Podróż promem miała swoje uroki – pokój z oknem, ale bez widoku sprawdził się idealnie. Standard hotelowy, ale w łazience tajemnicze uchwyty. Ciekawe po co? Chyba potrafi nieźle zabujać… A jak zabuja to dobrze jest się czegoś złapać w trakcie rozmowy z „białym megafonem” na skutek choroby morskiej. No i jeszcze telewizor na stałe przymocowany do blatu. Dobrym pomysłem był prowiant na drogę – ceny na pokładzie zawrotne, ale rzesze mieszkańców Wysp Owczych widać były innego zdania. Widok rodziny przenoszącej zakupy na kilka kursów – bezcenny. W pokładowej restauracji – jeszcze drożej. Za hot-doga zapłacilibyśmy 32 DKK, co daje 18 zł.
Pierwszy kontakt z Wyspami Owczymi nie był najlepszy – po mocnym wietrze na pokładzie zmieszanym z mżawką zostaliśmy wybrani do kontroli narkotykowej. Jako jedyni z wjeżdżających. Celnik miał nas już przepuścić, ale w ostatniej chwili spojrzał na rejestrację… Polska.. „Do you mind if we take a look at your car?” A mieliśmy inne wyjście? Wysiedliśmy z samochodu, po czym sympatyczny antynarkotykowy spec w postaci czarnego Labradora zabrał się do pracy. Narkotyków nie znalazł. Otwartego pasztetu w torbie również. Uff!
Prosto z przystani pojechaliśmy na jedyny camping w Tórshavn (czyt. Tourszaun), specjalnie czynny dłużej ze względu na podróżnych z Danii. Tam oczywiście spotkaliśmy znajome twarze z promu – sympatycznie! Odnaleźliśmy także parę Landroverów Defenderów z Francji, wzorowo przygotowanych na Islandzkie warunki. Pierwszy raz spotkaliśmy ich na campingu w Hirtshals. Przy pierwszej okazji założyliśmy na siebie prawie wszystkie ciepłe rzeczy, jakie mamy – podobno było 9oC. W Dacii zdecydowanie brakuje termometru! A my zapomnieliśmy wziąć swój.
Poza tym uwagę przykuwa dość liczna jak na te warunki grupa motocyklistów – między innymi z Włoch. Trochę zastanawiające… Mając niesamowicie piękne drogi na północy swojego kraju wybrali się aż tutaj. A może i jadą dalej! Jest jedna różnica między motocyklistami, a całą resztą. Gdziekolwiek się nie znajdą, całkowicie obcy sobie ludzie natychmiast się ze sobą zaprzyjaźniają. Na campingu od razu widać było wspólne dyskusje, oglądanie maszyn, wymianę doświadczeń na temat ekwipunku. Mimo to dobrze, że jedziemy Dacią, a nie motocyklem!
Póki co spalanie kształtuje się na poziomie 5,5L/100km. Na płaskim terenie i przy 80 km/h. Gdy tylko zrobiło się górzyście wyszło nam powyżej 7L/100km – trochę lepiej, niż na autostradzie, gdzie przy prędkości 130 km/h jest to 7,8L/100km. Sądziliśmy, że tankując w Danii paliwo za ok. 6,50 zł trochę zaoszczędzimy względem Wysp Owczych. Jak na razie – błąd, tu na pierwszej stacji benzynowej diesel kosztuje ok. 6,2 zł. Ceny benzyny – ok. 1,5 zł wyższe. Tak czy inaczej polskie ceny paliw niebezpiecznie zbliżają się do europejskich. A zarobki nadal raczej wschodnie.
Z niecierpliwością czekamy na pierwsze terenowe warunki dla Dacii, ale to dopiero na Islandii. Czyli za cztery dni. Na razie spędzamy dżdżysty poranek w kabinie Dustera – ciepło i wygodnie. I nie możemy się już doczekać przygód na wyspie. Duster również :-)
Tekst i zdjęcia: Ania i Arek
Opracowanie: redakcja francuskie.pl
Najnowsze komentarze