Citroën nie od dziś potrafi zaskakiwać reklamami. Historia kobiety, która odwozi ufoludka do jego latającego spodka, to bez wątpienia jedna z najbardziej intrygujących kampanii ostatnich lat. Są tu odniesienia do klasyki science-fiction: trochę E.T., trochę Bliskich spotkań trzeciego stopnia, nawet subtelne nawiązania do Gwiezdnych Wojen. Wszystko wygląda rewelacyjnie, budzi emocje i wciąga. Media zajmujące się reklamą rozpisują się o tym, jak Citroën na nowo definiuje storytelling w motoryzacyjnym marketingu. Tylko, przynajmniej dla mnie, jest jeden problem – czy to rzeczywiście reklama Citroëna?
Brak wyróżnika
W tej całej historii kosmita mógłby jechać równie dobrze Peugeotem 308, DS 8, a nawet Oplem. Samochód jest obecny na ekranie, ale w sposób, który nie wyróżnia go jako Citroëna. Gdyby usunąć logo, można by podmienić model na dowolny inny z gamy Stellantis i nikt by tego nawet nie zauważył.
A przecież Citroën C4 to auto, które ma wyróżnik – jego legendarna miękkość jazdy. Wsiadasz, ruszasz i od razu czujesz, że to nie jest zwykły kompakt. Miękkość i płynność zawieszenia, komfort foteli, brak wstrząsów na nierównościach – to wszystko odróżnia Citroëna C4 od konkurencji. Problem w tym, że w reklamie tego… nie czujemy.

Za każdym razem, gdy kamera pokazuje drogę, jest ona równa jak stół. Serio, Citroën? Chcesz naprawdę wiedzieć jaka to różnica? Idź do salonu marki i się przejedź C4, będziesz NAPRAWDĘ zaskoczony! I to bardzo. Rzeczywiście, nie ma w tej klasie równie komfortowego samochodu. Dziury znikają. Ale w tej reklamie?
Gdzie podział się komfort?
Reklama powinna sprzedawać emocje związane z użytkowaniem auta. W tej kampanii emocji jest pod dostatkiem, ale dotyczą one głównie kosmity i jego podróży. Gdzie jest motoryzacyjna treść? Gdzie pokazanie, jak C4 pochłania nierówności, jak podróż nim jest jak lot statkiem kosmicznym – płynna i spokojna?
To kluczowe pytanie: czy reklama, która nie akcentuje przewagi modelu nad konkurencją, rzeczywiście przełoży się na sprzedaż? Oczywiście, zapadnie w pamięć. Oczywiście, zdobędzie nagrody branżowe. Ale czy potencjalny klient po jej obejrzeniu powie: „Muszę mieć Citroëna C4, bo nikt inny nie robi takich komfortowych aut”? Śmiem wątpić.
Zabrakło emocji. Doskonale wiecie, że uwielbiamy Citroëny a ja tutaj widzę po prostu mocno niewykorzystany potencjał.
Świetna historia, ale czy skuteczna reklama?
Podsumowując: Citroën zrobił świetną reklamę, ale zapomniał o Citroënie. Wspaniale opowiedziana historia przyciąga uwagę, ale nie sprzedaje tego, co w C4 najważniejsze – komfortu, płynnej jazdy, miękkiego zawieszenia, które odróżnia go od całej reszty rynku. A to oznacza, że potencjalny klient bardziej zapamięta kosmitę niż wyjątkowe cechy samochodu.
Czy reklama jest efektowna? Tak. Czy jest skuteczna? To już inna kwestia.
Najnowsze komentarze