W liczbach bezwzględnych polski rynek nowych samochodów wciąż prezentuje się całkiem nieźle. Rejestracje rosną, salony nie świecą pustkami, a koncerny motoryzacyjne nadal prowadzą aktywne kampanie promocyjne. Ale wystarczy zeskrobać tę pierwszą warstwę optymizmu, by zobaczyć, że sytuacja wcale nie jest tak różowa, jak mogłoby się wydawać. Szczególnie, gdy zaczniemy analizować konkretne segmenty rynku i poszczególnych nabywców.
Najbardziej niepokojące sygnały płyną z sektora flotowego — wypożyczalni samochodów oraz dużych firm zarządzających flotami. Tam, gdzie jeszcze niedawno panował niemal euforyczny nastrój, gdzieniegdzie zaczyna się robić nerwowo. Wypożyczalnie, które latami funkcjonowały w modelu „kup tanio – wypożycz – sprzedaj z zyskiem”, coraz częściej rewidują swoje strategie. A niektórzy po prostu znikają z rynku. Nie chodzi tylko o spadek popytu czy wzrost kosztów zakupu. Problemem stała się nieprzewidywalność. Wartości rezydualne samochodów — czyli przewidywana cena odsprzedaży po zakończeniu użytkowania — zaczęły gwałtownie się wahać. Coś, co przez lata było stabilnym fundamentem biznesu, dziś przypomina grząskie piaski. Firmy boją się podejmować decyzje inwestycyjne, bo nie wiedzą, ile naprawdę ich samochody będą warte za rok czy dwa.
Niepewność dotyczy też kierunku, w jakim zmierza motoryzacja. Kiedyś dylemat ograniczał się do wyboru między dieslem a benzyną. Dziś dochodzi do tego elektryfikacja, hybrydy, plug-iny, wodór, a nawet niepewność co do dalszego funkcjonowania niektórych typów napędów w obliczu zmieniających się regulacji unijnych. Czy Unia Europejska utrzyma kurs na pełną elektryfikację, czy może – wzorem Stanów Zjednoczonych – dopuści większy pluralizm technologiczny? A może jeszcze bardziej otworzy drzwi dla chińskich producentów, którzy już teraz szturmują rynek atrakcyjnymi cenowo autami elektrycznymi? Tego nikt nie wie. A skoro nie wiadomo, co będzie za kilka lat, to trudno podejmować decyzje dziś.
W tej sytuacji nie ma nikogo, kto odważyłby się postawić długoterminową prognozę z własnym nazwiskiem i reputacją na szali. Eksperci milczą albo mówią ogólnikami. Dealerzy nie są pewni, co rekomendować klientom. A klienci — zarówno indywidualni, jak i flotowi — wstrzymują się z decyzjami lub ograniczają zakupy do minimum.
Jedno jest pewne — rynek nowych samochodów w Polsce jest dziś w punkcie zwrotnym. Wprawdzie jeszcze się kręci, ale coraz wyraźniej czuć, że coś się zacięło w mechanizmie. W krótkim okresie możliwe są jeszcze dobre wyniki sprzedaży, ale jeśli nie pojawi się większa klarowność co do przyszłości, wielu graczy po prostu się wycofa lub przestawi na bardziej konserwatywny model działania. To, co kiedyś było złotym interesem, dziś zaczyna przypominać niepewną grę. W której – niestety – coraz częściej przegrywają wszyscy. Wraz z nami, klientami.
Najnowsze komentarze