Carlos Tavares, szef koncernu Stellantis uważa, że nie można w nieskończoność przerzucać rosnących kosztów produkcji samochodów na konsumenta. A problemem w Europie zaczyna być nie tylko brak podzespołów elektronicznych ale też inflacja.
Kryzys w sektorze motoryzacyjnym jest faktem. Dwa lata pandemii koronawirusa, problemy z produkcją półprzewodników i zerwanie łańcuchów logistycznych odbiły swoje piętno na sektorze motoryzacyjnym. Aktualnie obserwujemy zmniejszoną produkcję, duże wzrosty cen i wydłużenie czasu czekania na auta.
Producenci potwierdzają, że pomimo pełnych portfeli zamówień, to ilość klientów znacznie się zmniejszyła. Widać to w prawie wszystkich markach, kłopoty ma zarówno BMW jak i Volkswagen. Także Stellantis odczuwa, że wpływa znacznie mniej zamówień niż jeszcze dwa-trzy lata temu.
Carlos Tavares uważa, że powodem zmniejszającej się liczby zamówień są rosnące ceny. Nie można w nieskończoność przerzucać rosnących kosztów produkcji na konsumenta, bo nie jest on w stanie tego wysiłku finansowego udźwignąć.
W Polsce mamy jeszcze trudniejszą sytuację – inflacja jest tutaj znacznie wyższa niż w Europie Zachodniej a siła nabywcza niższa. W efekcie rynek się kurczy do poziomu jakiego nie widzieliśmy tutaj od kilkunastu lat. Rosnące ceny aut nowych wpływają na wzrosty cen na rynku wtórnym, którzy stanowi u nas zdecydowaną większość tego, co dzieje się w motoryzacji.
Kryzys na rynku motoryzacyjnym jest faktem.
Najnowsze komentarze