w Chinach.
Zobacz: inspiracje do podróży samochodem. Ameryka, Azja, Europa, Nowa Zelandia, Australia
Wprowadzenie rozwiązań o których piszę powyżej nie jest wielkim problemem technicznym – już dzisiaj każde współczesne auto rozpoznaje znaki, ma tempomat, ma ogranicznik prędkości. Jest to jedna drobna w sumie zmiana w oprogramowaniu. Kalifornijski pomysł to ograniczenie prędkości nieco powyżej tego, co jest wskazane na znaku, czyli swojego rodzaju limiter.
Samochody od tego roku mają w większości już taki limiter montowany – tyle, że prędkość maksymalna wynosi 180 km/h. Tak robi np. Volvo, Renault czy Dacia. Oczywiście można to usunąć, modyfikacja nie jest problemem, ale samo zjawisko naprawdę powinno nas zaniepokoić. To ostatni dzwonek aby temu szaleństwu odbierania wolnej woli powiedzieć dość.
Najnowsze komentarze