Sytuacja w europejskiej branży motoryzacyjnej staje się coraz bardziej dramatyczna. Bomba zegarowa, którą uzbroiła Unia Europejska, naciskając na regulowanie wyborów obywateli w kwestii sposobu poruszania się, powoli niszczy ten sektor. Decyzje, które miały prowadzić do zmniejszenia emisji, przynoszą skutek odwrotny – zagrażają stabilności całej branży i miejscom pracy, uważają eksperci.
Europa sama pozbawia się przemysłu motoryzacyjnego. Obecny harmonogram redukcji napędów spalinowych jest po prostu nierealistyczny. Konieczne jest wprowadzenie czegoś w rodzaju moratorium, które dałoby producentom dodatkowe dziesięć lat, lub więcej, na adaptację do nowych wymogów i realizację inwestycji w rozsądnych terminach. Jeśli tego nie zrobimy, branża może zniknąć całkowicie, czego sygnały alarmowe pojawiają się już teraz.
Kluczowym jest także ustalenie nowej, realnej technologicznie ścieżki redukcji emisji, która byłaby osiągalna dla wszystkich producentów. Obecny system kar finansowych, zamiast motywować, dodatkowo osłabia najsłabszych graczy, pochłaniając zasoby, które powinny być przeznaczone na innowacje a także inwestycje.
Cały system wymaga przemyślenia od podstaw. Nadszedł czas, aby usiąść i poważnie zastanowić się nad przyszłością tej branży, zanim będzie za późno. Czy przedstawiciele sektora motoryzacyjnego podejmą działania, zanim sytuacja stanie się nieodwracalna? Czas ucieka. Jeśli nie zareagujemy teraz, przyszłość europejskiej motoryzacji stanie pod znakiem zapytania. Całej motoryzacji, którą znamy.
Branża myśli o konsolidacji – stąd pomysł na połączenie koncernów takich jak BMW, Renault i Stellantis. Taki europejski „Airbus motoryzacji” mógłby pomóc.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów. Pomiary
Na osłabieniu Europy korzystają inne kraje – a my tracimy miejsca pracy i przychody do budżetu z podatków. Czym zastąpić miliony stanowisk w motoryzacji? Na to pytanie dzisiaj nie ma odpowiedzi.
Najnowsze komentarze