Donald Trump, przyszły gospodarz Białego Domu, w trakcie swojej kampanii wyborczej skierował ostrzeżenie do przemysłu motoryzacyjnego zapowiadając, że jeśli ktoś będzie przenosił produkcję poza granice USA, może liczyć się z nałożeniem bardzo wysokich ceł. W szczególności zwrócił uwagę na Stellantis, właściciela takich marek jak Chrysler, Jeep, Ram i Dodge, krytykując strategię relokacji produkcji oraz tworzenia miejsc pracy w Meksyku.
Wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA oznacza, że zapowiedzi celnych represji mogą się teraz stać rzeczywistością. Wobec planów Stellantis dotyczących ograniczenia 1100 miejsc pracy w fabryce Jeepa w Toledo, Ohio, ryzyko nałożenia wysokich ceł staje się bardzo realne.
W ostatni piątek kampanii wyborczej, podczas wiecu w Detroit, Trump przemawiał do mieszkańców Michigan, stanu o silnych tradycjach motoryzacyjnych, obiecując utrzymanie produkcji w USA. „Powiedzcie Stellantisowi, że jeśli planują przenieść produkcję, nałożymy 100% cła na każdy samochód – i wtedy się nie przeniosą” – ogłosił, apelując do swojego elektoratu. Te słowa podkreślają determinację, by zatrzymać relokację produkcji i dbać o amerykańskie miejsca pracy.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów. Pomiary, opinie, spalanie
Dla Carlosa Tavaresa, który realizuje strategię obniżania kosztów i zwiększenia produkcji poza granicami USA, potencjalna prezydentura Trumpa stawia duże wyzwanie. Firma może zostać zmuszona do rewizji swoich planów i strategii, jeśli owe cła celne staną się rzeczywistością. Meksyk już dzisiaj dzisiaj motoryzacyjnym imperium, które dzięki niskim kosztom pracy produkuje miliony samochodów. Tylko w 2023 roku powstało tam 3,77 mln nowych aut, które trafiają na wszystkie rynki świata, chociaż Stany Zjednoczone pozostają największym odbiorcą.
Najnowsze komentarze