Odbieram pachnący nowością samochód z parku prasowego. Czyli miejsca, w którym producenci trzymają dla nas, dziennikarzy, auta. Po to, by móc się z nim zapoznać, sprawdzić, napisać test, podzielić się wrażeniami z Czytelnikami i Czytelniczkami. Pracownik parku sumituje się i prosi o wybaczenie, bo auto trochę uszkodzone. Samochód testowy dorwał wandal.
Dziennikarzy wandali w środowisku motoryzacyjnym niestety nie brakuje. Są albo przekonani o własnej genialności albo niekiedy zwyczajnie głupi. Biorą samochód, podpisują umowę i nie szanują tego, co dostali. Nie doceniają, że mają możliwość obcować z nowym autem, wartym kilkadziesiąt a czasem kilkaset tysięcy złotych. Marki samochodowe mają tajne przez poufne listy wandali.
Wandale mają w głębokim poważaniu, że psują samochód. Starają się ukryć, to co zepsuli, jeśli mają jakieś resztki sumienia. Ale często nie mają i bez żenady z obłudnym uśmiechem oddają popsute auto i dodają jeszcze złośliwy komentarz. Porysowany zderzak? Nie, to przecież nie ja. Urwane listwy od spodu? Trzeba mieć wyjątkowy tupet by twierdzić, że jest to wina wysokiego krawężnika.
Wandale są bezczelni, bo parki prasowe są wobec nich wyjątkowo tolerancyjne. Szczególnie wobec bezmózgich dziennikarzyn z jakiejś większej telewizji. Nie ważne, że program idzie w czasie, gdy normalni ludzie nie oglądają telewizji, logo stacji zdaje się usprawiedliwiać wszelkie idiotyczne zachowania. Na własne oczy widziałem w czasie jednej z podróży zagranicznych jak pewien człowiek, bez rozpoznawalnego nazwiska, za to z przerośniętym ego, próbował złośliwie odkleić element nadwozia samochodu, rzekomo testując.
Niedawno testowałem jedną z najbogatszych wersji pewnego samochodu. Osoba, która miała go poprzednio, pourywała zaczepy tapicerki. Od spodu, bo pan się nudził i sprawdzał na jaką siłę są odporne, potem się chwaląc na wieczornej imprezie. Brawo Jasiu. Kilka aut wcześniej miałem przypadek, że facet wpychał do niewielkiego samochodu dwa duże rowery. Plastiki porysowane, kosztów narobionych na kilka tysięcy złotych. U
Wandale nie robią tego ze wszystkimi samochodami. Są marki i modele, do których podchodzą z nabożną czcią. Wzorem pewnego ministra napisałbym, że robią łaskę wielką. Bo liczą na konkretne apanaże i profity. Na dodatkowe możliwości i ekskluzywne wyjazdy. Potem to nastawienie, dzielenie marek na te do których się modlą i te, które zlewają, odbija się trochę w testach.
Czasami aż prosi się, żeby publikować nazwiska i pokazywać twarze. Nie jest to takie trudne, bo pozostawiają po sobie ślady i wskazówki, po których można by ich szybko rozpoznawać. Bo te wandalskie głąby nie widzą albo nie rozumieją jakich problemów potrafią narobić w parku prasowym. Ile stresu i wysiłku kosztuje naprawa ich głupoty i bezmyślności.
Najnowsze komentarze