Weekend trwa tu dłużej, tydzień pracy krócej. Więcej czasu poświęca się na spotkania i rozmowy, mniej na zabiegane i zapracowane życie. A przynajmniej tak chce się tu żyć. Francja to kraj ludzi, którzy doceniają drobne przyjemności, jakie oferuje życie. I projektują takie samochody, które pozwalają tymi przyjemnościami się cieszyć.
Luksus w motoryzacji oznaczał kiedyś komfort i przyjemność z jazdy. Niespieszne rozkoszowanie się tymi momentami na drodze, obserwowanie widoków, podziwianie otoczenia, zachłystywanie się świeżym powietrzem. Luksus i komfort ziściły się w takich motoryzacyjnych perełkach jak Citroen DS, Citroen 2CV, potem CX czy Renault 25. Ultrakomfortowe samochody, które miały coś takiego w sobie co powodowało, że chce się żyć, chce się jeździć dla same j przyjemności życia.
Dopiero później ktoś próbował nam te przyjemności odebrać. Przyszli konstruktorzy, projektanci i marketingowcy, którzy zaczęli wyciskać z samochodów kolejne dziesiątki i setne sekundy mniej. Kazali rozumieć luksus jako bardzo mocne silniki i bezpośrednie układy kierownicze a zawieszenia miały być twarde jak deski na więziennej pryczy, co rzekomo miało nawiązywać do sportu. Ten motoryzacyjny masochizm pokutuje zresztą do dzisiaj, także u niektórych dziennikarzy.
Francja dała światu komfort i przyjemność jazdy. I nie są to tylko hasła, związane z promowaniem produktu. Posiadacze francuskich samochodów nawet w Polsce potrafili po pracy wsiąść do swojego auta i dla czystej i nieskrępowanej przyjemności jazdy pojechać do innego miasta, 100 czy 200 kilometrów dalej, by w budce otwartej 24h zjeść hot-doga, napić się jakiegoś gazowanego napoju i spokojnie w nocy wrócić. Nie po to, by ścigać się jak wariat.
Tymczasem jakaś odnoga motoryzacji poszła w stronę brzydoty i braku przyjemności i komfortu jazdy. Anomalia? Oto czytam na portalu społecznościowym dyskusję o tym, jaki samochód wybrać. Na placu boju stają Peugeot 301 i jakaś niemiecka konkurencja. Pada argument, że Peugeot ma miękkie zawieszenie, nie trzyma się dobrze drogi a w ogóle układ kierowniczy to nie przenosi żadnych informacji a ten niemiecki produkt to daje pełne poczucie drogi i kierownica też. Kalka z prawie bzdur, publikowanych w motogazetkach. Ja mam natomiast wrażenie, że takie niemieckie auto wymyślone do tortur. Kiedy ostatnio musiałem jechać takim pozbawionym poczucia komfortu samochodem po niezbyt dobrej drodze kategorii C w Polsce, było mi zwyczajnie niewygodne, twardo i nieprzyjemnie. Na szczęście jako pasażer.
Peugeot 301 jest komfortowy, miękki i przyjemny do jazdy dla przyjemności! To nie jest wóz do zawodów sportowych. Ma jechać, w miarę wygodnie, amortyzować nierówności, ma przewieźć 4 czy 5 osób wygodnie i jeszcze sporo bagażu. I taki po prostu jest. Po francusku. OK, jest tani, ma swoje wady, może mógłby być lepszy. I droższy,. Ale jest jaki jest. Inny.
Bo francuskie samochody są inne. To auta dla tych, którzy kochają każdą chwilę życia. Już samo wizualne obcowanie z częścią z nich jest dużą przyjemnością dla zmysłu estetyki. Wnętrza są dopracowane, w niektórych autach to oddzielne dzieła sztuki. Taki Peugeot 3008 ma najładniejszy środek jaki kiedykolwiek zrobiono w SUVie – moim zdaniem. Wsiadasz i czujesz, że projektant miał zmysł artystyczny i każdy element tej układanki do siebie pasuje, że jest to całość. Kolory są przyjemne, kształty miękkie a wszystko zachęca by tu siedzieć. Tymczasem ciemne wnętrze takiego niemieckiego wynalazku, przypomina, jak to napisał jeden z naszych Czytelników, poskładany z klocków tani sprzęt RTV z lat dziewięćdziesiątych. Oni tego nie potrafią! Albo inaczej, mam nieodparte wrażenie, że 70% ich aut ściąga projekt nadwozia z wojskowego hełmu lat wojennych. Szczególnie patrząc z tyłu. Jawohl, herr ober-projektant.
Francuska motoryzacja jest niesamowita jeszcze na inny sposób. To ludzie. Ludzie, którzy jeżdżą Citroenami, Peugeotami czy Renault są jacyś tacy … inni. Dużo tu indywidualności, dużo tu osób ciekawych, którzy nie są konformistami, mają swoje zdanie. Nie ulegają zbiorowej histerii na poprawnie polityczne modele, wybierają coś innego i wyjątkowego. W Polsce kupno francuskiego samochodu to prawie deklaracja bycia kimś wyjątkowym. Oczywiście nie chodzi o poczucie bycia lepszym. Ale posiadanie swojego zdania!
Niewiele osób ma świadomość, jak inne jest środowisko klubów zabytkowych francuskich marek. To jest taki rodzaj kultury, który ciężko spotkać gdzieś indziej. To wielkie wyróżnienie, trafić do tego grona. Bo trafiają tam osoby, które doceniają każdą chwilę życia. Nie szukają i nie gonią dziesiątek czy setnych części sekundy. To właśnie poszukiwanie przyjemności, doceniania każdej chwili. Czy to pod maską samochodu, coś ulepszając, wymieniając, czy w czasie jazdy. Citroen miał kiedyś taką reklamę, w której dwa modele XM stają na drodze a właściciele oglądają te swoje auta. To się dzieje naprawdę! Są jeszcze tacy, którzy znajdują czas na te drobne przyjemności. I to jest piękne.
Bo życia nie warto przeżywać z ogromną prędkością i w ciągłym biegu. Trwa za krótko i zostaje tylko pustka. Życie nie polega na kupowaniu coraz droższych zabawek i otaczaniu się tysiącem zbędnych rzeczy. Francuzi to dostrzegli i docenili owe drobne elementy, które składają się na większą, ale jakże ważną całość. I o tym mówią, piszą. Wyśmiewają w reklamach nawet materialną zazdrość (pamiętacie genialną reklamę 307? Zazdrość to straszna rzecz).
https://www.youtube.com/watch?v=xITvLYSSIQI
Ale to nie wszystko Śmiać mi się chce, gdy czytam kolejne wypociny, kalkujące „doskonałe czucie drogi przez kierownicę”, co oznacza najkrócej mówiąc, że auto Cię w ogóle nie izoluje od drogi. Albo „ruch kierownicą od razu przenosi się na koła”. A gdzie ma się przenosić, na dach? A ja chcę, żeby mój hydropneumatyk (Citroenie, czemu porzuciłeś to rozwiązanie!) mnie od tej codzienności oderwał i trzymał jak najdalej. Chce jechać latającym dywanem, który będzie frunął nad asfaltem i nie da mi odczuć ani millimetra nierównej nawierzchni. Czucie drogi jest dobre dla sportowców, a wy to piszecie, bo są nacje, które nie potrafią tego dobrze zrobić! Bo ich filozofia życia jest przyziemna i nudna, po to robią te kierownice i twarde zawieszenia. Ordnung muss… i tak dalej.
Prawie każdy samochód francuski, który miałem okazję prowadzić, dawał unikalną, naprawdę unikalną radość przeżywania kolejnych chwil. Gdy był to Citroen 2CV, z jego niedoskonałym, słabiutkim silnikiem, który nie mógł dobrze się rozpędzić by wjechać pod górę, cieszyłem się reakcją ludzi, ich pozdrowieniami, machaniem, mruganiem światłami, trąbieniem. Oni, w swoich lśniących nowoczesnych i super-czułych na drogę wozach, wyraźnie mi zazdrościli. Gdy jechałem Peugeotem 406 coupe, z V6 pod maską, czułem radość posiadania unikalnego wozu, który jest piękny i niebanalny, a przy tym szalenie wygodny. DS marzenie… Avantime, dzieło sztuki… I tak dalej i tak dalej.
Kochajmy te drobne przyjemności, bo one składają się na coś, co może być po prostu lepszym i ciekawszym życiem.
Originally posted 2018-07-13 22:01:22.
Najnowsze komentarze