Kilka dni temu, z samego rana, wybrałem się do lokalnego sklepu spożywczego. Sklep nie mały i nie duży, taki w sam raz. Traf chciał, że rozmawiając przez telefon stałem dłużej przed wejściem i obserwowałem, jak podjeżdżały samochody, jak wchodzili klienci. Jeden z kupujących wyszedł, rozejrzał się wokoło, wyjął małą butelkę wódki i wypił duszkiem. Rzucił ją do śmietnika, zabrzmiał odgłos szkła uderzającego o szkło. Wypity mężczyzna raźnym krokiem, lekko się uśmiechając, poszedł w stronę przystanku.
Spojrzałem śladem lecącej chwilę wcześniej wódki. W śmietniku takich buteleczek i butelek było już kilka, leżały koło siebie w nieładzie. Po chwili ze sklepu wyszedł jeden z kierowców, którzy niedawno przyjechali. W ręku miał dwie takie fałszywe pocieszycielki. Trunek migotał we wschodzącym słońcu. Nie wypił (na szczęście!), ale przyglądał im się i szedł do swojego wozu, jakby triumfalnie trzymając swą płynną zdobycz.
Wszedłem do środka, zrobiłem śniadaniowe sprawunki i wdałem się w rozmowę ze sprzedawczynią na stoisku z butelkami. O poranku zainteresowanie małymi flaszkami jest ogromne. Sprzedają, jak na taki nieduży w sumie sklep, nawet kilkadziesiąt sztuk dziennie, szczególnie w poniedziałki i wtorki. Tak, konsumpcja na miejscu (poza terenem sklepu) jest zauważalna. Tak, kierowcy również kupują, ale nie zauważyła, by pili na miejscu. Robią to za kierownicą? Owszem, sprzedaż mocnych alkoholi, właśnie tych małych, rośnie, szczególnie najtańszych. Dramat!
Sklep może i zadowolony z obrotów, ale co się dzieje z tym naszym społeczeństwem? Stres i napięcie dnia codziennego są tak duże, że trzeba je łagodzić wysokoprocentowym trunkiem? Skąd to się bierze? Ludzie idą i jadą do pracy pod wpływem, nie bacząc na konsekwencje?
Alkohol i kierowanie to prosta droga do poważnych kłopotów. Zbyt łatwo puszczają wtedy hamulce, bynajmniej nie te w samochodzie. Człowiek traci kontrolę, przestaje być uważny, reakcje są zwolnione. To śmiertelne zagrożenie. No i samo picie poranne, by rozładować owo napięcie, to prosta droga do alkoholizmu.
Jedziesz – nie pij.
Najnowsze komentarze