Dacia Duster, to SUV uznany na polskim rynku. Najlepiej sprzedający się w Polsce model tej marki i model, który pozwolił Dacii przekonać Polaków do rumuńskiej marki wchodzącej w skład Grupy Renault. Auto niedawno przeszło lifting, więc postanowiliśmy go przetestować na dłuższym, niż zwykle dystansie. Zabieramy Dustera do jego ojczyzny.
Wyruszamy dziś, w sobotę. Dacia Duster napędzana 110-konnym dieslem wyposażona jest w napęd na cztery koła, acz nie sądzę, bym zjeżdżał nią z asfaltu specjalnie często. Nawet po dotarciu do ojczyzny Dacii. Manualna sześciobiegowa skrzynia ma tzw. „krótką” jedynkę, co sprawia, że do dużej prędkości się na tym biegu nie rozpędzicie, za to pełni on funkcję reduktora. Podczas jazdy w trudniejszych warunkach pozwala na powolne, bezpieczne dla samochodu i pasażerów przemieszczanie się.
W momencie, kiedy odebrałem Dustera z parku prasowego Renault Polska, auto miało przebieg 22.639 km. Początkowe spalanie, jeszcze w warszawskim ruchu miejskim, zbliżało się do siedmiu litrów na setkę, ale systematycznie zaczęło spadać. Nawet jazda drogą ekspresową pozwalała na oszczędniejsze gospodarowanie paliwem. To z pewnością zasługa sześciobiegowej skrzyni.
Korzystałem też z trybu ECO. Przymula on nieco temperament samochodów Grupy Renault, ale za to pozwala się cieszyć niższym spalaniem. Jak się jednak okazało, w przypadku testowanego samochodu zmulenie nie jest jakieś koszmarne – da się tak spokojnie jeździć.
Przejechałem na razie ok. 250 km, z czego mniej więcej jedna trzecia przypadła na wspomnianą drogę ekspresową. Średnia prędkość oscyluje aktualnie w okolicach 63 km/h, a więc dość wysoko, jak na trasę, którą pokonałem. Dziś jednak ruszamy w faktyczną podróż. Przed nami jakieś 850 km zaplanowane na dzień dzisiejszy. Dotrzemy do ojczyzny Dacii, ale jeszcze nie do punktu docelowego.
Dodajmy, że auto, które otrzymałem do testu, jest wyposażone w system MediaNAV, ale… w dość okrojonej wersji. Bazowej, rzekłbym. Mapy nawigacji obejmują tylko Europę Środkową, czyli… nie ma w nich ojczyzny Dacii! Tak, nawigacja nie obejmuje Rumunii. Przypomnę sobie (tak naprawdę nigdy tego nie zapomniałem) jak jeździ się z mapą. Jedynym problemem mogą tu być szczegóły miast, które nas będą interesować. Na przykład dojazdy do hoteli. Ale damy sobie radę! Kiedyś nawigacji satelitarnych nie było i też jeździliśmy ;-) Poza tym czy myślicie, że załogi jadące w Silk Way Rally mają nawigacje prowadzące ich po bezdrożach Rosji, Kazachstanu, a teraz już i Chin? ;-)
Duster okazał się autem lepiej wyciszonym po liftingu. Wygląda dobrze, choć wnętrze odbiega nieco od doskonale wyposażonych wersji aut droższych marek. Tyle, że Dustera można mieć już za 39.900 zł. Najtańsza odmiana z napędem na cztery koła (wiąże się to z wysokim poziomem wyposażenia Laureate), to wydatek minimum 58.600 zł. Wersja taka, jak testowana (1.5 dCi 110 4×4), kosztuje minimum 69.900 zł. Droższe są tylko trzy warianty serii limitowanych Black Shadow i Outdoor. To wciąż jednak nie więcej, niż 76.900 zł – poziom, na którym nawet nie zaczynają się cenniki wielu innych SUV-ów.
I owszem, mogłoby być lepsze wyposażenie, materiały wykończeniowe, czy mocniejsze silniki. Ale cena by poszła do góry. No i praktycznie wszystkie testy wersji z napędem na cztery koła chwalą Dustera za wyjątkową dzielność w terenie. Poza tym koszty eksploatacji i serwisu też są niewysokie, a z budżetowego charakteru marki wiele osób nic sobie nie robi. Dodajmy, że Dacia Duster ma standardowo trzyletnią gwarancję, a dokładając przy zakupie samochodu 1.099 zł można mieć czteroletnią ochronę gwarancyjną z przeglądami!
Nieźle po tych pierwszych kilometrach wypadło zawieszenie – oferuje, przynajmniej na asfalcie, sporo komfortu i pracuje cicho, nawet na zniszczonych drogach. Dobrze z tym współgrają fotele – nie są za miękkie, jak to trochę miało miejsce w Dokkerze, zapewniają przyzwoite trzymanie boczne, a fotel kierowcy ma regulację na wysokość.
Po tej pierwszej ćwiartce tysiąca kilometrów nie podobają mi się dwie rzeczy. Pierwsza, to trochę za nisko umieszczony ekran systemu MediaNAV (ten sam zarzut, co w testowanym niedawno Dokkerze). Druga – obudowa sterowania szybami w lewych przednich drzwiach. Jest za bardzo rozbudowana, przez co uwiera mnie w nogę, a dokładnie w kolano.
Poza tym zastrzeżeń nie mam, a średnie spalanie z dotychczas pokonanego dystansu spadło do 5,7 l/100 km. Całkiem nieźle! Zobaczymy jak będzie dalej.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze