Dwa Citroëny BX wystartowały z rajdzie Baltic Sea Circle 2025 – Winter Edition, ale pierwsze problemy pojawiły się jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia. Zaraz za linią startu zespoły Latającego Dywanu i Żaglowiec Bezdroży skierowały się prosto do warsztatu. Tomasz Nowak, uczestnik rajdu a zarazem wielki miłośnik motoryzacji i Citroëna, opowiedział nam o przygotowaniach do imprezy, walce z czasem oraz pierwszych usterkach.
Jeśli śledzicie nasz dziennik na pewno pamiętacie historię dwóch BX-ów 4×4, które w ubiegłym roku brały udział w Rajdzie Budapeszt – Bamako. Z prawdziwą przygodą jest tak, że łatwo za nią zatęsknić, dlatego po ok. 2 miesiącach po powrocie z wydarzenia w Afryce w Citroënowym środowisku, nieśmiało pojawił się temat kolejnego rajdu, tym razem po Europie. Po skompletowaniu zespołów oraz licznych komplikacjach w dzień poprzedzający rozpoczęcie rajdu, rzutem na taśmę, na starcie stanęły dwa Citroëny BX: Latający Dywan i Żaglowiec Bezdroży.
Baltic Sea Circle 2025 rozpoczął się 22 lutego 2025 i wiedzie przez 8 krajów: Szwecja, Norwegia, Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, Polska z metą w Niemczech. Zawodnicy łącznie mają do pokonania 7500 km, ale biorąc pod uwagę dojazd oraz poprawkę na błądzenie w czasie rajdu, łączny dystans wyniesie najprawdopodobniej ok. 10 tys. km.
Citroën BX 4×4 i rajd Budapeszt – Bamako. Z Polski do Afryki 40-letnim autem: FILM
Citroën BX – przygotowania
Po ubiegłorocznym rajdzie Citroën BX nie wymagał wielkiego nakładu pracy, ale nie obyło się bez drobnych napraw oraz czynności mających na celu dostosowanie samochodu do warunków koła podbiegunowego. Ekipa Latającego Dywanu składająca się z Tomasza Nowaka i Sławka Stryjakiewicza wymieniła przednią szybę uszkodzoną podczas burzy piaskowej w Afryce. BX otrzymał nowe reflektory dalekosiężne oraz przednie zasadnicze. Auto trafiło również do blacharza, który dokończył remont rozpoczęty przed Afryką, wymienił progi, podłogę i fartuchy, aby wzmocnić auto przed jazdą w trudnych warunkach i pod obciążeniem. Citroën BX wciąż jeździ na oponach Michelin Cross Latitude, które otrzymał przed rajdem w Afryce.
Plan – wyjechać o 9:00
„Początkowo planowaliśmy wyjechać w piątek o 9:00 rano z Gorzowa, dotrzeć szybko do Stargardu po drugą ekipę a następnie udać się spokojnie w mikro kolumnie do Hamburga, ale rzeczywistość zweryfikowała nasze plany” – opowiada Tomasz Nowak. „Citroën BX był niemal gotowy, brakowało jedynie linki prędkościomierza. Postanowiliśmy pojechać bez niej, ale okazało się, że przyszła o godzinie 11-tej w dzień wyjazdu dlatego nie było rady – musieliśmy ją zamontować. Linka to był jednak dopiero początek przygód. Jako ludzie pracujący z bagażem obowiązków rodzinnych, domowych i zawodowych, nie zdążyliśmy spakować wszystkich rzeczy dlatego wyruszyliśmy dopiero o 19:00. Zatankowani, wykąpani i spakowani wyjechaliśmy z Gorzowa, ale to co zastaliśmy w Stargardzie, przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania.
Ekipa Żaglowiec Bezdroży była kompletnie w proszku a jakby tego było jeszcze mało, rozszczelnił się układ wydechowy drugiego BX-a i wystąpiła awaria hydrauliki. Wszystkie usterki Konrad Dula opanował na mrozie, po ciemku i ze skostniałymi rękami. Wreszcie, o godzinie 2 w nocy wystartowaliśmy ze Szczecina, zgarniając po drodze ostatniego członka ekipy, Marcina Królikowskiego.
Jak Citroën DS wpłynął na filmy o przygodach Jamesa Bonda? Nieznana historia sprzed lat
Coś szarpie i wyrywa kierownicę
Podróż nie obyła się bez przygód. Jechaliśmy z prędkością 100-110 km/h ponieważ nie mieliśmy jeszcze pewności, że z samochodami wszystko jest już jak należy. Ok 4-tej nad ranem dostaliśmy informację, że coś się dzieje z samochodem. Coś szarpie, wyrywa kierownicę z rąk i ciągnie w lewo. Wszystko wskazywało na to, że to koniec i pomimo wysiłków nie uda nam się wystartować. Po przeanalizowaniu problemu, doszliśmy do wniosku, że spróbujemy dojechać do Hamburga (mieliśmy do Hamburga 60 km) poszukamy warsztatu, w którym uda nam się problem rozwiązać
Dotarliśmy do hotelu. Wykąpaliśmy się, zjedliśmy śniadanie i z pomocą znajomych zamieszkałych w Hamburgu, załatwiliśmy warsztat, w którym mieliśmy możliwość sprawdzenia co się stało a następnie udaliśmy się na start. O 11:00 wystartowaliśmy i pierwsze nasze kroki skierowaliśmy do warsztatu samochodowego. Analizując całą sytuację doszliśmy do wniosku, że prawdopodobnym problemem jest olej w mechanizmie różnicowym. W układzie najprawdopodobniej była woda lub olej był po prostu stary. Wymieniliśmy olej i od tego momentu problemy się skończyły. Ruszyliśmy dalej w kierunku Danii.
Zamykały nam się oczy i zmienialiśmy się bardzo często za kierownicą żeby chociaż chwilę odpocząć. Wyjechaliśmy z Niemiec, przejechaliśmy Danię i potwornie zmęczeni dojechaliśmy do Szwecji, gdzie Sławek załatwił nocleg za jedyne 167 zł. Niewielki ascetyczny domek w pobliżu plaży na kempingu szwedzkim, ze wspólną łazienką był wspaniałym odpoczynkiem po prawie 48 godzinach aktywności. W tym czasie, zdołaliśmy się jedynie zdrzemnąć po ok. 2 godzin na siedząco. Cały tył jest załadowany, dlatego i nie było możliwości rozłożenia siedzeń.
Dzień przed wyjazdem i pierwszy dzień bardzo intensywne ale przed nami kolejne.
Ciąg dalszy relacji już wkrótce na łamach Francuskie.pl
Najnowsze komentarze