Kryzys w sieci dealerskiej Stellantis w Polsce. Większość dealerów jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej spowodowanej brakiem sprzedaży wynikającej z braku samochodów. Klienci zmuszeni są iść do konkurencji, a właściciele salonów zastanawiają się nad przyszłością tego biznesu. Sytuacja jest bardzo trudna, w jednym momencie skumulowały się bowiem kłopoty z dostępnością nowych samochodów, zmiany na rynku ubezpieczeń oraz wypowiedzenie umów przez importera.
Kłopoty sieci sprzedaży Stellantis w Polsce trwają już bardzo długo. Powodem konfliktów z importerem były stale pogarszające się, zdaniem dealerów, warunki współpracy. Między innymi dlatego jeden z najlepszych salonów Peugeot, wielokrotnie nagradzany Rita Motors z Kielc, wypowiedział umowę PSA i do dzisiaj jest w poważnym sporze z Peugeot Polska. Próba polubownego załatwienia sprawy, mimo początkowych deklaracji, nie powiodła się. Sprawa odbiła się szerokim echem w środowisku i jest uważnie obserwowana przez salony, także innych marek, oraz potencjalnych inwestorów. Pokazuje bowiem sposób traktowania nawet najlepszych i najbardziej zasłużonych dealerstw przez importera.
Kilka tygodni temu wszyscy dealerzy, którzy do tej pory sprzedawali samochody marki Citroën i Peugeot, otrzymali wypowiedzenia. To element reorganizacji sieci sprzedaży. Jednocześnie Stellantis przypisał każdemu z salonów odpowiednią kategorię A, B lub C, która definiowała, czy dany salon pozostanie w sieci. W przypadku dwóch pierwszych, dealerstwo ma szansę pozostać, ale C oznacza, że współpraca nie zostanie przedłużona.
Pracownicy Stellantis dostaną 80% wynagrodzenia do końca roku. Kryzys w branży motoryzacyjnej
Część dealerów otrzymało najniższą kategorię, co oznacza, że jeśli nie znajdzie się żaden chętny na prowadzenie salonu, a dzisiaj nie jest o to łatwo, w niektórych miastach może zabraknąć salonów danej marki.
Same wypowiedzenia wprowadziły w sieci ogromne zamieszanie, a dyrektor Stellantis w Polsce, Roberto Matteuci, musiał szybko zrewidować swoje pomysły, bo okazało się, że firma może zostać bez salonów i bez sprzedaży. Matteuci zorganizował serię spotkań z poszczególnymi dealerami i próbuje zatrzeć fatalne wrażenie wywołane jego własnymi decyzjami.
Sprawa wypowiedzeń wszystkich umów i potencjalnej likwidacji blisko 80% salonów odbiła się też szerokim echem w centrali we Francji i według naszych informacji, polski importer otrzymał wyraźne polecenie uspokojenia sytuacji w sieci oraz poprawy wyników. Pojawiły się listy intencyjne i propozycje poszerzenia działalności w niektórych miastach.
Przyszedł jednak kryzys związany z brakiem elementów i podzespołów do produkcji samochodów i Polsce, jako mniejszemu rynkowi, auta po prostu zabrano, m.in. do Francji. W ten sposób kryzys w sieci pogłębił się a wyniki sprzedaży nie napawają optymizmem. Po raz pierwszy w historii marki francuskie dawnego PSA znajdują się na końcu rankingu.
Dealerzy nie mają co sprzedawać i ponoszą coraz większe straty, związane z brakiem obrotów i realizacji zamówień. Zamówienia, które już są w systemie, są opóźnianie, a za chwilę może dojść nawet do zwracania zaliczek, tak ma być m.in. w Czechach. Wyniki sprzedaży we wrześniu są – nie bójmy się użyć tego słowa – dramatyczne.
Dealerzy, który prowadzą równolegle inną działalność, na przykład blacharsko-lakierniczą, czy rozbudowane usługi w zakresie używanych samochodów, jeszcze sobie radzą i na brak nie narzekają. Ci, którzy polegali głównie na sprzedaży nowych aut, w tym reeksporcie, mają gorzej. Ale niezależnie od tego wszyscy zadają sobie pytanie: co dalej?
Renault, Dacia, Peugeot, Citroen, Opel, DS: sprzedaż po 20 dniach września 2021
Kryzys na rynku półprzewodników to tylko jeden z elementów szerszego kryzysu na rynku motoryzacyjnym. W czasie epidemii COVID-19 wiele małych firm, które do tej poru produkowało coś dla motoryzacji, musiało zwolnić pracowników, zamknąć się lub ograniczyć działalność. Dotyczy to wytwarzania elementów nawet tak odległych od elektroniki jak podwójne podłogi do bagażników. Problem ten nie dotyczy tylko Stellantis, podobne kłopoty mają BMW, Mercedes, Audi, Volkswagen czy Skoda. Ale w Stellantis problem się skumulował, bo poczynione wcześniej przez Carlosa Taveresa oszczędności dotyczyły też zarządzania magazynami części. W efekcie Stellantis najbardziej odczuł ich braki – nie ma zapasów.
W samej Francji Tavares nie ma już, nawet wewnątrz korporacji, dobrej prasy. Kłopoty z produkcją oraz cash flow są coraz bardziej widoczne, a próby pokazywania sukcesów poprzez wskaźniki finansowe kwitowane są krótko pytaniami o nowe samochody oraz o powody wysyłania pracowników na przymusowy urlop i zamykanie fabryk. W opinii analityków rynku sytuacja jest dość trudna i pojawiają się nawet głosy o zmianie szefa koncernu.
Szef Citroëna: Elektromobilność może być za droga dla klientów
Wracając do Polski, kłopoty z produkcją odbijają się na dealerach w dwójnasób. Najpierw dostali wypowiedzenia i muszą przechodzić proces ponownego wchodzenia do sieci (a nie wszyscy dostaną taką szansę), a teraz pojawił się poważny problem z dostępnością samochodów. Dlatego wielu dealerów myśli o odejściu lub wręcz przebranżowieniu się. Stellantis stracił swój argument negocjacyjny: są już bowiem firmy, które nie chcą pozostać dealerem. Problem w mniejszym stopniu dotyczy Opla, który otrzymał samochody i jakoś sobie ze sprzedażą radzi. We wrześniu był na ósmym miejscu w zestawieniu, co należy uznać za wynik bardzo dobry.
Na razie w tym tunelu nie widać jeszcze żadnego światełka, bo kłopoty z dostawami mogą potrwać nawet rok. A to odbija się również na klientach i cenach samochodów, które przy braku podaży, po prostu rosną. W efekcie wszyscy tracą.
Najnowsze komentarze