Citroën AMI to tani elektryczny samochód, który może poruszać się z prędkością do 45 km/h. Jego głównym przeznaczeniem jest miasto lub krótkie dojazdy podmiejskie. Producent chciałby, żeby stał się tak popularny prawie tak jak 2CV. Ale to raczej niemożliwe.
Citroën AMI jest dwuosobowy, 2CV jest czteroosobowy. Dwa miejsca to bardzo poważne ograniczenie dla klientów i o ile w przypadku car sharingu w mieście jest akceptowalne, bo ponad 80% wynajmów realizuje jedna lub dwie osoby, to już dla posiadanego samochodu, kupionego dla siebie, to trochę mało. Nawet w przypadku użycia jako pojazd na dojazdy do szkoły dla rodziny, gdy podwozi się dzieci sąsiadów czy znajomych, dwa miejsca to mało.
Citroën AMI jest samochodem uproszczonym i tanim w produkcji. Jego maksymalna prędkość 45 km/h, która powoduje, że w wielu krajach można go używać bez prawa jazdy, to zdecydowanie za mało do normalnego użytku. Jazda po osiedlu albo krótkie dojazdy do centrum handlowego czy szkoły, zakorkowane centrum miasta – tu AMI się sprawdzi. Dalsze wyjazdy nie są jego domeną. Citroën 2CV z drugiej strony może pojechać na drugi koniec świata. Też niezbyt szybko, ale można i w cztery osoby a w razie potrzeby naprawi się go samemu lub w zasadzie w dowolnym warsztacie.
Citroën AMI nie zdobędzie masowej popularności z powodu celu, do jakiego go zaprojektowano – to głównie car sharing. W przypadku największych miast, takich jak Warszawa, optymalna ilość aut w car sharingu to dwa tysiące sztuk, by pokryć wszystkie dzielnice i centrum. Więcej nie potrzeba. Sama skala car sharingu powoduje więc naturalne ograniczenie zainteresowania. Citroën 2CV może służyć w zasadzie do wszystkiego. I służył.
Citroën AMI ma też ograniczone zastosowanie do dostaw. O ile pizzę czy małą ilość przesyłek jeszcze zmieści, to już zastosowanie dla kuriera lokalnego, który zwykle jeździ samochodem typy Partner lub Berlingo, już odpada. Czy AMI jest więc złym samochodem? Nie, do wąskiej ilości zastosowań nadaje się znakomicie. Citroën podjął próbę konkurowania z Renault Twizy, zrobił to po swojemu, w oryginalnej formie.
W Polsce przeszkodą będzie cena, chyba że importer zdecyduje się na podobny model sprzedaży jak za granicą, za 89 zł miesięcznie przy większej wpłacie własnej. Wtedy być może znajdą się chętni, którzy będą chcieli poznać uroki tego typu motoryzacji.
Najnowsze komentarze