Stellantis, właściciel marek takich jak Citroën, DS Automobiles, Fiat, Jeep, Peugeot oraz Opel/Vauxhall, a także Ford ogłosiły, że wstrzymują dostawy samochodów spalinowych w celu uniknięcia kar. W Wielkiej Brytanii prawo wymaga bowiem, aby 22% dostaw każdego producenta w 2024 roku stanowiły pojazdy elektryczne – informuje The Times.
W czerwcu w Wielkiej Brytanii zarejestrowano 179.263 nowych pojazdów, co stanowi wzrost o 1% w porównaniu do tego samego miesiąca w 2023 roku. W ujęciu rocznym, sprzedaż nowych samochodów wzrosła do 1,006,763, co oznacza wzrost o 6% w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, jednak nadal jest to o 20.7% mniej niż w 2019 roku.
Ludzie wolą samochody spalinowe
Samochody napędzane wyłącznie silnikiem benzynowym pozostają dominującym napędem, ale ich udział w rynku spadł w czerwcu do 50.9%. Sprzedaż pojazdów elektrycznych (BEV) wzrosła w tym miesiącu o 7.4% do 34.034, co stanowi 19% rynku. W pierwszej połowie roku, 167.096 nowych BEV na drogach stanowiło 16.6% rynku, co jest tylko nieznacznie wyższym wynikiem w porównaniu do 16.1% z pierwszych sześciu miesięcy 2023 roku.
Zobacz: aktualności ze świata motoryzacji. Codziennie
Dane sugerują, że kupujący wybierają pojazdy o niższej emisji, ale wciąż obawiają się całkowicie elektrycznych pojazdów, które są za drogie i trudne w eksploatacji z uwagi na brak infrastruktury ładowania. Czerwcowa sprzedaż PHEV (hybryd plug-in) wzrosła o 30% do 16,604, co daje im ponad 9% udziału w rynku. Sprzedaż tradycyjnych hybryd, których akumulatory są ładowane przez silnik benzynowy pojazdu, również znacząco wzrosła, rosnąc o 27% do 26,702, co daje im udział w rynku tuż poniżej 15%.
Nierealne prawo – minimalny udział sprzedaży elektryków i wysokie kary
Okazuje się jednak, że najwięksi producenci ograniczają dostawy pojazdów spalinowych, aby zwiększyć udział sprzedaży aut elektrycznych. Ford Motor Company i Stellantis ogłosiły, że wstrzymują swoje linie produkcyjne klasycznych aut w celu uniknięcia kar nałożonych w ramach prawa dotyczącego pojazdów zeroemisyjnych, który wszedł w Wielkiej Brytanii w życie na początku 2024 roku i wymaga, aby 22% dostaw każdego producenta w 2024 roku stanowiły pojazdy elektryczne. Cel ten jest nierealny. Producenci stają bowiem przed groźbą kar w wysokości 15,000 funtów za każdy niecałkowicie elektryczny pojazd sprzedany poniżej wyznaczonego celu.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów
Absurd goni absurd
Trudno nie skomentować tego jako absurd. Sztuczne nakazywanie sprzedaży elektryków pozbawia ludzi o mniejszych dochodach dostępu do mobilności i skazuje ich na rynek wtórny, na którym auta… podrożeją, przez ograniczoną podaż. Ingerowanie przez brytyjski rząd w motoryzację może skończyć się więc spektakularną katastrofą a poszkodowani jak zwykle pozostaną zwykli ludzie.
źródło: The Times
Najnowsze komentarze