Jak ludzie bez tytułów mogą być liderami? To pytanie pojawiło się podczas niedawnej rozmowy z moim zespołem i naprawdę dało mi do myślenia. Oczywiście, tytuły i opisy stanowisk mają znaczenie, ale czy powinniśmy zakładać, że brak „szefa”oznacza brak odpowiedzialności za przywództwo? Oczywiście, że nie. W dzisiejszych czasach w przywództwie mniej chodzi o hierarchię, a bardziej o działania osobiste i zbiorowe.
Moje podejście do przywództwa zawsze polegało na łączeniu moich osobistych pasji z zawodowymi zainteresowaniami. W praktyce oznacza to zastosowanie moich własnych wartości i doświadczeń do wykonywanej pracy. Jest to coś, co możemy robić wszyscy, niezależnie od tego, gdzie mieścimy się w strukturze.
Kiedy byłem młodszy, uwielbiałem brać udział w wyścigach rajdowych. To zapoczątkowało moją pasję do samochodów, która trwa do dziś i łączy mnie z pasją, jaką nasi klienci czują do swoich pojazdów. To połączenie oznacza, że trudno mi naprawdę oddzielić życie zawodowe od prywatnego.
Może mam szczęście, że moja praca jest tak blisko związana z moją pasją, ale wszyscy możemy czerpać z naszych osobistych doświadczeń, aby podejmować decyzje w życiu zawodowym. Dla mnie metafora motoryzacyjna jest idealna: przywództwo jest jak prowadzenie samochodu. Jedź za szybko lub zbyt agresywnie, a ludziom może stać się krzywda. Jedź zbyt wolno lub bez pomysłu gdzie, a prawdopodobnie nie dotrzemy do celu.
Oczywiście każdy, kto pracuje w branży motoryzacyjnej, doskonale rozumie znaczenie zespołu. Niezależnie od tego, czy ten zespół znajduje się na hali fabrycznej, czy w pit-stopie, istnieje wspólny cel i więź zaufania. Zidentyfikowanie i przekazanie tego poczucia wspólnego dążenia jest kluczowe dla każdego lidera, niezależnie od tego, czy siedzi na szczycie drzewa, czy kieruje małym, specyficznym zespołem.
Głównym celem każdego lidera powinno być nastawienie zespołu na zwycięstwo. Wielu z nas doceni to dzięki zrozumieniu sportów motorowych, a podobieństwa między przywództwem sportowym a zarządzaniem biznesem są dobrze znane.
Pamiętam, że kilka lat temu uczestniczyłem w wykładzie Jacka Welcha, prezesa General Electric, w Harvard Business School. To, co powiedział, miało duży wpływ na moje myślenie. Parafrazuję, ale brzmiało to mniej więcej tak: „Biznes jest taki sam jak sport, ponieważ musisz mieć swoje ruchy ustalone w planie gry i musisz dostosować te ruchy w trakcie gry, aby wygrać”.
Jack tak naprawdę mówił o znaczeniu adaptacyjności, kreatywności i innowacyjnego myślenia, a ja widzę te cechy w całym naszym biznesie i na wszystkich poziomach, co skutkuje wspólną pasją do osiągania celów i zdolnością do zmiany planu, kiedy tego potrzebujemy.
Jeśli pozostaniemy przy metaforze sportu, możemy naprawdę zastanowić się nad tym, co czyni drużynę zwycięską i jak dobry lider może pomóc jej w osiągnięciu zwycięstwa. Co więcej, możemy zrozumieć, że w przywództwie nie chodzi o tytuły – chodzi o uznanie wspólnej odpowiedzialności i wspólnego wysiłku.
A jak to osiągnąć? Cóż, jest w tym rola dla tych z nas, którzy mają w nazwie stanowiska „szef”, ale prawdziwą sztuką jest stworzenie kultury, w której każdy członek zespołu działa, doceniając swoje mocne strony i wspierając tych wokół siebie. O tym właśnie mówił Jack Welch i w ten sposób wygrywa się sportowe zwycięstwa i osiąga sukces w biznesie: ustawiając zespół na zwycięstwo, razem.
Ashwani Gupta, Chief Operating Officer w Nissan Motor Corporation
Najnowsze komentarze