Peugeot 208 ze 115-konnym dieslem jest oszczędny i dynamiczny a przy tym bardzo ładny.
Pod względem komfortu jazdy dwieście ósemka zajmuje u mnie dość wysoką pozycję. Po pierwsze kokpit jest niezwykle wygodny. Tak ważne dla „Piekary-gadżeciary” półeczki są opracowane całkiem nieźle, a na dodatek auto ma aż cztery miejsca na kubek czy butelkę wody. Choć… przydałaby się jeszcze jedna półeczka z lewej strony kierownicy. Np. na drobne monety czy żetony plus na chustki do nosa. Nie koniecznie chcę, by oglądał je pasażer, a przecież za okno ani sobie pod nogi wyrzucać nie będę. Pojemne i głębokie są półki w drzwiach, dzięki czemu można tam schować sporo map i przewodników. Dla mnie wymarzona sprawa.
Rewelacyjny jest wyświetlacz z GPS. Po pierwsze dotykowy, a to znacznie ułatwia jazdę. Choć przyznaję, że gdy ktoś ma grube paluchy to trudniej jest mu z niego korzystać, ale… zawsze można stosować moją starą metodę, czyli brać ze sobą niezatemperowany ołówek z gumką na końcu i dotykać ekranu właśnie ową gumką. Choć ja tak robię akurat nie z powodu grubych paluchów tylko… podłego wzrostu, a co za tym idzie krótkich rączek. Przedłużacz w postaci ołówka z gumka ułatwia mi życie. GPS najgorszy nie jest, bo wyświetlają się na nim nazwy nawet małych ulic, choć mapa nie jest aktualizowana na bieżąco, ale za to, gdy wyłączymy w nim audiopodpowiedzi wszystkie skręty pojawiają się w małym okienku koło prędkościomierza. Nie trzeba więc patrzeć na mapę.
Co poza GPS-em można zobaczyć na wyświetlaczu? Samochód wyposażony jest w radio z odtwarzaczem CD. Niestety kieszeń na… jedną płytę znajduje się w schowku od strony pasażera. Tam też jest miejsce na płyty. Na szczęście są dwa wejścia USB, dzięki którym można podłączyć odtwarzacz mp3. Dlatego z CD najlepiej korzystać wtedy, gdy mamy pasażera. Chyba, że chcemy słuchać jednej płyty w kółko lub zatrzymywać się, by ją zmieniać. Najlepiej na co dzień korzystać z radia i odtwarzacza mp3 lub pendrive’a z plikami muzycznymi. W końcu, jak wiadomo, im pojemniejszy, tym więcej muzyki do wyboru. A poza tym można go obsługiwać z poziomu kierownicy i przez touch screen, który bezbłędnie odczytuje zawartość zewnętrznej pamięci. Wyświetla zarówno nazwy folderów, jak i plików.
Dwieście ósemka wyposażona jest w zestaw głośnomówiący, który przez bluetooth łączy się z telefonem. Kilkadziesiąt sekund trwa synchronizacja kontaktów i… po pierwotnym zachwycie rozczarowanie. W moim telefonie jest tych kontaktów ponad 2 tysiące. W pamięci samochodu mieści się tysiąc. W jaki sposób samochód dokonuje selekcji – nie udało mi się rozgryźć, ale podejrzewam, że wybiera pierwszych tysiąc wprowadzonych do pamięci telefonu. Z powodu ograniczeń własnej pamięci nie zsynchronizował wszystkich moich kontaktów i ilekroć chciałam skorzystać z telefonu wybierając numer przez touch screen tylekroć się okazywało, że akurat tego numeru w pamięci samochodu nie ma. Natomiast można bez problemu za pomocą ekranu dotykowego wybrać jedno z ostatnich połączeń. Jednak w ogóle szukanie kontaktu w spisie przez tenże ekran wygodne nie jest. Po pierwsze na ekranie można zaznaczyć tylko pierwszą literę imienia, a potem trzeba klikając strzałkę niemal „na piechotę” szukać dalej. Jeśli w spisie mamy dwadzieścia Anek – czynność trwa.
W rezultacie z ekranu dotykowego korzystałam, gdy chciałam wystukać numer, który znam na pamięć lub jeden z ostatnich wybieranych numerów. W pozostałych przypadkach… szukałam kontaktu na telefonie.
Teoretycznie na wyświetlaczu dwieście ósemki można… oglądać zdjęcia. Mnie się to jednak nie udało. Komputer pokładowy widział moją kartę SD, widział nazwy plików zdjęciowych, ale… na tym się skończyło. Zdjęć z podróży dwieście ósemką nie udało nam się obejrzeć na jej dotykowym ekranie.
Wielkim atutem auta jest mała kierownica, która nie zasłania tablicy rozdzielczej. Na dodatek to w kierownicy, a nie w sterownikach pod nią, umiejscowione są klawisze do obsługi ekranu dotykowego. Można z tego poziomu wybrać źródło muzyki, zmienić utwór na CD czy w zewnętrznym odtwarzaczu, a także mienić stację radiową itd. Na tablicy wiele informacji, z których kilka jest, jak dla mnie, zupełnie nieprzydatnych. Podpowiedź który bieg trzeba wrzucić jest według mnie dobra dla początkujących kierowców. Ale to podobno dziś standard w wielu samochodach. Widocznie producenci mają kierowców za coraz większych debili. I może czasem maja rację.
Wreszcie sama jazda. Testowałam auto trzydrzwiowe z silnikiem 1,6 eHDi o mocy 115 KM i sześciobiegowej skrzyni. W aucie dość ciężko wchodził wsteczny bieg. Pomocna była sygnalizacja dźwiękowa bezpiecznego parkowania, ale… działała tylko podczas cofania. Przyspieszenie naprawdę niezłe i auto świetnie się prowadziło. Pierwsze dwa biegi są bardzo krótkie. Jedynka moim zdaniem stanowczo za krótka, ale może to kwestia mojego przyzwyczajenia do jazdy autami z „dłuższą” jedynką. W podróży od razu dał o sobie znać pewien mankament niezwykle ważny dla mnie, gdy jestem pasażerem i dla mojej drugiej połowy, która pasażerem jest zawsze. Otóż nad oknem nie ma rączki za którą można się trzymać.
Dwieście ósemką odbyłam m.in. podróż z Warszawy do Tykocina, czyli w dwie strony około 320 kilometrów. Akurat padał deszcz, więc mogłam przekonać się, że auto ma inteligentne wycieraczki, czyli one same decydują kiedy wytrzeć szyby. Jednocześnie częstsza praca przedniej powoduje, że co jakiś czas automatycznie włącza się tylna. Auto świetnie poradziło sobie na rozoranej, przebudowywanej tykocińskiej ulicy pełnej błota i kałuż.
Natomiast moim zdaniem auto jest za mało zwrotne jak na takie gabaryty. Jest przecież niewielkie, a jednak podczas parkowania i tym podobnych czynności nie manewruje się nim tak beztrosko jak innymi o tym rozmiarze. Kilka razy bałam się, że się nie złamię i na wąskim i przepełnionym parkingu rezygnowałam z parkowania między dwoma autami szukając innego miejsca.
Napisałam, że to auto marzeń. Niesamowita zrywność! Wygodne fotele! Dotykowy ekran! Zestaw głośnomówiący i pamięć telefoniczna w samochodzie! Możliwość słuchania muzyki z urządzeń zewnętrznych bez konieczności manipulowania przy nich! Całkiem niezły GPS jak na te wmontowywane w auta! Przestronne wnętrze! Głębokie kieszenie w drzwiach, w których bez problemu zmieszczę te swoje przewodniki i mapy.
Ale… nadmiar gadżetów nie zrekompensuje mojej drugiej połowie braku tej cholernej rączki. A i ja z tęsknoty za nią pewnie bym gderała w trakcie jazdy, gdybym siedziała jako pasażer. Zwłaszcza, że irytująca jest też sprawa niemożności obejrzenia zdjęć na wyświetlaczu. Może to wina za dużego rozmiaru zdjęcia? Może były po prostu za ciężkie, by komputer pokładowy wyświetlił je na ekranie. Ale jeśli tak, to coś tam jest niedopracowane. A w związku z tym niech tego bajeru w ogóle nie ma. Bo to trochę jak… członek u impotenta. Wysiusiać się można, ale nic poza tym. Naprawdę nic mi po tym, że patrząc na dotykowy ekran utwierdzę się, że na jakimś nośniku pamięci są jakieś pliki i przeczytam ich nazwy! Gdy głodomór dostaje spleśniałą bułkę nie zaspokaja głodu. A tak jest w tym przypadku. A ponieważ auto do tanich nie należy, więc… jak mi ktoś podaruje – przyjmę z rozkoszą. Sama poszukam raczej tańszego. Bo za tę cenę chcę mieć takie, do którego nie będę miała ŻADNYCH uwag. A przecież jak już wiadomo… bez rączki jak bez ręki. A ja słyszę mej drugiej połówki jęki.
PS. Ależ jestem wrednym testerem.
Małgorzata Karolina Piekarska
Najnowsze komentarze