Natrafiliśmy na test DS 7 Crossbacka na internetowej stronie pisma AUTO ŚWIAT. Opisano tam hybrydową wersję o mocy 300 KM z wykończeniem Rivoli. Autorką testu jest kobieta, najwyraźniej młoda, bo wie, jak obsługiwać Tindera. Dobrze, że nie musiałem szukać, co to takiego, ale ja akurat nie korzystam i nie wiem, czym skutkuje „przesunięcie w lewo”. Cóż – latka lecą nieubłaganie, nie będę udawał młodzieniaszka, ale wydawało mi się zawsze, że młodym ludziom łatwiej przychodzi akceptowanie nowinek technologicznych w motoryzacji. Chyba się myliłem.
Po chwili pojawia się wyjaśnienie – Autorka jest wychowana na samochodach z silnikami o dużej pojemności skokowej, z dużą mocą i wysokim momentem obrotowym, które sama określa mianem youngtimerów. To dobrze – docenia wspaniałe lata w motoryzacji. Tyle, że to już przeszłość. Dziś takich silników na rynku (o dużej mocy i – jak sama Pani Ola pisze – V8) jest jak na lekarstwo. Czas zauważyć, zwłaszcza gdy pisze się dla popularnych tytułów prasowych, a nie raczej niszowych typu AUTOMOBILISTA, czy CLASSICAUTO, że elektromobilność stała się faktem. Masa różnego rodzaju hybryd jeździ nawet po polskich drogach, na których i elektryczne samochody nie są już niczym niespodziewanym.
Od razu kwestia wyjaśnienia – samochody z parków prasowych PSA zawsze otrzymuje się zatankowane i/lub naładowane. Owszem, zdarzyło mi się odebrać samochód naładowany nie w 100%, ale nie tylko byłem tego świadomy, ale to zaakceptowałem. Zwyczajnie nie wyobrażam sobie sytuacji, w której wydaje się samochód prasowy z minimalną ilością paliwa, a dziennikarz o tym nie wie i przekonuje się dopiero po odpaleniu silnika. Od kilkunastu lat testujemy samochody Grupy PSA i jeśli coś w tej kwestii było nie tak, to zawsze mnie o tym uprzedzano, a ja to akceptowałem, najczęściej z uwagi na to, że mi się bardzo spieszyło. Po co więc utyskiwać? Trzeba było albo zaczekać na zatankowanie (i ładowanie), albo nic na ten temat nie pisać.
Poza tym ktoś, kto ma problem z naładowanie auta hybrydowego w dzisiejszych czasach chyba nie powinien mienić się dziennikarzem motoryzacyjnym. To praktycznie tak, jakby Pani Ola wsiadła do samochodu z automatyczną skrzynią biegów i miała problem z jazdą. Nie, z automatem jest jeszcze większy problem, bo hybrydą bez prądu da się jechać…
Test, o którym piszę, jest w ogóle dziwny. Mam wrażenie, że Pani Ola więcej czasu spędza w Internecie przeglądając serwisy społecznościowe. Może jestem stary, może po prostu mam ciekawsze rzeczy na głowie, ale za cholerę nie wiem, o czym mowa, gdy Autorka pisze o węgorzu ze sławnego filmu na YouTube. Ciężko mi więc zrozumieć, jakie zarzuty stawiane są zawieszeniu DS 7 Crossbacka. Niemniej jednak nie wierzę, znając od lat osiągnięcia inżynierów Citroëna (a to z niego wyewoluowała marka DS Automobiles) w zakresie zawieszeń, by zachowanie DS 7 Crossbacka na koleinach przypominało grę „w rosyjską ruletkę – albo się uda, albo nie”. Poza tym czy faktycznie ten samochód „buja na boki”? Owszem, jest wysoki i ciężki, ale środek ciężkości ma położony dość nisko. Mamy DS7 w redakcji i pod tym względem trudno mu cokolwiek zarzucić. Może faktycznie w porównaniu z jednym z samochodów Pani Oli, Mini Cooperem S, sprawia wrażenie bujania się, ale już samo porównanie tych dwóch aut jest dość kuriozalne.
Autorka pisze też o „komforcie”, a nie o komforcie, co jest kompletnie niezrozumiałe. To bardzo komfortowy samochód! Twierdzi również, że reakcja na gaz jest tak opóźniona, jakby jej w zasadzie nie było. A to wszystko przy spalaniu powyżej 9 l/100 km. Normalnie porażka. Ile wypijają te ukochane V8-ki Autorki? No ale tam przynajmniej reakcja na gaz pewnie jest. Dziwi mnie zresztą ten zarzut – samochód przyspiesza całkiem nieźle, a jeszcze lepiej robi to, kiedy ma naładowane akumulatory. Ach, zapomniałem, że niektórzy mają z tym ładowaniem problem… To pewnie z tego powodu i spalanie okazało się dość wysokie. Bo nie podejrzewam błędów w stylu jazdy Pani Oli…
Okazuje się jednak, że po skorzystaniu z przycisku zmiany trybów i wybraniu tego z oznaczeniem SPORT udało się odnaleźć motoryzacyjny punkt G. Samochód nagle nabrał werwy i zaczął dawać przyjemność – z jazdy.
555-litrowy (Pani Ola zgubiła gdzieś 5 litrów) bagażnik też okazuje się za mały. Dla kogoś, kto jeździ na co dzień Mini Cooperem S? Który ma 278-litrowy bagażnik w wersji 5-drzwiowej i zaledwie 211-litrowy w trzydrzwiowej? Naprawdę? Pani Ola twierdzi, że przygotowując dwie walizki, trzy torby i siatkę z zakupami nie jest w stanie zmieścić się do kufra DS 7 Crossbacka. Nie wiem, jakie ma walizki, ale 555 litrów, to – wg mojej matematyki – dużo więcej, niż kufer w Mini, więc ktoś tu przesadza. Ja do 472-litrowego bagażnika Kadjara spakowałem manele na 1,5-tygodniowy wyjazd dla czterech osób, z czego trzy to kobiety. A musieliśmy uwzględnić różne warianty pogody w miejscu naszego pobytu. Pani zaś ma problem z zapakowaniem 555-litrowego bagażnika na weekendowy wyjazd? Naprawdę? Wnętrze DS7 jest wyjątkowo przestronne, to spory SUV. Wolę nie pytać jak dużą teściową pani Ola posiada, że nie udało jej się tam zapakować.
A skoro się już czepiam, to jeszcze jedna kwestia. Ravioli, to małe pierożki, a nie pieróg. No ale skoro Pani się skojarzyło tylko leksykalnie, to nie będę się natrząsał. Z drugiej jednak strony pisze Pani w tym samym akapicie o niesmaku – spowodowanym wyglądem zewnętrznym opisywanego samochodu. Rozumiem, że francuskie auta nie każdemu mogą się podobać, ale nie przesadzajmy – żeby aż niesmak? DS7 ma wygląd wyjątkowo klasyczny, jest za to pełen drobnych smaczków stylistycznych. Może ktoś ich nie dostrzegł?
Cały test ratuje ostatnie zdanie: (…) DS7 Crossback E-Tense 300 Rivoli jest luksusowym towarem, w którym mamy czuć się wyjątkowo. I tak właśnie jest. Niestety nie było ono w stanie zniwelować mojego niesmaku po przeczytaniu całości.
Krzysztof Gregorczyk; zdjęcie: archiwum
Najnowsze komentarze