Wprowadzamy nową kategorię w naszych artykułach – felietony. Zamierzamy co jakiś czas umieszczać tu teksty związane z motoryzacją francuską, ale raczej związki te będą luźne. To takie dywagacje i rozważania, które trudno byłoby zaklasyfikować do innych działów, a odczuwamy pewną potrzebę komentowania tego, co dzieje się w motoryzacyjnej części naszej egzystencji. Jeśli felietony te nie spotkają się z Waszym zainteresowaniem, to z nich po pewnym czasie zrezygnujemy. A tymczasem zapraszamy do lektury pierwszego z nich…
Z pewnością wielu z Was sporo podróżuje po kraju – czy to służbowo, czy prywatnie, czy wakacyjnie wreszcie. Mi też się zdarza czasem gdzieś pojechać ;-) choć nie są to już te grube dziesiątki tysięcy kilometrów, które jeszcze niedawno pokonywałem każdego roku…
Podczas ostatniej mojej ciut dłuższej podróży przyszedł mi do głowy pomysł na ten tekst. Piękny, słoneczny dzień, klimatyzacja w Xantii działała – jak zwykle – bez zarzutu, więc jechałem sobie spokojnie, a co jakiś czas za szybami mojego Citroëna widziałem spore ilości ludzi próbujących sprzedawać kierowcom płody ziemi. Były to nie tylko efekty pracy ich własnych rąk na własnych działkach (czyli truskawki, bo sezon na nie właśnie kwitnie), ale i płody lasów pieczołowicie zbierane na klęczkach, bądź w kucki.
I tu stara anegdota:
„- Tatusiu, co to są za czerwone kulki na tych krzaczkach?
– To są, synku, czarne jagody.
– To dlaczego są czerwone?
– Bo są jeszcze zielone, a jak będą czarne, to zrobią się granatowe.”
Właśnie o kluskach z jagodami sobie pomyślałem jadąc już z powrotem z konferencji w Sudetach. Albo o pierogach nadziewanych tymi wielokolorowymi ;-) owocami. Truskawki bowiem rosną w moim ogródku, a i w sklepie kupić je można bez problemów, więc co to za atrakcja. Zbieranie jagód zaś nigdy nie było moim ulubionym zajęciem, postanowiłem więc wdrożyć w życie starą kapitalistyczną zasadę „zarób i daj zarobić innym”.
Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Ponieważ podróżowałem przez jeden z najuboższych regionów Unii Europejskiej (wiecie, że Polska wchodzi w jej skład?), w którym mnóstwo ludzi próbuje się utrzymywać z rolnictwa oraz zbieractwa runa leśnego (przypominam, że mamy XXI wiek…), doszedłem do wniosku, iż trzeba wspomóc ludność żyjącą biednie, acz uczciwie. A żeby całkiem uspokoić sumienie – wybrałem sobie młodego zbieracza płci męskiej. Dlaczego?
Otóż mój pokręcony umysł sugerował (w dużym skrócie), iż kupując jagody u przedstawiciela wczesnej młodzieży utwierdzę go w przekonaniu, że warto pracować, warto się trudzić, a zostanie to docenione nawet przez obcych ludzi. Dzięki temu ów młody człowiek może doceni wartość pracy ludzkiej i nie będzie poszukiwał łatwiejszych może, ale za to nie zawsze popieranych przez prawo (bo nie przez sprawiedliwość…) sposobów utrzymywania siebie i – w przyszłości – rodziny.
I tak zaopatrzyłem się w dwa litrowe bodajże słoiki smakowitych, aromatycznych jagód leśnych – używanych też przez medycynę ludową ;-) Młody człowiek najwyraźniej był już nieco zaprawiony w walce rynkowej, bo dobrze się targował, czego nie omieszkałem pochwalić i summa summarum dostał tyle kasy, ile na początku oczekiwał ;-) Zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i aż się zacząłem zastanawiać, czy nie kupić od niego jeszcze jednego słoika, ale… nie wiem, czy byłoby to wciąż wychowawcze ;-)
Konkluzja? Może podczas Waszych – licznych, jak sądzę – podróży, zatrzymajcie się czasem obok zmęczonego wielogodzinnym zbieraniem człowieka siedzącego w rowie na poboczu i kupcie u niego efekty jego pracy. Jagody, truskawki, niebawem także grzyby, urozmaicą Waszą kuchnię, sprawią, że poczujecie tzw. „niebo w gębie”, a jednocześnie jakiś odsetek tych zbieraczy powie potem przy obiedzie, albo wśród kolegów „Ty, wiesz, jak u mnie chętnie kupują kierowcy Cytrynek/Pugów/Renówek?!? To naprawdę fajni ludzie muszą być!”.
Życząc Wam cudownych leśnych smaków i aromatów wzbogacających codzienność wypełnioną spalinami samochodów francuskich
pozdrawiam serdecznie.Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze