Nic mnie tak nie wkurza na polskich drogach jak prędkość, z którą się poruszam. To co dla nas jest rzeczywistością, w wielu krajach jest nie do pomyślenia. W Polsce prawie każdy samochód ma swoją własną, niepowtarzalną szybkość. Droga krajowa, z dużego miasta do innego. Jadę przepisowe 90 plus. Spalanie przy takiej prędkości jest bardzo rozsądne a ceny paliwa idą przecież w górę, bo nie tylko sytuacja z ropą na światowych rynkach ale i pomysły władzy w Polsce na jakieś pseudo ekologiczne opłaty. O dziesięć groszy. Ale mniejsza z tym. Cieszę się wiosną, zielenią, otwarte lekko okno. No i już widzę, że długo sobie nie pojadę. Przede mną toczy się majestatycznie starszy pan w nienajgorszym aucie słusznego rocznika. Zwalniam do poniżej osiemdziesięciu i czekam, aż skończy się
Drogi równych prędkości, moje niedoścignione marzenie z Zachodu. Byłem ostatnio w jednym takim kraju, gdzie autostrad nie mają zbyt wiele, ale za to kultury drogowej u nich dużo więcej. Każdy jedzie w miarę równo, czy to osobowe, czy ciężarowe. Jazda dynamiczna nie występuje. Kto wjeżdża na drogę, ten w miarę równo to 90+ trzyma. Czasem zdarza się jakiś losowy przypadek, ale jest to naprawdę rzadkie. Za szybko nie pojedziesz, bo policja za mordę kierowców trzyma ostro i mierzy aktywnymi radarami, ale za wolno też nie. Tu się po prostu jeździ szybko. Jakże chciałbym przenieść ten zwyczaj do Polski.
Wracam do tego mojego miasta, gdzieś daleko od Warszawy. I znowu marzę o drogach równych prędkości. Oto jedzie kolumna samochodów, jakiś kilometr długości, bo zakrętów co niemiara a z przodu jakaś zawalidroga wlecze się 60 plus. No przecież można dostać jasnej cholery. Obowiązkiem powinno być jechanie trochę szybciej. A nie jest to zabudowany teren.
W zachodnim innym kraju, gdzie autostradę mają tylko jedną, i na takie zawalidrogi wprowadzili sposób. Otóż co jakiś czas na poboczu znajdziesz znaki drogowe, na których napisano, że jeśli przed Tobą jedzie ktoś wolno, to spokojnie do tego podchodź, bo za kilka kilometrów będzie mijanka. Proste, lecz genialne to rozwiązanie i niedrogie. Oto rzeczywiście, co czas jakiś kierowca do dyspozycji ma piękne długie na kilometr i lepiej specjalne miejsca do wyprzedzania. W Polsce miejsca na to nie brakuje. Można by na wielu drogach mijanki dobudować. Ale po co, lepiej ten cholerny podatek wprowadzić, prawda?
Póki co sami możemy sobie ułatwić trochę życie. Jeździjmy z maksymalną dozwoloną prędkością. No może być z lekkim plusem.
Najnowsze komentarze