Donald Trump ogłosił nowe rozporządzenie, które zmienia sposób naliczania ceł dla importerów samochodów. Choć utrzymuje obowiązujące 25% cło na gotowe pojazdy, jego decyzja blokuje dodatkowe cła – takie jak opłaty za stal i aluminium – które wcześniej mogły się „nakładać” na producentów aut. Co ważne, nowe zasady działają z mocą wsteczną: firmy mogą odzyskać już zapłacone nadmiarowe cła.
Jak podaje The Daily Wire, to część szerszej strategii Trumpa, mającej na celu powrót produkcji przemysłowej do USA. W zamian za ulgę celną, producenci zobowiązali się do zwiększenia krajowej produkcji. Biały Dom przekonuje, że to kompromis, który wzmacnia krajowy przemysł bez całkowitego luzowania presji na zagraniczne firmy. Decyzję przyjęto w branży z zadowoleniem. Szef Forda Jim Farley podkreślił, że firma będzie dalej wspierać prezydencką wizję „zdrowego i rozwijającego się przemysłu motoryzacyjnego w Ameryce”. Podobne opinie wyrazili przedstawiciele General Motors i Stellantis.
Nowe zasady pojawiły się tuż przed planowanym wprowadzeniem dodatkowych ceł na części samochodowe (od 3 maja), co daje firmom czas na dostosowanie się do nowych realiów.
Trump, od początku swojej kariery politycznej, traktuje cła nie jako karę, ale jako narzędzie negocjacyjne. Jego zwolennicy twierdzą, że takie podejście – wynikające z doświadczenia biznesowego – przynosi realne efekty. Krytycy ostrzegają przed ryzykiem wojen handlowych. Jedno jest pewne: Trump po raz kolejny pokazuje, że nie boi się zmieniać zasad gry.
Problemem pozostaje niestabilność rynku. W reakcji na zmienne nastroje Trumpa i jego cła, europejscy producenci samochodów anulują prognozy z powodu amerykańskich ceł. Jest duża niepewność: Mercedes-Benz, Stellantis i Volkswagen zawieszają swoje roczne prognozy lub korygują je w dół.
Najnowsze komentarze