Tym razem nie zwlekamy i niedługo po ukazaniu się październikowego wydania miesięcznika AUTO MOTOR I SPORT bierzemy się za sporządzenie jego przeglądu prasy. Stronniczego, czyli traktującego głównie o samochodach francuskich, które się w piśmie pojawiły. A na okładce – nowe elektryczne Renault Megane w wersji crossover.
AUTO MOTOR I SPORT nr 10 (365) z X.2021
Wydawca: Motor Presse Polska zależne od Motor-Presse Stuttgart
Stron: 100 (z okładką)
Cena: 10,99 zł
Koszt 1 strony: niemal 10 groszy
Warto kupić? Raczej nie
O jakich interesujących nas markach piszą: Citroën, DS Automobiles, Peugeot, Renault, Dacia, Opel
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: Ami, C3 Aircross, DS, DS3, 3 Crossback, DS 4, 7 Crossback, DS 9, 2008, 308, 508 PSE, Arkana, Captur, Clio, Megane, Jogger, Lodgy, Logan, Sandero, Spring, Crossland, Mokka, Rocks-e
I właśnie nowy Renault Megane E-Tech jest pierwszym zaprezentowanym na łamach październikowego AUTO MOTOR I SPORT samochodem. Materiał na jego temat znajdziecie na stronach 8-11. Nowy elektryczny crossover Megane będzie aż o prawie 15 cm krótszy od obecnego Megane, ale przestronnością ma mu nie ustępować. Wszak napęd elektryczny, poza akumulatorami, nie wymaga aż tyle przestrzeni, co spalinowy. Tak więc na długość Megane E-Tech będzie niewiele większe od Clio. Ale już rozstaw osi nieznacznie urośnie w porównaniu z aktualnym Megane. Auto otrzyma dwa warianty akumulatorów trakcyjnych – o pojemności 40 lub 60 kWh. Dzięki ich niewielkim rozmiarom udało się obniżyć masę auta, a to wpływa na „prądożerność”, więc zasięg wyniesie odpowiednio 300, lub nawet 470 km. Pokładowa ładowarka będzie mogła przyjąć prąd z ładowarek o mocy nawet 130 kW, co pozwoli w pół godziny dobić akumulatory na kolejnych 300 km. Elektromobilność zaczyna przyjmować naprawdę ciekawą formę…
Podstawowy silnik nowego Megane będzie miał 130 KM, ale dostępny będzie również wariant 218-konny. Możliwości techniczne pozwalają na stosowanie nawet dwóch silników o łącznej mocy 394 KM i napędu na cztery koła. Czy w Megane taka odmiana się pojawi? Czas pokaże.
Inna elektryzująca, choć nie elektryczna nowość, to Dacia Jogger. Tak, jak nowe Megane, została pokazana w ubiegłym tygodniu na czymś w rodzaju targów motoryzacyjnych w Monachium. Wzbudza wielkie zainteresowanie, bo zastępuje Logana MCV, Dokkera i Lodgy. Może mieć 7-miejscowe nadwozie i na pewno będzie kosztować rozsądne pieniądze. Za dwa lata ma się pojawić także w wersji hybrydowej. Dogger powstaje na tej samej modułowej platformie, która służy Capturowi, ale Dacia ma aż 2,9 metra rozstawu osi! Joggera będzie można zamawiać za mniej więcej dwa miesiące. AUTO MOTOR I SPORT opisał go pokrótce na stronie 12.
Kolejna strona przynosi króciutką notatkę okraczoną maleńkim zdjęciem Opla Rocks-e. To bliźniak Citroëna Ami – elektrycznego dwumiejscowego auta
Dacię Spring wspomniano krótko na stronie 22.
„Jedyny taki” brzmi tytuł artykułu zamieszczonego na stronach 28-29. I coś w tym jest. SUV-y coupe wprawdzie nie są żadną nowością, ale do tej pory oferowały je tylko marki premium. Od niedawna do grona producentów takich samochodów dołączyło Renault. Arkana, bo o niej mowa, może się podobać. A hybrydowa, oznaczona jako E-Tech, ma dodatkowe zalety. AUTO MOTOR I SPORT docenia właśnie rozwiązania zastosowane w układzie hybrydowym, bo to ciekawa konstrukcja. Wykorzystuje skrzynię kłową, ale zautomatyzowaną, która pracuje łagodnie, niemal niezauważalnie, i świetnie współgra z wolnossącym silnikiem spalinowym oraz ze wspomagającą go jednostką elektryczną. Hybryda oferuje 143 KM, ale okazuje się subiektywnie całkiem dynamiczna. Setkę uzyskuje po niespełna 11 sekundach, zapewnia niezły komfort, dużą przestronność, rozpędza się do 172 km/h i kosztuje rozsądne pieniądze. Do tego niewiele pali. To samochód godny zainteresowania.
Peugeota 308 Hybrid wymieniono w roli rywala dla opisanej na stronie 30. Cupry Leon E-hybrid.
Na stronie 31. opublikowano test Opla Crosslanda. W podobnym malowaniu, jak testowana przeze mnie niedawno Mokka, tyle, że bez czarnej maski. Redaktor Piaskowski zgrabnie ujął to, co o tym samochodzie można napisać: Auto pod każdym względem okazuje się poprawne, ale pod żadnym nie jest wybitne – i to może okazać się jego siłą. Coś w tym jest. Mi najbardziej nie spodobały się w zasadzie proporcje Crosslanda, ale poza tym ten Opel wypadł w moim teście całkiem nieźle.
Autor twierdzi, że kabina jest wykończona bardzo przeciętnie wyglądającym plastikiem, ale na szczęście jest przestronna. Obsługa systemu jest nieskomplikowana, 130-konny silnik ma dużo werwy, ale tłumi go automatyczna skrzynia biegów. Ja miałem wersję z manualem. Ale czy naprawdę przerwy w dostawie mocy są bardzo długie? Wśród zalet pojawiło się nieduże zużycie paliwa.
W materiale wspomniano też Citroëna C3 Aircross i Peugeota 2008.
Kolejny francuski samochód gości na stronach 32-37 aktualnego AUTO MOTOR I SPORT. To DS 9 – flagowa limuzyna najmłodszej francuskiej marki samochodowej. Auto napędzane 225-konnym silnikiem benzynowym przetestował Redaktor Popkiewicz. Autor wspomina, że wszystko zaczęło się 11 lat temu od Citroëna DS3, a dziś wyodrębniona już z tegoż Citroëna marka DS Automobiles ma w gamie cztery „własne” modele: DS 3 Crossback, DS 4, DS 7 Crossback, DS 9. Wprawdzie Autor pomija wyróżniki Crossback, ale wiadomo, o co chodzi. Co ciekawe, przypomina też DS 5LS dostępnego w Chinach, ale to oczywiście zupełnie inny samochód.
Redaktor Popkiewicz dobrze ocenia stylistykę auta, raczej stonowaną, ale niepozbawioną smaczków. Chwali szczególnie będące nawiązaniem do legendarnego Citroëna DS. tylne kierunkowskazy umieszczone przy krawędzi dachu, acz wkomponowane w bryłę samochodu, a nie wystające, jak w „bogini” sprzed dziesięcioleci. Spodobał się też system infotainment, który szybko reaguje na polecenia dotykowe.
Autor docenia przestronność i komfort, chwali znakomite wyciszenie, a układ kierowniczy określa mianem „leniwego”, ale nawiązującego do dobrych wzorców Mercedesa. To po prostu nie jest samochód dla sprintera (choć ma wersję z napędem analogicznym, jak Peugeot 508 PSE), ale do wygodnego pokonywania długich tras. Jednakże okazuje się, ze DS 9 nie traci przyczepności, a jeśli ktoś już naprawdę przesadzi, to do roboty zabiera się dobrze zestrojony układ ESC.
Dobrze wypadł silnik. Ma stosunkowo niedużą pojemność skokową, ale chętnie rozwija moc, a dzięki 300 Nm momentu obrotowego, którego maksimum pojawia się już przy 1.900 obr./min. to zapewnia dobre przyspieszenia i świetną elastyczność, ale też taka moc nie bierze się z samego tylko powietrza – trzeba dolać trochę benzyny. Średnie spalanie w teście AUTO MOTOR I SPORT wyniosło jednak 8,6 /100 km, co należy uznać za przyzwoity rezultat. Znakomicie działają też hamulce, by dało się skutecznie zatrzymać takie auto.
Niestety ostateczna nota, to tylko 3,5 na 5 możliwych do zdobycia gwiazdek.
Ciekawy test porównawczy (pochodzący z niemieckiej „centrali”) opublikowano na stronach 60-66. W szranki stanęły Dacia Sandero, Kia Rio i Renault Clio, wszystkie z silnikami benzynowymi o mocy rzędu 90 KM. Ten w koreańskim aucie jest ciut słabszy (84 KM) i jest jednostką wolnossącą, ale za to ma cztery cylindry, jeśli to dla kogoś ważne.
Dacia, jak łatwo przypuszczać, okazuje się najtańszym samochodem w porównaniu, choć oczywiście nie występuje w bazowej wersji. Clio też jest bogatsze (Intens), podobnie zresztą, jak Kia (L). Sandero jednakże wciąż kosztuje niespełna 51.000 zł, Kia prawie 61.000 zł, ale cena Clio poszybowała już do 68.400 zł. Tyle, że Renault za te pieniądze oferuje naprawdę nowoczesne i bogato wyposażone Clio. Ma LED-owe reflektory, system utrzymania toru jazdy, rozpoznaje też niektóre znaki drogowe. A to tylko parę elementów z bogatej listy wyposażenia.
Nieźle oceniono Clio w zakresie układu jezdnego (komfort i pewność prowadzenia), nieco gorzej za układ kierowniczy. Nieźle oceniono obsługę auta za pomocą dotykowego ekranu.
Kię generalnie pochwalono, ale nie spodobał się słaby silnik. Wolnossąca jednostka lubi dość wysokie obroty, a to powoduje wzrost głośności i zużycia paliwa. Więcej uwag – w AUTO MOTOR I SPORT.
Dacia, która interesuje nas o wiele bardziej, jest o blisko 50 kg lżejsza od Clio. Czy tylko ta różnica w masie zapewnia jej lepszą dynamikę? Kia w tym zakresie wyraźnie odstaje od konkurentów z Grupy Renault. Sandero zużyło też w teście nieco mniej benzyny. To kwestia wyposażenia, którego w Sandero nie ma, a które w Clio jest obecne. Ma to też niebagatelny wpływ na cenę. Klienci Dacii z reguły się na to jednak godzą. Cóż – gdy w kieszenie może zostać grube kilkanaście tysięcy złotych, to trudno się dziwić. Poza tym Sandero jest przestronniejsze od Clio,
Niestety Dacia przegrała to porównanie, tym bardziej, że AUTO MOTOR I SPORT nie punktuje cen, a i wyposażenie tylko w pewnym stopniu. Sandero zdobyło jedynie 337 punktów i zostało zdeklasowane przez rywali. Kii przyznano 399 oczek i drugie miejsce, zaś starcie wygrało Renault Clio z dorobkiem 406 punktów.
I to już wszystko, co o naszych ulubionych samochodach napisano w dziesiątym tegorocznym numerze AUTO MOTOR I SPORT.
Krzysztof Gregorczyk; grafika: Auto motor i sport
Najnowsze komentarze