Wycofanie się marki Jeep z produkcji w Chinach rozpoczyna zupełnie nowy rozdział w historii Stellantis. Mimo sukcesów na rynku europejskim i amerykańskim, koncern ma poważny problem z Azją.
Carlos Tavares musi podjąć trudne decyzje związane z dalszą obecnością koncernu w Chinach. Z jednej strony jest to potężny rynek i każdy producent samochodów chciałby tu sprzedawać jak najwięcej, z drugiej zaś jest to kraj będący pod kontrolą Komunistycznej Partii Chin, a obecna sytuacja międzynarodowa wcale nie nastraja optymistycznie co do przyszłości. Obserwowany wzrost napięcia międzynarodowego będzie miał duży wpływ na biznes – twierdzi szef koncernu.
Sprzedaż samochodów w Chinach jest zresztą coraz trudniejsza – przyznaje Tavares. I chętnie zrzuca winę na politykę, ale oprócz polityki jest tutaj chyba coś jeszcze: silna konkurencja. Jeep będzie eksportowany do kraju smoka, bo produkcja przy małych wolumenach sprzedaży jest nieopłacalna.
„Przewidujemy rosnące napięcia i obawiamy się, że mogą one doprowadzić do sankcji krzyżowych, które ostatecznie dotkną zachodnie firmy” – mówił Carlos Tavares na ogłoszeniu wyników koncernu. Przytoczył przykład Iranu – gdy wprowadzono sankcje, PSA straciło blisko 400 tysięcy samochodów rocznie.
Chińska firma DongFeng Motors wciąż posiada 3% akcji Stellantis, a decyzje o sprzedaży podejmowane są w Chinach w gronie politycznym a nie biznesowym. Po dzisiejszych deklaracjach Tavaresa będziemy uważnie obserwować decyzje Stellanits. Wygląda jednak na to, że zbliża się czas pożegnania Chin na dobre.
Deklaracje Tavaresa mają miejsce w czasie, gdy chińskie marki zaczynają coraz śmielej pojawiać się w Europie. Świat motoryzacji czekają poważne zmiany.
Najnowsze komentarze