To było lato, które zaczęło się nagle i nie chciało się skończyć. Temperatura sięgała 35 stopni, powietrze stało jak w zamkniętym słoiku, a asfalt na drogach falował jak fatamorgana. Ale kto by się tym przejmował? Mieliśmy przecież Citroëna Dyane, własne słońce na czterech kółkach – z tylnymi szybami, które otwierały się tylko do połowy, i plastikowymi siedzeniami, które grzały jak rozżarzone patelnie – wspomina Massimo Innocenti, sprzedawca Audi z Włoch.
Klimatyzacji? A co to takiego? Luksus, który znaliśmy tylko z opowieści albo filmów z Ameryki. My mieliśmy wachlarze i arbuzy. Duże, soczyste, krojone scyzorykiem na masce samochodu. Sok ciekł po palcach, a my śmialiśmy się jak dzieci, brudni, spoceni, szczęśliwi. Czasem łapaliśmy się na tym, że nasze łokcie i kolana były odciśnięte jak pieczątki na siedzeniach. Spoceni jak konie po ujeżdżeniu, ale nikt nie narzekał. Zapłon w naszym Dyane był jak rytuał. Żelazny kluczyk, który wyglądał jakby mógł też otwierać bramy średniowiecznego zamku, i dźwięk silnika, który miał więcej duszy niż niejeden dzisiejszy hit z listy przebojów. Benzyna pachniała jak coś między czystym olejem a snem o podróży. Ten zapach wciągał – dosłownie – i przenosił nas w trans. Jazda była jak ceremonia.
W radiu Sandy Marton szeptał coś o Ibizie, a David Bowie unosił nas wysoko nad chmurami. Gdzieś w tle Włochy wygrywały Mistrzostwa Świata, a my świętowaliśmy to lodami za 500 lirów – nawet jeśli nie wiedzieliśmy dokładnie, co to spalony. W kinie był E.T., a każdy marzył o latarce w palcu i kosmicznym rowerze. Wrotki z kolorowymi paskami to był hit sezonu – obowiązkowe wyposażenie każdego dzieciaka z marzeniami o dyskotece na parkingu. Burze? Pojawiały się rzadko. Jakby nawet pogoda nie chciała przeszkadzać w tej magii. Każda chwila była lekka, jakby czas wtedy płynął wolniej – albo my szybciej żyliśmy.
Zobacz: Citroen Dyane 4×4. Jedyny taki!
W tej magmie słońca, plastiku i muzyki wyrosło pokolenie, które nie miało Wi-Fi, ale miało wszystko inne. Ciao z lat 80.
fot. Massimo Innocenti, tekst na podstawie oryginalnego wpisu redakcja.
Najnowsze komentarze