Wizyta na Wyspach Owczych nie przebiegała zgodnie z planem. Plan był ryzykowny, bo początkowo obejmował lot helikopterem na wyspę Mykines. Powrót promem – i ta część była ryzykowna. Wyspa, mimo iż niezwykle urokliwa, jest bardzo zależna od warunków atmosferycznych. Wystarczy parę większych fal, a mały stateczek już nie odpływa. Bardzo często zdarza się, że Mykines odcięte jest od świata nawet przez wiele tygodni. Alternatywą są oczywiście loty helikopterem, jednak nie można wrócić tego samego dnia. Ciekawe jest to, że Wyspy Owcze, to chyba najlepsze miejsce na Ziemi do latania helikopterem. Krótki lot między dwiema wysepkami to koszt około 75 zł. Należy dodać dla porównania, że statek to koszt 35 zł. Zwiedziliśmy zamiast tego sąsiednią wyspę – Vágar. Udało się nawet wdrapać na strzeliste klify, skąd pięknie widać kolonie sympatycznych Maskonurów. Ryzykowny spacer nad przepaścią o krok od upadku w dół zakończył się bezpiecznie i szczęśliwie.
Jak się okazało, rozstawianie namiotu na farerskim kempingu przypomina trochę Stadion Narodowy. W pierwsze 5cm świeżej, zieloniutkiej trawy szpilka wchodzi bez trudu, a po chwili – niemalże lita skała. Nawet młotek tu nie pomoże. Poza tym campingi urzekają warunkami – pola dla namiotów z wiatrochronem, a do tego dwa budyneczki – toalety i prysznice, a w drugim kuchnia. Można się ogrzać i odpocząć. Budynek kuchenny, w pełni wyposażony, specjalnie dla turystów w namiotach. W Polsce jest to niespotykane.
Drugi dzień upłynął na podróżowaniu pomiędzy północnymi wyspami – Norðoyggjar, a w międzyczasie udało nam się także obejrzeć wyspę Eysturoy i Streymoy. Termin Wysp Północnych obejmuje Fugloy, Svínoy, Viðoy, Borðoy oraz Kunoy. Wyspy Owcze są doskonale ze sobą połączone siecią mostów, tunelami podwodnymi, a także przeprawami promowymi, dzięki czemu patrząc na zapierające dech w piersiach widoki odkrywamy, żewłaśnie stamtąd wracamy. Zapytacie może czy widzieliśmy jakieś fiordy? Fiordy to nam z ręki jadły! Tak jak konie – z owcami było już gorzej. Jest ich tutaj 75 tysięcy (na 49 tysięcy ludzi) i pojawiają się we wszystkich możliwych miejscach. Przechodzą przez drogę jak święte krowy, ale pozują do zdjęć lepiej, niż niektóre modelki. Dowodem na to, jak ważne są tu owce niech będzie tradycyjna miara powierzchni – mørk. Oznacza obszar, jaki powinien móc wyżywić 32 owce z jagniętami. Miara ta jest niejednolita i w górach jest większy, niż na nizinach.
Inaczej, niż przewidywaliśmy, pierwsze terenowe jazdy odbyły się już na Wyspach. Duster dostał to, co lubi najbardziej. Korzystając z pierwszej nadarzającej się okazji skręciliśmy z asfaltu w kamienistą ścieżkę. Pierwsze metry po luźnych kamieniach – jak marzenie. Przełączamy napęd na automatyczny wybór 2WD/ 4WD. Dacia radośnie wgryza się w kolejne kamienie prowadząc nas ostro pod górkę. Zero uślizgów, pełna kontrola. Oliwkowy to nie kolor – to styl jazdy. Malowanie Delsey’a kojarzy się z czołgiem i tak właśnie pokonuje przeszkody. Omijamy jedynie miny. Ach, te owce. Po przeprawach terenowych czas na równie interesujące asfaltowe drogi Wysp Owczych. Te prowadzące w mniej uczęszczane miejsca są jednopasmowe – po każdej ze stron uskok. Jedynie co jakiś czas specjalnie przygotowane mijanki dają nadzieję, że jednak nie dojdzie do czołówki. Droga wiję się niczym szyja smoka – bez przerwy zakręty, poza tym faluje w górę i w dół, niczym rollercoaster. Bajka! W sumie po farerskich drogach przejechaliśmy 450 km, czyli całkiem dużo, jak na kilka małych wysepek.
Na naszej drodze były jeszcze tunele. To oddzielny temat, jeśli chodzi o jazdę tutaj. Wyobrażacie sobie co by było, gdyby ktoś dał Wam kilof, a potem kazał zrobić tunel dla samochodów przez górę? Tak mniej więcej wyglądają starsze tunele. Są jednokierunkowe, a co 100m wyryta jest w skale mijanka. Ten, który ma mijankę z prawej strony zjeżdża i przełącza światła na postojowe. Jasne, prawda? Nam też się tak wydawało – rzecz w tym, że w tunelu jedynym źródłem oświetlenia są światła samochodów, a prędkość to około 80 km/h. Ale przeżyliśmy. Nie można napisać, że obeszło się bez krzyku… Są jeszcze dwa tunele pomiędzy wyspami – pod wodą. Oświetlone, po jednym pasie w każdą stronę. Przejazd tam i z powrotem to koszt ok. 75 zł.
Dzisiaj: żegnajcie Wyspy Owcze, jutro: witaj Islandio!
Tekst i zdjęcia: Ania i Arek
Opracowanie: redakcja francuskie.pl
Najnowsze komentarze