Niekiedy można odnieść wrażenie, że włodarze zarządzający miastami chorobliwie wręcz nienawidzą samochodów i robią wszystko, aby utrudnić życie kierowcom, zniechęcić ich nie tylko do jazdy po mieście, parkowania tam, a niekiedy także pokazywania piękna tego miasta przez turystów.
Skąd taka niechęć do samochodów, doprawdy nie wiadomo. Miasta żyją z podatków i z firm, jak nie będzie można gdzieś dojechać, to firmy się wyniosą a ludzie zaczną szukać innej pracy. Proces ten widać nawet w stolicy, gdzie niektóre części miasta powoli pustoszeją biznesowo, spadają ceny najmu biur, bo kto chciałby mieć długi dojazd?
Autofobia i zabieranie dróg
Duże polskie miasta zdają się cierpieć na autofobię, która przejawia się utrudnianiem życia posiadaczom samochodów na każdym kroku. Weźmy na przykład takie Piaseczno pod Warszawą, typowa sypialnia. Główną drogą dojazdową do stolicy jest ulica Puławska. W ramach utrudnienia kierowcom życia od Piaseczna aż do południowej obwodnicy Warszawy wyznaczono pas dla autobusów. Efekt?
Nietrudno zgadnąć, prawda? Gigantyczne korki rano i takie same korki po południu, ale w przeciwną stronę. Alternatyw za dużo nie ma: albo jazda zatłoczonym do granic możliwości autobusem, albo jazda zatłoczonym pociągiem, z tym że Piaseczno to nie jest taka mała miejscowość, żeby z każdego miejsca można było sobie pójść na spacer na stację. Dojechać też trzeba. Można też próbować pojechać alternatywnymi dla Puławskiej drogami, ale tam też są korki.
Pas dla autobusów należało dobudować, tak jak się to robi w cywilizowanych krajach, miejsce na to przecież jest. Są też inne sposoby udrożnienia komunikacji miejskiej, na przykład zbudowanie pośrodku Puławskiej kolejki typu monorail – na słupach. Buduje się ją szybko i bezproblemowo, inwestycja jest tańsza niż tramwaj i dużo tańsza niż metro.
Luca de Meo, szef koncernu Renault oraz Carlos Tavares, dyrektor generalny Stellantis, w głośnym wywiadzie krytykowali autofobię polityków i próby zniszczenia indywidualnych środków transportu. Mają rację, bo komunikacja zbiorowa nie zastąpi nigdy skutecznie samochodu. Ograniczanie naszych praw do poruszania się, parkowania, sztuczne blokowanie dróg, zabieranie ich – nie jest najlepszym rozwiązaniem problemów z komunikacją i nie można się na to zgadzać.
Drogie parkingi
Miasta, walcząc z dziurą budżetową i z natłokiem samochodów, podwyższają ceny za parkingi i poszerzają strefy parkowania. Tak naprawdę nie jest to nic innego, niż podatek od wjazdu na obszar miasta. Kiedyś pobierano go przy bramie od każdego wozu z zewnątrz, dzisiaj płacą go prawie wszyscy – poza mieszkańcami, którzy otrzymują odpowiedni (ale płatny zwykle) dokument.
Parking płatny może mieć plusy w okolicach, gdzie wpada się coś załatwić i jedzie dalej, ale tak naprawdę powoduje tylko obciążenie kieszeni kierowców, trzeba ten dodatkowy koszt wliczyć w koszty pracy czy mieszkania gdzieś. Bo gdyby prawdziwy był argument o konieczności zapewnienia wolnych miejsc, to wystarczyłoby wprowadzić parkingi z określonym czasem zatrzymania, popularne na Zachodzie.
Nienawiść do pokazywania piękna miasta?!
Ostatnio robiliśmy sesję zdjęciową z Peugeot 308 w jednym z ładniejszych miejsc w Gdyni. Błyskawica prezentuje się wspaniale i stanowi wraz z Darem Pomorza doskonałe tło dla zdjęć. Ale tych nie da się w zasadzie zrobić bez łamania przepisów, bo próba sfotografowania czegoś z ulicy powoduje, że w kadrze znajdują się słupki, parkometry, znaki ogłoszeniowe, śmietniki i Bóg wie co jeszcze.
Zapytaliśmy prezydenta Gdyni, kiedy zrobi z tym porządek, ale nie znalazł jeszcze czasu na odpowiedź. Zapewne zajmuje się kolejnymi utrudnieniami dla kierowców.
Apelujemy o rozsądek – przestańcie utrudniać nam życie.
Najnowsze komentarze
The Real Person!
The Real Person!