Wybór nowego samochodu nigdy nie był tak trudny jak dzisiaj. Tak naprawdę nie wiadomo, w którą stronę podąży rynek motoryzacyjny. Media rozpisują się o elektromobilności, ale praktyczna strona tego typu transportu i ceny jeszcze nie pozwalają klientom na łatwy wybór i przekonanie się do czystego i cichego napędu.
Na polskim rynku indywidualnym dominują dzisiaj trzy segmenty samochodów:
- klasa B – samochody miejskie,
- klasa C – samochody kompaktowe,
- klasa SUV – która miesza rozmiary dość dowolnie, od niewielkiej Dacii Duster po dużego 5008 czy Koleosa
Samochody nazwijmy to miejskie jak i samochody kompaktowe pełnią też w naszym kraju funkcję typowo rodzinną. Rodzina SUV, która szybko powiększa udział w rynku, to efekt zainteresowania autami uniwersalnymi, które łączą w miarę przestronne wnętrze z większym bagażnikiem. Niezależnie od tego, który samochód wybieramy, dylematy pozostają te same – jaki rodzaj napędu wybrać.
Elektryk z dotacją: tak, ale…
Na pierwszy rzut oka mieszkając w mieście klientom może zacząć się opłacać jeździć elektrykiem. Na rynku pojawiają się nowe modele z dużymi zasięgami jak choćby Renault Zoe nowej generacji czy Peugeot e-208. Rządowa dotacja spowoduje, że najtańsze nowe samochody elektryczne zejdą z ceną poniżej 100.000 złotych. Nadal będzie to nieduży samochód miejski, ale niskie koszty eksploatacji, darmowy parking i możliwość poruszania się bus pasem mogą skusić część osób do zakupu. Jednak nie spodziewałbym się tutaj na razie żadnej rewolucji. Nawet jeśli sprzedaż nowych aut z zasilanych prądem zwiększy się pięciokrotnie, nadal będziemy w ogonie Europy i nadal elektryk jest za drogi na kieszeń przeciętnego Kowalskiego.
Problem polega bowiem na tym, że jako klienci indywidualni przeciętnie wydajemy na nowy samochód dużo mniej niż sto tysięcy. Optymalna cena dla polskiego rynku wynosi prawdopodobnie maksymalnie 50 tysięcy złotych. To dużo za mało jak na elektryka. Za małe są też instrumenty wsparcia. Szkoda, bo rząd powinien na przykład zrezygnować jeszcze na jakiś czas z pobierania VATu i wtedy byłyby to atrakcyjne cenowo samochody, odczulibyśmy realnie takie zmiany.
Diesel coraz mniej popularny
Producenci ograniczyli wybór samochodów z silnikiem diesla. Są one oczywiście cały czas dostępne u większości z nich, ale widać wyraźnie, że mniej się dzieje wokół tego typu napędu. To akurat dziwne, bo współczesny diesel potrafi być tak samo ekologiczny jak benzyna – chociaż odbywa się to kosztem coraz wyższych cen (w obu przypadkach sam silnik obudowany jest całą masą urządzeń zmniejszających emisję spalin).
Ile wynosi różnica między silnikiem benzynowym a dieslem? w przypadku komfortowego SUVA, Citroena C5 Aircross ze 130-konnym silnikiem i manualną skrzynią biegów – to 8.000 złotych. Co ciekawe, w tym samym samochodzie różnica między 1.6 PureTech 180 KM a 2.0 BlueHDi 180 KM to już tylko 7.000 złotych. Czy przy takiej różnicy w kosztach zakupu opłaca się kupować diesla?
W wielu przypadkach nadal tak – za czym przemawia przede wszystkim niższe zużycie paliwa. Jeśli więc planujecie jeździć dużo, diesel może okazać się lepszy.
Benzyna króluje
Fakt pozostaje jednak faktem – diesel stanowi coraz mniejszy procent sprzedaży wśród nowych samochodów. Klienci kupują głównie silniki benzynowe, które mają sporo zalet. Współczesna benzyna z turbosprężarką zachowuje się podobnie jak diesel, jest cichsza a zużycie paliwa nie musi być takie duże, nawet w mieście, co udowadnia na co dzień nasz redakcyjny Renault Kadjar 1.3 TCe, którym zamierzamy przejechać 100.000 kilometrów. Po pierwszych 15 tysiącach i jeździe głównie miejskiej średnia spalania z tym 140-konnym silnikiem wynosi 7,8 litra na 100 kilometrów. Nie jest źle.
Co ciekawe, jak mówią nam sprzedawcy z salonów, klienci coraz częściej szukają automatycznych skrzyń biegów. Manual powoli odchodzi – zwycięża wygoda.
Najnowsze komentarze