Carlos Ghosn – nazwisko, które jedni wypowiadają z podziwem, inni go nienawidzą. Wizjoner, który wyprowadził Nissana na szczyt, dziś spogląda z Libanu na malejące imperium, które kiedyś zbudował. Nissan, zamiast triumfować, stoi w obliczu kurczącej się sprzedaży i nie do końca wiadomo jakie będą losy tej firmy. A coraz bardziej aktualne pytanie brzmi: czy Ghosn mógłby to wszystko naprawić?
Carlos Ghosn stał się symbolem korporacyjnej rewolucji. To on podźwignął Nissana z dna na początku lat 2000, wprowadził elektrycznego Leafa i uczynił Renault-Nissan-Mitsubishi największym graczem na rynku w 2017 roku. Jednak w 2018 roku świat usłyszał o jego upadku – aresztowaniu, oskarżeniach o nadużycia i ucieczce, która wyglądała jak scena z filmu sensacyjnego. Miało to się stać po jego próbie połączenia Renault z Nissanem.
Od tamtego czasu Nissan nie może się pozbierać. Sprzedaż spadła od 2017 roku o 40%, osiągając w 2022 najgorszy wynik od dekad – zaledwie 3,3 miliona pojazdów. Wartość rynkowa firmy zmniejszyła się o 30 miliardów dolarów, a zadłużenie ma wzrosnąć do 5,6 miliarda dolarów do 2026 roku. Fabryki są zamykane, pracownicy zwalniani, a inwestorzy tracą cierpliwość.
Nissan ma kłopoty: zwolnienia, redukcja produkcji, sprzedaż Mitsubishi
Czy Ghosn naprawdę był problemem?
To pytanie, które wielu boi się zadać. W czasach Ghosna Nissan rósł w siłę – był liderem innowacji i sprzedaży. Owszem, jego metody były czasami brutalne, ale skuteczne. Dziś brakuje tej wizji. Alians z Renault i Mitsubishi trzeszczy w szwach, a Nissan przegapił boom na hybrydy, podczas gdy konkurencja – Toyota i chińskie BYD – odjechała daleko. Czy odsunięcie Ghosna było ruchem strategicznym, czy może wynikiem wewnętrznej walki o władzę? Czy Nissan odrzucił swojego jedynego prawdziwego lidera? Wiele wskazuje na to, że Ghosn padł ofiarą korporacyjnego spisku, w którym wzięli udział nie tylko japońscy menadżerowie ale też członkowie tamtejszego rządu.
Ghosn patrzy, Nissan upada
Dziś Carlos Ghosn, oskarżany przez Nissana o złamanie zasad, pozywa firmę o 1 miliard dolarów, twierdząc, że zniszczyli jego reputację. Patrząc na obecne wyniki firmy, jego słowa – że Nissan stał się „żałosny” – brzmią boleśnie prawdziwie. To ironiczne, że człowiek, którego niektórzy nazywali „korporacyjnym bandytą”, może okazać się brakującym ogniwem w walce o przyszłość marki.
Czy jest jeszcze nadzieja?
Nissan potrzebuje więcej niż cięć i oszczędności. Potrzebuje wizji, odwagi i lidera, który znów skieruje go na właściwe tory. Czy Ghosn mógłby być tym liderem, gdyby dano mu szansę? Czy firma żałuje swojej decyzji Jedno jest pewne: pytanie „co by było, gdyby Ghosn został” będzie prześladować firmę jeszcze przez długie lata. Może czas przestać szukać winnych i zacząć szukać rozwiązań – póki jeszcze jest na to czas.
Najnowsze komentarze