Pojawiłem się w Porte Versailles dość wcześnie, choć nie na samo otwarcie, które pierwszego dnia przewidziano na 6:30. Pierwsze kroki skierowałem na stoisko Citroëna, czy to z powodu starej miłości (nie licząc aktualnie używanego Peugeota, do tej pory miałem prywatnie tylko Citroëny…), czy z powodu pierwszeństwa w alfabecie, czy może wreszcie dlatego, że ta ekspozycja była zlokalizowana najbliżej wejścia, którym dostałem się do interesującej mnie hali wystawowej.
A na stoisku marki sygnowanej szewronami niemałe zaskoczenie – kilka aut przykrytych materiałem, które dopiero czekały na swoją oficjalną premierę. Po kształtach można było się spodziewać, co skrywa fioletowa tkanina, ale cierpliwie czekaliśmy wraz z innymi dziennikarzami na zaplanowaną na godzinę 11:30 konferencję prasową.
Zanim jednak nadeszła jej pora pochodziłem po niemałej ekspozycji Citroëna fotografując wystawione na niej samochody, z których wiele przecież już znamy.
Szczególną wagę przywiązano do ekspozycji serii DS. Te samochody zostały naprawdę dobrze przyjęte w wielu krajach, gdzie są już oferowane. Do tej pory od chwili premiery DS3, na trzy modele prestiżowej serii zdecydowało się ćwierć miliona klientów! Oczywiście największym powodzeniem cieszy się najdłużej oferowany i jednocześnie najmniejszy, jak na razie model gamy – DS3. W Paryżu jeździ ich po ulicach naprawdę sporo, a nie udało mi się zauważyć dwóch identycznych egzemplarzy!
DS3 miało zresztą na Paris Mondial de l’Automobile specjalną rolę do odegrania. Citroën wybrał bowiem rodzimą wystawę do prezentacji wersji cabrio tego modelu. I choć nie jest to klasyczny kabriolet, tylko samochód z rolowanym dachem, to teraz można się cieszyć wiatrem we włosach przy zachowaniu niemal pełnej funkcjonalności bazowego modelu!
Płócienny dach wersji Cabrio można zamówić w trzech wariantach kolorystycznych – niebieskim, czarnym, bądź brązowym z monogramem serii DS. Podejrzewam, że z czasem gama barwna tej części samochodu jeszcze się rozszerzy, ale przedstawiciele Citroëna nie udzielali na ten temat żadnych wiążących informacji. Ważne jest jednak to, że dach można składać i rozkładać do prędkości aż 120 km/h, co w klasycznych autach typu coupe-cabrio jest po prostu nie do pomyślenia. Oczywiście rolowanie dach odbywa się elektrycznie.
W ofercie pojawiły się też nowe kolory zarówno karoserii, jak i dachu, co powiększa i tak już imponujące możliwości personalizacji samochodu. Wraz z dostępnymi nowymi kolorami tapicerki kolejne rzesze nabywców DS3 mogą się cieszyć niepowtarzalnością swojego modelu.
Oczywiście na stoisku nie zabrakło wersji DS3 Racing w wykończeniu ściśle limitowanej serii sygnowanej nazwiskiem ośmio-, a wkrótce zapewne dziewięciokrotnego Mistrza Świata, Sebastiena Loeba. Dziesiątego tytułu Seb jednak już nie zdobędzie, ale o tym za chwilę…
Ale i klienci standardowych modeli tzw. serii C nie mieli powodów do narzekań. Lekko odświeżone C3 Picasso otrzymał teraz światła LED do jazdy dziennej, dwa nowe kolory karoserii, dwie nowe tapicerki. Istnieje też możliwość zamówienia nawigacji eMyWay sprzężonej z kamerą cofania oraz świateł przeciwmgłowych z funkcją doświetlania zakrętów. O oświetlenie wnętrza dbają teraz lampki LED.
Citroën pokazał też wciąż nieoferowany w Polsce model C4 Aircross. To kompaktowy SUV o wyrafinowanej stylistyce i „pływającym” słupku C, co nadaje mu lekkości. Auto miało się pojawić w naszym kraju u progu lata, ale na razie nie wiadomo, czy w ogóle będzie w naszym dziwnym kraju sprzedawane. Szkoda, bo przecież samochody tego segmentu sprzedają się również u nas naprawdę nieźle. Bogate wyposażenie przy rozsądnie, mam nadzieję, skalkulowanej cenie z pewnością poprawiłoby poziomy sprzedaży francuskiej marki. A przecież auto w normalnych krajach oferowane jest z napędem na przednią, lub na obie osie, a teraz wprowadzono do tego modelu wyjątkowo oszczędny silnik HDi generujący 115 KM mocy maksymalnej.
Dużym zainteresowaniem w Paryżu cieszyły się także dwa sedany, które niewprawne oko po pierwszym spojrzeniu mogłoby uznać za ten sam model ;-) To jednak ułuda! Citroëny C-Elysee i C4L, to dwa różne auta, przeznaczone dla różnych grup klientów, a do tego oferowane będą na różnych rynkach. C-Elysee, to próba Citroëna wyjścia do klientów, którzy poszukują funkcjonalnego, bezpiecznego auta w rozsądnej cenie. Samochód będzie zapewne dla wielu rodzin pierwszym nowym autem, jakie kupili, ale sądzę, że nie będą tego żałować. Owszem, atrakcyjna cena nie bierze się znikąd, więc plastiki kokpitu nie wyglądają przesadnie szlachetnie, a wykończenie przeszło 500-litrowego (wg normy VDA) bagażnika w jego górnej części nie szokuje szczodrością, ale spójrzmy prawdzie w oczy – kogo w tym segmencie cenowym będą raziły częściowo nieosłonięte górne partie kufra? W sumie największy problem tej części samochodu, to zawiasy, o zupełnie niewspółczesnej konstrukcji, za to niewątpliwie proste w montażu. Niestety ograniczają one nieco funkcjonalność potężnej przestrzeni ładunkowej tego zgrabnego sedana. Tyle, że klienci, do których skierowany będzie ten samochód, raczek nie będą narzekać. Oni wszak poszukują samochodów przede wszystkich w dobrej cenie, przestronnych i bezpiecznych, a to wszystko są atuty Citroëna C-Elysee. Wraz z nowoczesnym, trwałym i oszczędnym, choć niezachęcającym do szybkiej jazdy benzynowym silnikiem VTi o mocy 72 KM z pewnością uda się uzyskać dobry poziom ceny przy niezłym wyposażeniu. To auto na pewno trafi także na polski rynek.
C-Elysee jest klasycznym sedanem, ale na tylnej kanapie raczej nie powinny na dłuższych trasach podróżować osoby o wzroście powyżej 175 cm. Siadłem tam i szorowałem resztką moich włosów po podsufitce, ale przecież lekko przekraczam 180 cm. Miejsca na nogi mi raczej nie brakowało, ale stylowo opadająca linia dachu sugeruje, by zbyt wyrośniętych pasażerów na kanapie nie upychać.
Kreatywnej Technologii dowodził w pełni elektryczny Citroën DS3 Electrum napędzany dwoma silnikami elektrycznymi o mocy 2 x 65 kW. Dzięki pomysłowemu rozwiązaniu ani te silniki, ale akumulatory o pojemności 17,5 kWh nie zakłócają przestrzeni wewnątrz tego auta, dzięki czemu zachowuje ono pełną funkcjonalność modelu DS3 łącząc ją z ogromnym poszanowaniem środowiska naturalnego.
Innym elektrycznym samochodem na stoisku Citroëna był model C-Zero w barwach zakończonej właśnie Elektrycznej Odysei. Na konferencji prasowej pojawili się również Antonin Guy i Xavier Degon – śmiałkowie, którzy tym autem pokonali 25.000 km wokół północnej półkuli przejeżdżając ten dystans na prądzie wartym jedynie 250 euro! Byli także w Polsce.
Nie zabrakło też wizji vana przyszłości, pokazywanego już wcześniej, ale na paryskim salonie goszczącego po raz pierwszy. Chodzi oczywiście o bardzo „pluszowego” w środku Tubika, o niebanalnej stylistyce nadwozia, przeczącej tezom, jakoby van musiał być wystylizowany nudnie. Zresztą akurat Francuzi mają w tym wielkie doświadczenia, że wspomnę choćby Renault Espace, o niby regularnych kształtach, gdy patrzy się nań en face, ale jakże pięknym profilu bocznym. Tubikowi zaś nie brakuje lekkich krągłości, ale najwięcej emocji wzbudza przednia część samochodu, przez wielu określanych wręcz „świńskim ryjkiem”. A to przecież nowa wizja pokazana już przed dziesiątkami lat w popularnych dostawczakach H/HY.
Co zaś porabiał będzie w nierajdowe weekendy Sebastien? Otóż Loeb będzie bardzo aktywnym ambasadorem marki, ale zajmie się też własnym zespołem wyścigowym. Podczas konferencji prasowej padła jednak deklaracja, że Citroën mocno rozważa wejście do cyklu WTCC (World Touring Car Championship), o czym mówiło się już przed kilkoma laty. Z jakim modelem Francuzi chcieliby tam startować? Na razie nic na ten temat nie powiedziano, ale podano wstępne daty – Citroën trafiłby do WTCC w roku 2014 lub 2015. A do tego czasu pojawić się może zupełnie nowy model, który przez tę serię wyścigów marka chciałaby promować.
Rajdy dla Citroëna, to jednak nie tylko WRC. To również niższe serie, a nie sposób nie wspomnieć tu o modelu DS3 R1, który miał w ten weekend swoją premierę podczas Rajdu Polski. Jeżeli wszystko uda się ładnie poukładać, to cena tej rajdówki może zostać skalkulowana na poziomie 100.000 zł (na Zachodzie wynosi ona jakieś 25-27 tys. euro), bo Marek Nawarecki bardzo chciałby widzieć dużo tych samochodów na polskich odcinkach. I gdy wspomniana cena okaże się realna, mamy sporą szansę na rozruszanie młodych polskich zespołów rajdowych, dla których pierwsze starty często oddalały się na „wieczne nigdy” z powodów finansowych. Teraz ten problem może zniknąć.
Oby za to nie zniknęła koncepcja, w wyniku której powstał ten samochód… Chodzi oczywiście o Numero 9, pokazany dotychczas tylko podczas wiosennych targów w Pekinie. Paryż był miejscem europejskiej premiery tego samochodu i muszę przyznać, że auto robi wrażenie! Niestety na Starym Kontynencie samochód seryjny (oczywiście w gamie DS) nawiązujący do Numero 9 oferowany raczej nie będzie – to model przeznaczony głównie na dynamiczne rynki wschodzące, przede wszystkim dla Chin.
Najnowsze komentarze