Škoda, to marka, która sprzedaje się w Polsce najlepiej, a jej modele okupują czołówkę rankingu sprzedaży w rozbiciu na modele. Dacia, choć oferuje Logana już od kilku lat, nie może się w naszym kraju przebić. Ciekawe, dlaczego?
Powiecie, że duży wpływ na popularność modelu ma jego design, wygląd zewnętrzny po prostu. OK – to prawda. Wiele osób kupuje samochód „oczami”. Może Fabia, czy Octavia – przeboje rynkowe w Polsce – nie rzucają na kolana swoją urodą, ale na pewno w swojej nijakości są mniej kontrowersyjne, niż znakomita skądinąd, acz średnio urodziwa Dacia Logan.
A może chodzi o marketing? Wszak jeśli człowieka przekonuje się wystarczająco długo do zakupu jakiegoś produktu, to choćby było to [wiecie, co] opakowane w papierek, to wreszcie to kupi. Zwłaszcza na rynkach, które stosunkowo niedawno wyzwoliły się z gospodarki nadmiaru niedoborów ;-) a więc także w naszym kraju.
I tu widać przewagę czeskiego producenta. Škoda jest po prostu wszędzie. Niemal każde medium, wcale niekoniecznie motoryzacyjne, jest przepełnione reklamami modeli czeskiej firmy. Otwórzcie jakąkolwiek gazetę (lub czasopismo…) – z dużą dozą prawdopodobieństwa możecie się zakładać, że traficie na odpowiednią reklamę. W niemal każdej telewizji, za wyjątkiem może kanałów adresowanych tylko do dzieci w wieku przedszkolnym – ta sama sytuacja. W radiu – również na falach eteru płynie Škoda. W połączeniu z ambicjami sporej części społeczeństwa do bycia „klasą średnią” dało to znakomitą sprzedaż. A że zrobiono wielu ludziom wodę z mózgów? To już problem tych ludzi…
Kiedy się porównało ceny modeli czeskiego producenta z autami z właściwych, odpowiadających im segmentów rynkowych, to wcale Fabia, czy Octavia nie były jakimiś wielkimi rynkowymi okazjami. Samochody rosły, te czeskie też, ale mam wrażenie, że ceny Škód wzrosły więcej, niż u konkurencji. Ostatnio gdzieś widziałem (w którymś z tygodników) cenę na Octavię z dieslem. Kosztowała bodajże coś koło 60 tys. zł. Owszem – inni producenci też w tym segmencie oczekują niemało, ale diesle na pompowtryskiwaczach nie umywają się w kwestii kultury pracy do tych na common-railu i w dodatku są schyłkowymi konstrukcjami, a poza tym prestiż Škody jest jakby nieco niższy, niż utytułowanych producentów. I nie mam na myśli tylko tych francuskich.
Dlaczego piszę o prestiżu? Bo jego brak, to jeden z podstawowych argumentów używanych w przypadku Dacii. W Polsce rumuńska firma cieszy się złą sławą, choć Logan jest znakomitą konstrukcją, w dodatku oferowaną za naprawdę nieduże pieniądze. Owszem – jakość plastików nie poraża ekskluzywnością, ale Logan nigdy nie aspirował do miana samochodu luksusowego. Z założenia miało to być auto wygodne, ale i tanie. Konstruktorzy świadomie zrezygnowali z bogatego wyposażenia i znakomitych materiałów, bo to podraża produkcję w znaczący sposób. Zastosowali za to nowoczesne technologie i świetne rozwiązania. Silnikom Renault montowanym w Loganie trudno cokolwiek zarzucić. W porównaniu z przynajmniej częścią motorów pracujących w Škodach są to rozwiązania lepsze. Zwłaszcza w zakresie silników wysokoprężnych. Ale o tym prasa w zasadzie milczy. Czy dlatego, że czeska firma jest wielkim reklamodawcą, a na Dacię nie bardzo można w tym względzie liczyć?
Dacia, jako produkt rumuński, nie ma u nas lekkiego życia. Kraj, z którego się wywodzi, jest w Polsce uważany za zacofany, złodziejski, brudny. Rumunia jawi się przeciętnemu Polakowi, jako dostawca TIR-ówek, paskudnych i zjedzonych przez choroby weneryczne. Polacy jednak nie pamiętają, że wcale nie tak dawno temu wiele Polek zajmowało się prostytucją na przyautostradowych parkingach w Europie Zachodniej. Dziś oburzamy się na Niemców, którzy po wejściu naszego kraju do Strefy Schengen, zaczęli montować w swoich wschodnich landach kraty w oknach i przeciwwłamaniowe okiennice bojąc się zmasowanego napływu naszych rodaków. I nie chodzi im, bynajmniej, o podglądających ich przez okna Polaków. Oni boją się o swój dobytek. Wciąż jesteśmy przez wiele narodów uważani za złodziejską, brudną nację. Anglicy (choć nie tylko oni) coraz częściej postrzegają nas, jako pijaków, gwałcicieli, morderców – media wciąż o tym (z oburzeniem) donoszą. Powiecie, że to tylko jednostki nam psują opinię? Pewnie tak. Ale dlaczego takiego samego kryterium nie stosujecie do Rumunów? Nie wszyscy i nawet nie większość Rumunów, to pijacy, dziwki, złodzieje i brudasy. To również naród wchodzący w skład wielkiej europejskiej wspólnoty. Szkoda tylko, że tak wiele w nas uprzedzeń do Rumunów.
A te uprzedzenia przenoszą się na niemal wszystko, co rumuńskie. Z tego względu uważamy, że Dacie nie mogą być dobre. Czemu zaś tak bardzo cenimy Škody? Bo Czechy kojarzą nam się pozytywnie? Bo „laska nebeska”, bo Pilsner, bo niebrzydkie dziewczyny? Szkoda tylko, że czeska policja tak nie lubi polskich kierowców, nie? Ale pewnie oni się czepiają – przecież my jeździmy zgodnie z przepisami, zawsze mamy w pełni sprawne samochody, a na ich pokładzie wszystko, czego tylko Czesi swymi przepisami wymagają… Nie mamy? Ale powinni przymknąć na to oko? Czyli powinni być niechlujni w przestrzeganiu prawa? To czym w takim razie będą się różnili od Rumunów, przynajmniej w przeciętnym polskim postrzeganiu tej nacji?
Škoda zaczynała swą nową historię od modelu Felicia. Samochodu topornego znacznie bardziej, niż Logan. Owszem – to było ładnych parę lat wcześniej, co nie zmienia faktu, że tak właśnie było. Potem pojawiły się Fabie, Octavie i Superby. Dajmy czas również Dacii. Stoi za nią wielki, światowy koncern, nie tylko francuski, ale i japoński (Nissan), i koreański (Samsung) w rodowodzie. Lada chwila na europejski rynek trafi Sandero, właśnie z logo Dacii na masce. Będzie to auto dużo ładniejsze, a pewnie i lepiej wykończone, niż Logan. Być może za dwa lata Dacia zaprezentuje SUV-a, który za nieduże pieniądze zaoferuje napęd na cztery koła i zapewne niezłe wyposażenie. Nie od razu Kraków zbudowano. Škoda potrzebowała ładnych paru lat i ogromnych pieniędzy na marketing, by osiągnąć dzisiejszą pozycję. Dajmy ten czas również Dacii. Bądźmy sprawiedliwi i nie kierujmy się uprzedzeniami. Krytykować wszystko i wszystkich, to my potrafimy, ale żebyśmy sami coś osiągnęli w tym kraju, to już trud przeogromny… Może więc siedźmy ciszej nieco i nie bądźmy – jako media – chłopcami na posyłki łykającymi wszystko, co działy marketingu im wcisną.
Polskojęzyczne media uzależnione są od kasy z reklam straszliwie i nie mogą krytykować największych reklamodawców. Nie podcina się gałęzi, na której się siedzi. To nawet zrozumiałe. Szkoda jednak, że za tym idzie wyjątkowa niesprawiedliwość w ocenie innych aut. Można chwalić produkty sponsorów, ale czy ma to oznaczać zawsze dokopanie konkurencji? W Polsce chyba, niestety, tak :-(
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze