Nie, nie znalazłem szklanej kuli, kawy parzonej „po turecku” też praktycznie nie pijam, więc z fusów nie wróżę. Postanowiłem jednak pogdybać sobie trochę nad przyczynami wysokich cen paliw w Polsce oraz nad tym, co nas czeka w nadchodzącym roku.
Od razu też wyjaśnienie – zilustrowałem ten tekst logotypem Orlenu, bo jest to największy gracz na polskim rynku paliw płynnych jeśli chodzi o detal, i praktycznie monopolista na rynku hurtowym – specjaliści szacują, że Orlen wraz z Lotosem, który wszak niedawno wchłonął, odpowiadały łącznie za ok. 90% polskiego rynku hurtowego paliw płynnych. A pozycja dominująca na rynku hurtowym ma ogromne znaczenie dla treści niniejszego tekstu.
Kilka dni temu Redaktor Nowicki pisał o tym, że ceny oleju napędowego w Polsce rosną. Wprawdzie w moich okolicach wciąż jeszcze zwykła „ropa” nie przekroczyła bariery 8 zł za litr (aż dziwne, bo generalnie na Lubelszczyźnie paliwa są dość drogie, zwykle zauważalnie droższe, niż np. w Warszawie), o której to wartości jest mowa w przywoływanym tekście. Redaktor Nowicki podkreślał wówczas, że wciąż mamy 8-procentowy VAT na paliwa, a co będzie, gdy wróci on od 2023 roku do standardowej wysokości 23%?
Otóż myślę sobie, że nic nie będzie. Przyszły rok jest rokiem wyborczym i znaczna podwyżka (o dobrze ponad złotówkę na litrze!) byłaby strzałem w stopę, a zaraz potem w kolano. Za każdym razem w elementy własnej kończyny. To nie przejdzie. I tu dochodzimy do tego, jak wysokie mamy ceny paliw i dlaczego. Otóż w mojej opinii wzięły się one z ogromnej marży produkcyjnej lub/i hurtowej, której Orlen – de facto monopolista na polskim rynku – za cholerę nie chce ujawnić. Śledziłem temat przez dość długi czas i poważne media ekonomiczne donosiły, że PKN udziela tak wymijających odpowiedzi w sprawie marż, że nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile one wynoszą.
Po co? Dlaczego te marże są tak wysokie? Z jednej strony można tłumaczyć to tym, że budżet potrzebuje ogromnych pieniędzy w związku z populistyczną polityką rozdawnictwa kasy, co w dużej mierze nakręciło w Polsce inflację. Ale to może być tylko kawałeczek prawdy. Realnie bowiem przyczyny mogą być inne, ze strony budżetu i partii rządzącej nawet ważniejsze. Pierwszy powód wysokich cen paliw mimo obniżonej stawki VAT, to chęć utrzymania wpływów do budżetu mimo tej obniżki.
Cena baryłki ropy brent spadła już dość dawno temu wyraźnie poniżej 100 dolarów amerykańskich, a od mniej więcej tygodnia oscyluje wokół 85 USD wczoraj spadając nawet do nieco ponad 82 USD. To jest poziom z pierwszej dekady stycznia bieżącego roku! Wtedy ceny paliw były duuużo niższe, niż obecnie. Dziś ropa kosztuje nawet o 40 USD za baryłkę mniej, niż np. na przełomie pierwszego i drugiego tygodnia czerwca. To jest cena niższa o mniej więcej 1/3 w porównaniu z czasem sprzed 5,5 miesiąca, a jak się kształtują ceny paliw? Akurat na początku czerwca zamieściłem tekst o wzrostach cen paliw. Na załączonym wówczas zdjęciu widać było cenę oleju napędowego wynoszącą 7,48 zł/l i cenę benzyny bezołowiowej na poziomie 7,91 zł/l. Dziś benzyna jest tańsza – na tej samej stacji kosztuje 6,64 zł/l. Olej napędowy jest zaś droższy – za litr trzeba zapłacić 7,84 zł.
Dlaczego więc ceny paliw, zwłaszcza oleju napędowego, są tak wysokie? Z bardzo prostej przyczyny: w budżecie wpływy z tej branży muszą się zgadzać. Obniżono stawkę VAT z 23% na 8%, ale za to ceny netto wzrosły, i to znacząco. OK, teraz mamy tańszą benzynę, sporo tańszą, niż na początku czerwca. Ale praktycznie cały transport opiera się na dieslach. Obniżenie VAT-u branży transportowej zdało się na nic, bo mniejsza stawka sprawiła, że mniej VAT-u mogą sobie ci przedsiębiorcy odliczyć. Za to płacą dużo wyższą cenę netto. A w tej cenie jest akcyza i sto milionów innych podatków i danin. Budżet zyskuje, a że płacimy za to my wszyscy, to rządzących nie obchodzi – im bilans musi się zgadzać, a ktoś to zapłacić musi.
Dodajmy, że produkcja oleju napędowego w Polsce stanowiła w 2021 roku ponad trzykrotność produkcji benzyn silnikowych! A to znaczy, że chodzi o grubszą kasę, niż w przypadku benzyn. W dodatku przy z grubsza stałej produkcji benzyn w latach 2020 i 2021 produkcja oleju napędowego wrosła o mniej więcej 5%. A więc wpływy do budżetu wzrosły.
Co więcej – to utrzymywanie wysokich cen oleju napędowego (a nawet ich wzrost) jest czynnikiem napędzającym inflację, bo znacząco wzrosły koszty transportu. Transportu praktycznie wszystkiego! I nie ma co opowiadać, że to putinflacja, bo ta się do tego tylko dołożyła.
No dobrze. Ale wspominałem o jeszcze co najmniej jednej prawdopodobnej przyczynie utrzymywania tak wysokich cen paliw w Polsce. Zanim jednak do tego przejdę – od razu kwestia dla tych, którzy chcieliby mnie storpedować argumentem, że w Polsce i tak ceny paliw są niższe, aniżeli w innych krajach Europy. Nie neguję tego, są nieco niższe. Nie będę sięgał po argument siły nabywczej. Zwrócę Waszą uwagę na inny aspekt. Należy bowiem pamiętać, że w tamtych krajach nie mają obniżonej stawki VAT. Gdyby u nas ceny paliw zawierały podstawową, 23-procentową stawkę, to nie tylko nie byłyby niższe, ale pewnie nawet przekroczyłyby poziom cen paliw w wielu innych, nierzadko bogatszych krajach.
I to jest świetny moment, żeby przejść do tej drugiej kwestii. Otóż ceny paliw mamy tak wysokie mimo normalizacji cen ropy naftowej na rynkach światowych, bo – w mojej opinii – jest sztucznie utrzymywana wspomniana wcześniej marża produkcyjna i hurtowa. Owszem, na pewno petrochemie też borykają się z wyższymi cenami gazu i prądu, ale Orlen, to dziś koncern multienergetyczny, więc i na te źródła energii ma wpływ. Ale to nie o to chodzi. Marże na paliwa są według mnie utrzymywane na wysokim poziomie nie tylko po to, by media prorządowe czyniły z pana Obajtka supermanagera i pokazywały, że teraz Orlen ma zyski nieporównywalnie większe, niż „za rządów POprzedników”. Sens tego jest głębszy.
Jak wspomniałem, rok 2023 jest rokiem wyborczym. Ale jest też rokiem, w którym inflacja nadal będzie rosła, a ceny niektórych produktów mogą wystrzelić w górę, gdy wróci podstawowa stawka VAT. Mogą, ale nie muszą. Przecież cena oleju napędowego przekraczająca 9 zł/l będzie dla partii rządzącej wejściem na minę. Dlatego nie wykluczam, że gdzieś tam uknuto plan wysokich marż hurtowych (tu nikt nie podskoczy, bo Orlen, jako się rzekło, jest praktycznie monopolistą na rynku hurtowym paliw płynnych), by wraz z powrotem do bazowych stawek VAT ogłosić, że „rząd Zjednoczonej Prawicy podjął skuteczne działania, aby ulżyć Polkom i Polakom i kosztem marż producenta i dochodów budżetowych postanowił utrzymać ceny paliw na dotychczasowym poziomie, czego nigdy nie zrobili nasi POprzednicy”. Innymi słowy od wielu miesięcy dojono nas nadprogramowo (jak informuje Puls Biznesu, w samym tylko III kwartale 2022 roku PKN Orlen miał niemal 12,7 miliarda złotych czystego zysku!) napędzając przy okazji inflację, by u progu roku wyborczego pokazać się w przebraniu dobrego wujka, który znowu niesie ulgę zmęczonym drożyzną Polakom.
Stąd już blisko do teorii spiskowych z węglem i gazem. Ogromne zyski światowych koncernów energetycznych pokazują, że chyba nie jest tak strasznie. OK, były zawirowania na rynkach, ale gdy słyszałem, jak to różnego rodzaju instytucje w Polsce otrzymywały do podpisania nowe umowy na prąd i gaz z dziesięciokrotnie, a nawet większymi wzrostami stawek, to zastanawiałem się, skąd to się wzięło. A ponieważ główni operatorzy na rynku gazu i prądu, to znowu spółki z udziałem Skarbu Państwa, to pomyślałem sobie tak: oni straszą wielokrotnymi podwyżkami, nawet o ponad 1000%, a potem pojawi się komunikat, że „rząd Zjednoczonej Prawicy nakazał zarządom spółek energetycznych jeszcze raz przeanalizować temat i zobowiązał je do maksymalnie cztero-pięcio-sześciokrotnych podwyżek, a dla odbiorców wrażliwych i indywidualnych do tylko dwu-trzykrotnych”. I w ten sposób suweren sika ze szczęścia po nogach, bo nie dostanie podwyżki dziesięciokrotnej, tylko pięciokrotną, i chwali ten rząd, który wywiózłby na taczkach, gdyby w normalnej sytuacji ten zafundował mu podwyżki cen prądu i gazu o 30%!
Co, myślicie, że takie rzeczy są w Polsce niemożliwe, a mnie pogięło w tym fantazjowaniu? Czekajcie więc, co się będzie działo na rynku paliw w najbliższych tygodniach.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze