14 października obchodzimy Dzień Edukacji Narodowej. To święto, którego tradycja sięga czasów króla Stanisława Poniatowskiego. Uczniowie składają nauczycielom życzenia, a nauczyciele organizują legalne wagary. No i super, do życzeń dołączamy się i my. W końcu dzieci i młodzież to nasza przyszłość, to nasz kraj za 20-30 lat. Ale dzisiaj chciałbym zwrócić uwagę, że przydałby się też Dzień Edukacji Drogowej. A właściwie nie, nawet nie dzień. Rok edukacji drogowej. Cały rok. Co roku.
Poziom stresu na drodze jest bardzo wysoki. Powodów jest wiele, ale z okazji dnia edukacji zajmiemy się tylko jednym. Otóż poziom wykształcenia kierowców, w zakresie poruszania się na drodze, jest bardzo różny. I różne są sposoby tychże kierowców – nas samych – na jeżdżenie. Przydałoby się, żebyśmy kilka rzeczy jednak robili podobnie.
Pierwszym punktem programu w edukacji drogowej powinna być moim zdaniem prędkość. Jeśli na drodze można jechać 140, bo ta droga nazywa się autostrada, to jedziemy 140. Nie 90, nie 120 ale właśnie 140. Tutaj powinienem wstawić gwiazdkę i napisać nie dotyczy aut innych niż osobowe, z przyczepą, z rowerami itp. Zgoda, mógłbym. Ale to wyjątki od reguły. Limit prędkości powinien bowiem działać w obie strony. Jest to prędkość maksymalna, ale jednocześnie minimalna. A przecież są przepisy, które powinny blokować możliwość bycia drogową zawalidrogą. Tylko to chyba nie trzeba przepisów. Wystarczy zdrowy rozsądek i… dzień edukacji. Do czego nam potrzebna owa prędkość minimalna? Oczywiście do usprawniania czasu przejazdu pomiędzy miastem X a miasteczkiem Y. To zagadnienie nie dotyczy tylko autostrady. Zróżnicowanie prędkości pojazdów na drodze powoduje, że w Polsce nie da się płynnie jechać.
Drugim punktem programu nauczania w dniu edukacji jest dla mnie jeżdżenie prawym pasem. Można by napisać nawet na ten temat wierszyk:
Chcesz być drogowym asem?
Gdy tylko możesz, jedź…
… ale prawym pasem!
Tymczasem niektórzy moi koledzy i koleżanki kierowcy, kierownicy i kierownice, uparcie trzymają się lewej strony, wyrażając jednocześnie całym/całą sobą wielką niechęć do patrzenia w lusterka. Kilka tygodni temu zdarzyło mi się przejechać niemiecką autostradą w takiej części tego kraju, gdzie nie ma jeszcze zbyt wielu ograniczeń prędkości. Jechałem… szybko. 1.6 THP, utwardzone sportowe zawieszenie. Przyjemnie i szybko. Ale jakoś kierowcy mnie widzieli, zjeżdżali na bok tam gdzie miałem ich wyprzedzić. I ja jakoś widziałem w lusterku, gdy był chętny na wyprzedzanie.
Jak wiecie bardzo lubię liczbę trzy, którą – śladem znakomitego współczesnego piewcy wsi, niejakiego Andrzeja Pilipiuka – określam jako liczbę doskonałą. Mamy więc na tej krótkiej liście jeszcze punkt trzeci. Jazda na zamek. Błyskawiczny. W Polsce często jazda na zamek kończy się zacinaniem. Ruchu konkretnie. Dzień edukacji drogowej musi obejmować edukację w tym zakresie. I tłumaczenie konsekwencji.
Na dzisiaj starczy już chyba tej edukacji. Po przyswojeniu tej całej wiedzy, drodzy nasi kierowcy, kierowczynie i kierownicy, będzie trochę lepiej. Niewiele lepiej, ale lepiej, cytując klasyka. Róbmy, że było nam wszystkim lepiej. Uśmiech, pozytywne podejście do życia i płynność ruchu to podstawa. W połowie felietonu był wierszyk, więc wierszem zakończymy, bowiem autor felietonu lubi takie rymy.
Originally posted 2015-10-14 00:07:56.
Najnowsze komentarze