Citroen CX nie jest zwykłym samochodem, a ilość ciekawych, nietypowych wręcz rozwiązań, które marka spod znaku szewronów wykorzystała w tym pojeździe, przewyższa wszelkie standardy. O modelu oraz swojej pasji opowiedział nam Paweł Ziemniewicz z Automobilklubu Morskiego w Gdyni, organizator wielu imprez i zlotów klasycznych samochodów oraz wielki miłośnik Citroena.
O wyznaczonej godzinie, w umówionym miejscu zjawiam się w Pruszczu Gdańskim. Po chwili przyjeżdża Paweł i zaprasza do wnętrza swojego samochodu. Nie czekając ani chwili zajmuję miejsce, a właściwie zapadam się w mięciutkim fotelu CX-a, który pochłania chyba każdego, kto w nim usiądzie. Teraz pozostaje mi tylko rozkoszować się jazdą i tym, jak samochód płynie po asfalcie. Powoli dochodzi do mnie o co właściwie chodzi sympatykom legendarnego „hydro”. Gdy raz wsiądzie się do tego samochodu, komfort jazdy nabiera nowego znaczenia i żaden z pojazdów, które znajdziemy obecnie w salonach sprzedaży nie będzie w stanie temu dorównać. Gdy dotarliśmy na miejsce, Paweł z uśmiechem mówi do mnie: „no to teraz spróbuj wysiąść”. Na mojej twarzy pojawia się lekkie zwątpienie i zaczynam bezskutecznie rozglądać się w poszukiwaniu klamki. Bez „instrukcji obsługi” się nie obyło. „Musisz oprzeć rękę i wyszukać spust, a następnie pociągnąć, jak w pistolecie”. Bezpieczne otwieranie drzwi to tylko jedno z wielu nietypowych rozwiązań, jakie znalazły się w tym pojeździe.
Właściwie każdy element CX-a jest inny i bardzo wiele może nas w tym Citroenie zaskoczyć. Od sylwetki, przez układ kierowniczy, wycieraczki aż po zawieszenie hydropneumatyczne, które jest odpowiedzialne za komfort jazdy i umożliwia podnoszenie i opadanie pojazdu, co warto zobaczyć na własne oczy. Opływowy kształt nadwozia posłużył do nadania nazwy Citroenowi, bo CX to nic innego jak symbol współczynnika oporu aerodynamicznego, który jest w tym modelu rekordowo niski. Za projekt nadwozia jest odpowiedzialny Robert Opron, który wykorzystał charakterystyczne zakryte tylne koło. Czy ma to wpływ na eksploatację? Przy każdej sezonowej wymianie opon trzeba odkręcać dodatkową śrubę, która utrzymuje osłonę, ale czego się nie robi dla Citroena ;-)
Warto wspomnieć, że pojazd nie posiada tylnej wycieraczki. Dzięki wklęsłej tylnej szybie wyposażenie jest zbędne. Może wydawać się, że Citroen zapomniał również o wycieraczce przedniej, ale wygląda na to, że jedna doskonale radzi sobie z ulewnym deszczem. We wnętrzu dostrzeżemy jednoramienną kierownicę, która dzięki układowi DIRAVI samodzielnie wraca do pozycji wyjściowej, a także zlokalizowane obok hamulca ręcznego radio.
Citroen CX w wersji RD Turbo2 pochodzi z rocznika 1987. Samochód jest napędzany 2,5-litrowym turbo dieslem o mocy 120 KM z intercoolerem. Gdy zajrzymy pod maskę oprócz silnika, znajdziemy także koło zapasowe oraz charakterystyczny klakson.
Paweł zdobył samochód w ramach wymiany za Citroena C5 I generacji. Właściciel potrzebował nowszego samochodu i to kryterium C5-tka oczywiście spełniała, ale trudno było uwierzyć, że transakcja naprawdę dojdzie do skutku, a jednak stało się. Samochód wkrótce zostanie zarejestrowany na żółtych tablicach dlatego Paweł poszukuje wszelkich informacji dotyczących historii pojazdu. Dotarł nawet do pierwszego właściciela. Citroen CX należał do nauczyciela, który cenił spokojny tryb jazdy i nie znał się za bardzo na motoryzacji. Wszelkie, nawet najdrobniejsze prace nad pojazdem zlecał warsztatom, dzięki czemu model zachował się w bardzo dobrym stanie. Citroen CX został sprowadzony jako składak przez co miał pewien mętlik w papierach dotyczący m.in. rocznika. Trzeba było doprowadzić wszystko do porządku.
Po przyjeździe na miejsce wita nas poczciwy pies seter o imieniu Lord, Paweł parzy kawę i przynosi zestaw gazet, folderów i oryginalnych książek oraz instrukcji obsługi do Citroenów. „Szewronowa” kolekcja składa się również z miniaturek samochodów w różnej skali, ale na czas remontu domu modele zostały pochowane. Trzy egzemplarze znajdują za tylną szybą CX-a. Poprzedni właściciel przytwierdził je jednak na tyle skutecznie, że każda próba wydostania ich z pojazdu wiązałaby się z pozostawieniem zniszczeń.
Citroen jest największym z licznych zainteresowań Pawła. Od czego właściwie to wszystko się zaczęło? W roku 1990, kiedy Paweł miał 12 lat spędził wakacje u chrzestnej w Niemczech. Tuż obok, sąsiad parkował nowym Citroenem XM. Samochód w czasach, gdy na naszych drogach królowały Polonezy i Maluchy wyglądał kompletnie inaczej i spowodował, że Paweł połknął haczyk. Początkowo poszukiwał informacji o Citroenach w prasie branżowej, stos czasopism rósł w zastraszającym tempie, a w momencie pojawienia się internetu śledził działalność Klubu Cytrynki. Wreszcie, po latach w 2000 roku zakupił pierwszego, własnego, wymarzonego XM-a.
Trudno zliczyć wszystkie Citroeny, które przewinęły się przez ręce i garaż Pawła, ale przynajmniej się postaram. Były dwa BX-y, w tym jeden w bardzo bogatej wersji wyposażeniowej, który zanim trafił do Polski służył ambasadzie w Austrii. Do tego dochodzi kilka XM-ów, CX-y, Citroeny GSA, Xantia, rodzinny van Evasion a sympatyczna żona Bogusia jeździ Citroenem C5 3.0 V6. Z każdym z pojazdów wiąże się sentyment, ciekawa historia i często bardzo daleka podróż z nadzieją, że samochód będzie w stanie wrócić o własnych siłach.
Aby zdobyć swojego pierwszego XM-a Paweł pokonał 200 km pociągiem do Kołobrzegu. Wiara w słowa sprzedawcy, który mówił, że samochód funkcjonuje bez zarzutu okazała się zgodna ze stanem faktycznym i pojazd dotarł do nowego domu w Słupsku. Jeden z Citroenów GSA został przywieziony z Puław, ale w tym przypadku nie było już tak różowo. Znów podróż pociągiem wyposażony w torbę z narzędziami, częściami i akumulatorem. Po wstępnych oględzinach pojazdu, próbie uruchomienia silnika auto zostało kupione, a sprzedawca bardzo szybko ulotnił się z miejsca sprzedaży. Do domu ponad 500 km, a po pokonaniu części trasy Citroen zaczął dziwnie się zachowywać… Rozpędzał się do 70-80 km/h, tracił moc i nie chciał jechać szybciej. Paweł zjechał na pobocze, spędził godzinę w ulewnym deszczu, a następnie otworzył maskę w poszukiwaniu problemu. Po regulacji zaworów wszystko było w porządku i pojazd mógł ruszyć w dalszą drogę.
Jednym z ciekawszych egzemplarzy był biały Citroen CX znaleziony w stodole. Poprzedni właściciel nie jeździł nim od dłuższego czasu, samochód aż trzy lata stał nieużywany. We wnętrzu CX-a nawet podczas sprzedaży można było znaleźć jeszcze siano, a pod maską gniazdo myszy. Stan techniczny pojazdu był dobry, ale modelowi dokuczała korozja na podwoziu.
Paweł mógłby godzinami opowiadać o swojej pasji, ale w końcu wstał i mówi „chodź pokażę Ci coś”. Przeszliśmy do garażu, gdzie za dużym pudłem chował się Citroen GSA X3, którego kupił w roku 2010. Samochód brał udział w licznych zlotach oraz rajdach klasyków na Pomorzu i nie tylko, o czym świadczy zestaw naklejek na tylnej części pojazdu. Model z deską rozdzielczą niczym ze statku obcych i oryginalnym prędkościomierzem bębnowym, jak mówi Paweł „czeka na swoją kolej. Zajmę się nim, tylko na razie brakuje czasu”.
Jaki jest Twój Citroen marzeń? „Czasem zastanawiam się czy nie sprzedać wszystkich samochodów i nie kupić DS-a lub C6. To byłoby coś”. Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się historia. Citroeny przychodzą i odchodzą, zawsze jest szansa, że w garażu pojawi się coś nowego, ale nie ma wątpliwości, że będzie to model spod znaku szewronów.
Bardzo dziękujemy za rozmowę!
Tekst: Małgorzata Kozikowska
Zdjęcia: Małgorzata Kozikowska, Paweł Ziemniewicz
Najnowsze komentarze